Mam nadzieję, że my matki w końcu się opamiętamy.

Bycie matką jest trudne. Łączy w sobie wiele sprzeczności, nieprzespanych nocy, bicia głową w mur, ale i radości, dumy i szczęścia. Paradoksalnie najtrudniejsze w macierzyństwie nie są tylko sytuacje bezpośrednio związane z dziećmi. Mam nadzieję, że my matki, w końcu się opamiętamy i przestaniemy robić kilka rzeczy. Naprawdę denerwujących. Ty przestań, ja przestanę i życie stanie się lepsze.

Przestańmy w końcu udawać perfekcjonistki.

Wiem, że to bodaj najtrudniejsze. Po pierwsze dlatego, że tych gorszych chwil bardzo się wstydzimy. Żyjemy w społeczeństwie, które nie wybacza matkom niczego. To dlatego w wielu kręgach nie wypada się przyznać do tego, że własne dzieci doprowadzają nas do rozpaczy, że jesteśmy często na macierzyńskim zakręcie, a zmęczenia kilku nieprzespanych lat wcale nie leczy jeden dziecięcy uśmiech. Nie wiemy jak pogodzić pracę z domowymi obowiązkami, dbaniem o związek i siebie. Nie można powiedzieć, że z bezsilności krzyknęłyśmy, dałyśmy żelki, żeby w końcu dało na chwilę spokój, a do snu usypiał ekran. Nie wolno, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto oskarży nas o bylejakość, nieogarnianie, nieporadność. Lepiej milczeć.

Po drugie dlatego, że nie nie ma się co chwalić rozwalonym na cały dom spaghetti, momentem dla siebie w kiblu, czy kolejną podróżą z dziećmi, podczas której o mało nie wyrwałyśmy sobie wszystkich włosów z głowy. Chwalimy się tym, co dobre, co niejako przez dzieci i nam wyszło. Czerwony pasek, biała sukienka, upieczone ciasteczka. Chcemy to pamiętać, z tych dni zbudować wspomnienia i pocieszki, że przecież nie jest znowu aż tak źle.

O ile zrozumiałe, jest to też szkodliwe. Bo kiedy mamy gorszy dzień, często się okazuje, że pocieszenia znikąd. Przestańmy udawać perfekcjonistki. Jest coraz lepiej w tym temacie, ale jednak daleko nam do macierzyńskiej prawdy. Pocieszmy się więc, że większość dzieci w wieku lat trzech nie mówi w kilku językach, nie zajmuje się samo z siebie rozwiązywaniem matematycznych łamigłówek i nie siada do fortepianu przygrywając rodzinie do wieczerzy klasyki muzyki poważnej, bez nut. Większość matek nie wie co to nuda, nie znają lekarstwa na bunt trzylatka i jednym z ich marzeń jest to, żeby się w końcu wyspać. Nie ma nic złego w tym, żeby się do tego przyznać głośno. Ja tak mam, Ty tak masz i ta Pani w warzywniaku też.

Przestańmy lizać kąty, kiedy ma do nas wpaść inna matka.

Wiem, że jest mnóstwo kobiet kochających porządek i codziennie sprzątających pod test białej rękawiczki. Podziwiam. Jest też wiele takich, które wstydzą się tego, że w ich domu często nie da się przejść. U mnie często tak było, kiedy dzieci były mniejsze. Po domu walały się klocki, misie, puzzle. To wszystko pod koniec dnia lądowało z powrotem na swoje miejsce, ale w dzień mój dom przypomniał plac zabaw. W końcu zabawki są do zabawy, nie do stania na półeczce. Teraz, w trakcie pandemii, też często tak było. Myta rano i wieczorem podłoga, przy pięciu osobach, psie i dzieciach, które stale kręcą się pomiędzy kuchnią a ogródkiem, w południe już znowu nadawała się do mycia. Przestałam się tym martwić, w końcu dom to nie muzeum. Kiedy idę do kogoś na kawę, nie sprawdzam, czy nie ma garów w zlewie, paprochów na dywanie i kurzu na lampie w salonie. Jeśli ktoś do mnie przychodzi z takim zamiarem, niech głośno tego nie mówi, bo go więcej nie zaproszę. Od jakiegoś już czasu sprzątam raczej po imprezach, na które przychodzą znajomi z dziećmi, a nie przed. Toż to syzyfowa praca!

