Naprawdę można.

W tym roku nie napiszę o postanowieniach noworocznych, chociaż uważam, że warto je robić. Pomagają w obraniu właściwego kursu i uniknięcia poczucia straty czasu przez ciąg takich samych lat. Przede wszystkim jednak, postanowienia prowadzą do bardzo ważnego wniosku – widzisz wyraźnie to, co w Twoim życiu nie działa. Co powoduje, że nie jest ono takie, o jakim marzysz. I dlaczego dążysz do zmian.

Wierzę głęboko, że wszystko można zmienić. Oczywiście są takie rzeczy, typu wzrost, pochodzenie, czy rodzina, których zmienić absolutnie się nie da. Już przed końcem 2015 w poście „…I będę dla siebie lepsza w nowym roku” pisałam, aby sobie umieć w Nowym Roku odpuścić. Są rzeczy, które należy zwyczajnie zaakceptować. Kiedy przeczytałam listę moich postanowień na rok 2015 („To będzie dobry rok”) doszłam do wniosku, że właściwie wszystkie mogłabym przepisać na nowy rok. Może w końcu powinnam więc pogodzić się z tym, że przy trójce małych dzieci, kiedy każdy dzień kończy się totalnym wyczerpaniem i takim zmęczeniem, że nie mam siły oczu trzymać otwartych, nie będę bić rekordów w ilości przeczytanych książek. Prawda jest taka, że jeśli nie piszę albo nie jestem w kinie, zwyczajnie usypiam na stojąco. Nawet przy najlepszych lekturach.

Jeśli jednak w tych postanowieniach wychodzi, że jest coś, co mnie uwiera, co powoduje, że natrętne myśli odbierają mi zwykłą radość życia, potęgują jeszcze zmęczenie – walczę. To samo dzieje się z marzeniami i ambicjami. Małymi krokami można dojść do realizacji większych celów.

Na swoim przykładzie chcę napisać, że każde zachowanie można zmienić. Nie tylko swoje, ale i dzieci. Wymaga to bardzo dużo czasu. Wiem, o czym mówię. Oduczanie moich dzieci niektórych zachowań, które zwyczajnie zaczęły nam przeszkadzać lub okazały się złymi nawykami, zajęło tygodnie. Ciąg dni, w których mimo dyscypliny, nie udawało się od razu. Bywały też takie dni, że z lenistwa, czy braku jakichkolwiek postępów, zwyczajnie się poddawaliśmy. Tylko po to, aby na następny dzień znowu podjąć mozolne próby wprowadzenia zmiany.

Jeśli jest jakieś zachowanie Twojego dziecka, którego nie znosisz, a które sprawia, że jesteś zakłopotany, wściekły, brakuje Ci sił, to znak, że coś musi się zmienić. Ciągle gdzieś czytam, że „a no moje dziecko już tak ma”. Oczywiście, że istnieją kwestie genów ale bardzo wiele zachowań naprawdę da się zmienić, wcale nie są „po prostu takie”, już na stałe. W końcu dziecko rośnie i codziennie się uczy. Uczy się od Ciebie. Chodzenie późno spać, nawyki żywieniowe, pory drzemek, sposób zasypiania, upodobania, umiejętność dzielenia się. To są tematy, które wymagają wielu dni przygotowań, a potem starań i codziennego trudu wprowadzania ich w życie. Możliwe, że nawet walenia głową w ścianę. Ale warto. Warto odnaleźć lepszy sposób. Naprawdę można!

Zachęcam Was do zmian. Na lepsze. A to, czego zmienić się nie da, trzeba zwyczajnie zaakceptować i nie marnować na to energii. W tym roku walczę o lepszy czas na maratonie, o dalszy rozwój bloga i gubię 5 kilo. A Wy, jakie macie postanowienia? Trzymam za Was kciuki! Dobrego roku.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!