Do wykończonej matki! Widziałam Cię dzisiaj. Odprowadziłaś swoje dziecko, które ciągnęło Cię za spódnicę, a jak wzięłaś go na ręce, pociągnęło Cię za włosy. Myślę, że wszyscy w okolicy słyszeli wrzaski Twojego dziecka. I zapewne wielu widziało Twoją minę. Robiłaś co mogłaś, aby opanować małego demona, ale to był po prostu jeden z tych dni. Tych dni, które wspominasz potem jak najgorsze, najtrudniejsze dni, które przyszło Ci kiedykolwiek przeżyć. Wiem, jak to jest, bo byłam tam nie raz. To te poranki, kiedy o 8 rano czujesz, że to był bardzo długi dzień.
Masz dość. Chciałabyś uciec, choć na chwilę zamknąć przynajmniej drzwi sypialni, porządnie się wyspać i nabrać siły do kolejnych mini wojen na macierzyńskim froncie. A przecież miało być inaczej! Miał być pulchniutki dzidziuś, a potem rosnący mały słodziak. Niestety, muszę Cię zmartwić, urodziłaś człowieka, z całą gamą uczuć, a nie tylko wizję stworzoną przez marketingowców. Chce Ci się krzyczeć, bo nie masz już na to wszystko energii, a przecież doskonale wiesz, że to małe dziecko jest dla Ciebie całym światem i bardzo Cię potrzebuje.
Coś Ci powiem. Czy wiesz, że możesz w trakcie lunchu w pracy, w czasie drzemki dziecka i wieczorem, kiedy uśnie, po prostu nie robić nic? Znasz historyjkę o samochodziku? Czy kiedy w Twoim aucie pali się kontrolka paliwa, mówisz „O nie, jeszcze tylko 100 kilometrów i zatankujemy”? Czy może wkrótce szukasz stacji? Kiedy i Tobie zapali się stacyjka, poszukaj odpoczynku. Zdradzę Ci sekret. Bałagan w domu NIGDY się nie kończy. Twoje rosnące dziecko CIĄGLE będzie głodne. ZAWSZE jest coś do wyprania. Choćbyś cały dzień prała, sprzątała i gotowała, w domu, w którym mieszka dziecko, będzie bałagan i pełny kosz prania.
Nie biczuj się, jeśli dziś nie masz siły. Naprawdę w porządku jest chodzenie na skróty. Matki na całym świecie kupują jednorazowe talerze, ubrania, które się nie gniotą, podają resztki obiadu z dnia poprzedniego, kanapki na kolację, a kiedy i na to braknie im weny, dzwonią po pizzę. Amerykańscy naukowcy już dawno udowodnili, że żadne dziecko nigdy jeszcze od pizzy nie umarło. Skarpetki nie mają pary, a lody brudzą ubranie. Niebo jest niebieskie, a ziemia okrągła. Dziecko tu kupa (dosłownie) roboty. Szukaj uproszczeń, to oszczędność Twojego najważniejszego zasobu – siebie.
Możesz przyznać, że nie lubisz swojego dziecka. Naprawdę głośno. To oczywiste, że kochasz na życie, ale bywają dni, kiedy po prostu go nie lubisz. Zanim wpadniesz w popłoch i karuzelę obwiniania się o bycie najgorszą matką we wszechświecie, warto sobie zdać sprawę z tego, że wcale nie jest tak, że nie lubisz swojego dziecka, nie lubisz po prostu jego zachowania, które momentami doprowadza Cię do szału.
Czy on nie może po prostu rano być w lepszym humorze i robić tego, co mu każę? Czy umycie zębów to zadanie przekraczające kompetencje pięciolatka, który potrafi obsługiwać smartfona? Czy może zjeść obiad, który ugotowałam w pocie czoła, bez marudzenia? Czy kiedykolwiek wsiądzie do samochodu bez marudzenia? Czy może iść obok jak człowiek, a nie skakać i się wyrywać? Czy może w końcu nie zadawać tyle pytań? Czy może usnąć szybciej? Kiedy tylko odważysz się na moment szczerości, okaże się, że KAŻDA matka ma w ciągu dnia takie chwile, w których chętnie spakowałaby swoje dziecko w podróż w kosmos. Z biletem w jedną stronę i niech przynajmniej ze dwa dni nie wraca. Nawet te idealne matki, które wycięły swoje perfekcyjne dziecko z kartonika po pampersach. Nawet one mają czasami dość.
To całkiem normalne, że chcesz wyjść z domu. Często zaczynamy postrzegać dziecko nie jak człowieka, którego musimy nauczyć egzystowania w społeczeństwie, a co najmniej jak Pana i Władcę, któremu pył spod nóżek należy koniecznie zdmuchiwać, być na każde zawołanie i nigdy się nie oddalać. Hmmm, brzmi jak opis niewolnika, prawda? Ale wcale nie musisz zgadzać się na asystę w toalecie, na dzielenie się swoim obiadem i łóżkiem. To wcale nie oznacza, że jesteś wyrodną matką. Musisz nauczyć dziecko szacunku do innych ludzi, w tym do siebie! Nigdy nie musisz pić zimnej kawy. Nawet podobno jest gdzieś na świecie taka jedna matka trojaczków, która zawsze piła gorącą kawę. Dziecko może chwilę poczekać. Najnowsze badania pokazały, że wpływ kawy na samopoczucie matki jest wprost odwrotnie proporcjonalny do możliwości pojawienia się zrzędzącej małpy w zamian. Podobnie ma się sprawa z prysznicem, uczesaniem włosów i zjedzeniem obiadu na siedząco. Warto wypróbować.
Do wykończonej matki – jeśli nikt Ci jeszcze dzisiaj tego nie powiedział – robisz naprawdę świetną robotę! Brawo Mamo! Wychowujesz człowieka, a to najtrudniejsza praca na Ziemi. Bez treningu i instrukcji obsługi. Czy pamiętasz o tym każdego dnia? Nawet wtedy, kiedy chcesz wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy, a potomka oddać do reklamacji? Dziecko rośnie, zmienią się problemy i priorytety. Musisz mieć siłę, żeby pokazywać swojemu dziecku, że spokojne wody nigdy nie nauczyły żeglarzy radzenia sobie ze sztormem. Złe dni, jak burze, miną. Uśmiechnij się więc do swojego małego złośnika, otrzep kolana i zasuwaj do przodu.
Do wykończonej matki – widzę Cię i mrugam Ci z oddali. Wpadnij na wino. Podobno wygładza szorstkie krawędzie macierzyńskich ścieżek. Wyciągniemy sobie nogi do góry, poklepiemy się po plecach i wzniesiemy toast. Za matki! Nasze mamy, za nas i za wszystkie przyszłe pokolenia matek. Mamy przechlapane 🙂
Zdjęcie: źródło
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!