Przestańmy ciągle przepraszać.

Przepraszamy, bo zdarza się nam narzekać. Przepraszamy za bałagan. Za nasze dziecko, które beknie przy stole. Przepraszamy za to, że czegoś nam się nie udało załatwić na czas. Przepraszamy, bo zapomniałyśmy, bo nie wyszło, bo coś się nie udało. Przepraszamy za brak perfekcyjności. Za lenistwo. Za niewyspanie. Za rozklejanie się. Za to, że nie potrafimy być w milionie miejsc na raz. Za nieumiejętność uchronienia naszych dzieci przed otartym kolanem. Matki to chyba najczęściej przepraszająca grupa! Bo nam się wydaje, że musimy być ten krok do przodu, musimy ogarniać, mamy być silne, wszystkowiedzące, przewidujące. A jeśli tak nie jest, musimy przepraszać. Czas przestać przepraszać za rzeczy, które w ogóle nie wymagają przeprosin. Nie da się przecież wszystkiego, to niemożliwe, dlaczego innym pobłażamy, a od siebie wymagamy?

Przestańmy zaprzeczać własnej intuicji.

Ile matek, tyle teorii. Mało tego, z każdej strony wyrastają kolejni specjaliści od wychowania dzieci. Jeden psycholog każe spać z dziećmi, drugi twierdzi, że dziecko od początku musi mieć swoje miejsce. Jedni pediatrzy radzą odpieluchować jak najszybciej, inni mówią, że najlepiej czekać, aż dziecko samo będzie gotowe. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wszyscy mają rację. A w tym morzu teorii pływają matki, które co chwilę dostają sprzeczne komunikaty pod rozwagę. Tylko czemu nie wierzą własnej intuicji? Czemu nie robią po swojemu? Skoro nie ma instrukcji obsługi wychowania potomka, jakim prawem sądzimy, że tą samą sztywną normą uda się okiełznać każde dziecko? Czy to nie jest tak, że na jedne dzieci coś działa, na inne nie? Jednym matkom coś pasuje, a coś przeszkadza? Słucham, biorę pod rozwagę i wyciągam tylko to, co sprawdza się u mnie. Obserwuję siebie i moje dzieci, nie podręczniki, a prawdziwe, życiowe sytuacje. Reszta zupełnie mnie nie interesuje. Nawet gdyby ktoś twierdził, że coś działa w 99%, nie bałabym się zaryzykować, że jestem w tym 1% wyjątków.

Przestańmy czuć się wiecznie winne.

Wyrzuty sumienia wyrastają jak pryszcze na tyłku. Są, zawsze. Bo większości z nas wydaje się, że przecież mogłyśmy inaczej, lepiej, matki nie miewają gorszych dni. Świetnie napisała ostatnio Ilona z mumandthecity.pl – kiedy zastanawia się, czy jest dobrą mamą, jej mąż pyta, czy sama chciałaby mieć takie dzieciństwo jak jej dzieci? Ja bym chciała mieć takie dzieciństwo jakie daję swoim dzieciom. Może więc czas porzucić te wieczne wyrzuty sumienia. Idziemy do pracy, bo za darmo nic nie ma. Odpoczywamy, by potem znowu bawić się z dziećmi. Denerwujemy się, bo jesteśmy tylko ludźmi. I tak dalej. To normalne.

Napisałabym jeszcze, żebyśmy przestały oceniać inne matki, ale już straciłam na to nadzieję. To się nie wydarzy. Możemy jedynie mniej się tym wszystkim przejmować.

Mam nadzieję, że my matki w końcu się opamiętamy i w końcu przestaniemy robić te kilka rzeczy. Nie przepraszam za to, że żyję, nie udaję perfekcyjnej matki idealnych dzieci, ufam swojej intuicji, a wyrzuty sumienia zagłuszam głośnym śmiechem. Spróbujesz?

 

Zdjęcie: https://unsplash.com/photos/ydGsJIFNTfA

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.