Co to jest orgazm? Czyli o rozmowach z dziećmi na ciekawe tematy.

Rozmowy z dziećmi to temat na książkę. Skąd się biorą dzieci? Co to jest okres? Czy Ty też umrzesz, mamo? Co to jest sex? Ta pani jest taka gruba, że jeździ na wózku, serio? Czemu ten pan ma posikane spodnie? To dziecko dziwnie wygląda, prawda? Ten chłopczyk ma potargane buty. Co to jest orgazm? Dlaczego ten pan powiedział do tej pani, że jest idiotką? A co to jest rak?

Jestem pewna, że niejedno z tych pytań pojawia się w Twoim domu. I jestem pewna, że często nie wiesz, jak na nie odpowiedzieć, a może zbywasz dziecko licząc na to, że może zapomni, zapyta za kilka lat, może jakoś samo się dowie, w szkole?

Podczas tylko jednego weekendu widzieliśmy na swojej drodze zataczającego się pana, transseksualistę, kłócące się i wyzywające na ulicy małżeństwo, dziecko z upośledzeniem ruchowym, panią grzebiącą w śmietniku, całkowicie łysą dziewczynkę. Żadne z tych zdarzeń nie przeszło bez echa. Bo przecież dzieci widzą, słyszą, czują, bacznie obserwują świat i są szalenie ciekawskie.

Oczywiście z moim szczęściem ten spacer odbywaliśmy w kolumnie innych spacerowiczów, gdzie ucho przy uchu, nos przy nosie i każdy słyszy nawet najcichszy szept, a co tu dopiero mówić o głośnym pytaniu zaciekawionego dziecka. Jakże by było wygodnie, jak jeszcze ze dwadzieścia lat temu odpowiedzieć: nie interesuj się, to są sprawy dorosłych, weź się nie gap, nie bo nie.

No ale czy takie dzieci, kiedyś chowane na przykazaniu „siedź cicho” nie wyrosną na dorosłych, którzy o wielu intymnych sprawach rozmawiać nie potrafią? Dla których zwykłe tematy seksualności, penisa, okresu czy ułomności, są skomplikowane i wstydliwe?

Chyba najgorszym, co można zrobić, to temat zamiatać pod dywan, wstydzić się, robić z igły widły, niepotrzebne tajemnice, coś wstydliwego i „te rzeczy”. Po co? Przecież nic co ludzkie nie jest nam obce, a dzieci swoim ciałem i ciałem innych ludzi interesują się od małego!

Jestem za tym, żeby dzieciom tłumaczyć świat i odpowiadać na takie pytania od razu jak się pojawią i w sposób, który jest dla dzieci do zaakceptowania na danym poziomie rozwoju. Prawdopodobnie inna rozmowa o okresie będzie z czterolatką, a inna z dziesięciolatką. Co innego na temat łysej dziewczynki mówi się pięciolatkowi, a co innego nastolatkowi. Ale jednak powiedzieć coś trzeba, bo temat w głowie dzieciaka nie znika. Na pytanie co to są kondomy można odpowiedzieć, że to zabezpieczenie dla dorosłych. A podpaski to środki higieniczne. Na początkowym etapie to zupełnie wystarczy.

To chyba ma być dialog. To ma być tłumaczenie świata. Jednej bliskiej osoby tej drugiej bliskiej. Najlepsze są najprostsze rozwiązania. Nadmierne wchodzenie w detale wcale nie jest potrzebne. Dziecku nie trzeba robić wykładu z anatomii, żeby w ludzki sposób, bez naigrywania się i błaznowania wytłumaczyć skąd biorą się dzieci.

Warto też na miejsce takich rozmów wybierać codzienne sytuacje. Spacer, zabawa, dom, samochód. Nie ma sensu stwarzać sztucznego dystansu i sytuacji, kiedy siedzimy jak na tureckim kazaniu, a dziecko ma powiedziane, że „teraz będzie poważna rozmowa”. Przecież seks czy okres to normalne sprawy. Życie.

Nie warto kłamać. Można filtrować fakty, aby dziecka nie straszyć i niepotrzebnie nie przerażać, ale musimy trzymać się prawdy. Dziecko i tak dowie się wszystkiego od rówieśników, z Internetu, z innych źródeł. A przecież najlepiej byłoby, gdyby wielu rzeczy dowiedziało się w domu, od osób, którym najbardziej ufa.

Nie warto też czekać w nieskończoność na poruszanie pewnych tematów. Byłam z dziećmi w kinie na filmie, w którym matka była alkoholiczką. Dzieci pytały po filmie czym jest ten problem, więc uznałam, że to dobry moment, skoro już pojawił się ten temat. Ich pytania i rozmowa po raz kolejny uświadomiły mi, że dzieci wiedzą. Wiedzą i czują naprawdę wiele. Prawdopodobnie wiele więcej niż nam się wydaje!

Jeśli jakiś temat nas przerasta, na rynku są na przykład książki, które można przeczytać z dzieckiem. Mamy w domu książkę o seksie, o siusiakach, o biedzie, o chorobach i tę o nieznajomych i nietykalności cielesnej również. Szczerze powiem, że czytanie ich z dziećmi ułatwia mi sprawę. Pomaga znaleźć odpowiednie słownictwo i sposób „ugryzienia” tematu. To zawsze dobry początek do rozmowy.

Warto z dziećmi rozmawiać o biedzie, o chorobach, o inności. Może dzięki temu uda nam się wychować osoby wrażliwe, emocjonalnie inteligentne, uważne na krzywdę i emocje drugiego człowieka. Takie, które nie będą obojętne, które nie będą pokazywać paluchem pani, która mówi głosem pana, ani dziecka z wykrzywionymi stopami. Może łatwiej będzie dzieciom zrozumieć, że trzeba się dzielić, okazywać troskę, ustępować i pomagać, bo są tacy, którym ta pomoc jest potrzebna?

Pozdrawiam więc wszystkich, którzy usłyszeli mój wywód na temat alkoholizmu w piątkowy wieczór w krakowskim kinie. Mam nadzieję, że nie odebrałam Wam ochoty na lampeczkę. Ale co było robić, skoro bombelki takie ciekawskie. 😉 

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.