Po co straszyć przyszłe matki?

Na pewno to znasz. Te groźby, że Twoje życie się skończy, staniesz się teraz znerwicowaną, przywiązaną do zlewu dzikuską, dzieci wyssają z Ciebie resztki energii, zrobią syf w domu, wyczyszczą konto, pozbawią figury i skłócą z mężem. Po co straszyć przyszłe matki? 

Nie potrafiłabym nikomu powiedzieć, jak to jest urodzić dziecko, bo zwyczajnie nie wiem. Nie mam bladego pojęcia jak to jest mieć skurcze, przeżyć trzydziestogodzinny poród, karmić dziecko na żądanie piersią przez kilkanaście miesięcy. Po prostu nie wiem, bo sama tego nie przeżyłam. I jest mi całkiem dobrze z myślą, że umrę w błogiej nieświadomości.

Może dlatego nie mam zamiaru nikogo straszyć, ani z dobroci serca uprzedzać, jak to bardzo przekichane staje się życie, kiedy wdepniesz w pieluchy.

Wielu jednak ludzi odczuwa fizyczną potrzebę współodczuwania. Tak bardzo zaskakuje ich rodzicielstwo, że chcą w tej niedoli mieć jakieś znajome twarze. Albo tak bardzo czują, że niektóre płaszczyzny życia wymykają im się spod kontroli, że potrzebują jakiegoś usprawiedliwienia dla swojego burdelu w domu, kiepskich wyników w pracy, permanentnego zmęczenia, czy zaniedbania. To dlatego pada to magiczne, wredne, przez nikogo nie lubiane, złowieszcze „zobaczysz”.

To się zaczyna długo przed dziećmi! Zobaczysz jak pójdziesz na studia, zobaczysz jak weźmiesz kredyt, zobaczysz jak zaczniesz pracować, zobaczysz, jak będziesz mieć dziecko, a potem zobaczysz, teraz małe, ale jak zacznie raczkować, a w ogóle to przy dwójce to dopiero jest hardcore, a jak już masz tą dwójkę, to zobaczysz, co będzie, jak będziesz mieć w domu nastolatka! A wnuki, stary, to jest dopiero wyzwanie! I tak do usranej śmierci!

Tak naprawdę nie wiadomo, co kieruje ludźmi. Może myślą, że decydujący się na dziecko dorośli sami urodzili się wczoraj i sądzą, że wydanie na świat i wychowanie potomka to bułka z masłem i nie wiąże się z żadnym trudem? Strasznie, że już nigdy nie zaznasz spokoju, nie usiądziesz, będziesz mieć zawsze hałas, burdel i debet na koncie? Przecież to jest dużo straszniejsze niż opieka nad noworodkiem!

A może tak się stanie, że to „zobaczysz”, ta groźba i straszna wizja nigdy nie nadejdzie? Wiele rzeczy, które przepowiadają inni, nigdy się nie spełnią, bo każdy mierzy życie swoją miarą. Jedni boją się latać, inni nie boją się pająków, jedni są śpiochami, inni nie muszą w ogóle odpoczywać.

To samo jest z rodzicielstwem. Mnie na przykład każdy pyta, jak przeżyłam ten pierwszy rok życia z trojaczkami. Serio? Ten rok z tych ośmiu był najłatwiejszy! Moje dzieci dużo spały, jadły, spały, jak opanowałam rutynę, byłam „w domu”. Chodziłam na spacery, gotowałam obiadki, szybko znowu byłam zadbana i całkowicie kontrolująca własne życie. Teraz to zupełnie co innego. Teraz w domu mam trójkę temperamentnych dzieci, które potrzebują ode mnie milion razy więcej niż ciepłe mleko o określonej porze. I ja często nie mam pomysłu na wiele sytuacji. Teraz naprawdę jest mi ciężko, wcale nie w tym pierwszym roku. Kiedy to mówię, ludzie uważają, że udaję, że się zgrywam, że może przesadzam. A ja dokładnie tak czuję.

Prawdopodobnie mamy trojaczków teraz już mają zupełnie inną sytuację niż ja wtedy. Na plus to, że w erze mediów społecznościowych mogą podejrzeć mamy w podobnej sytuacji na całym świecie. Na minus to, że nie unikną porównywania się do innych. A to porównanie często wypadnie na minus. Dodaj do tego poporodowe hormony i już kiepski nastrój i poczucie beznadziei gotowe. Jak dojdą do tego momentu, w którym ja jestem teraz, też będą miały inaczej! Przecież inaczej czują, decydują, mieszkają, podejmują zupełnie inne kroki, niż ja. Jak więc mogłabym im coś radzić? Przed czymś straszyć? Po co?

Pamiętam taką sytuację, kiedy zapięta na ostatni guzik garnituru, po drodze do korpo, pojechałam do koleżanki w odwiedziny. Pół roku wcześniej urodził jej się syn, była godzina 12 (zaczynałam wtedy pracę o 14), a ona i jej teściowa przyjęły mnie jedna w piżamie, druga przy desce do prasowania spod góry ciuchów. W zlewie piętrzyły się gary, na stole leżały porozwalane naczynia ze śniadania, synek spał, a one były w popłochu i rosypce. Jestem wdzięczna, że ona wtedy nie opowiadała mi jak to przekichane jest mieć dzieci, że zobaczę jak będę wszystkiego miała dość, jaki będę miała syf, nadwagę i brak energii. Dopiero po latach zrozumiałam, że to wielki dar, że ona mnie wtedy przyjęła tak, jak stała. Taki miała dzień, musiała bardzo komfortowo się ze mną czuć, bo nie musiała nikogo udawać. Ile razy sama miałam takie dni, już jako matka? Mogła się żalić, a zrobiła kawę i gadałyśmy o bzdurach, jak zwykle, ani raz się nie poskarżyła, nie narzekała, nie straszyła, że a sama zobaczę, chociaż przecież widziałam jak na dłoni co i jak.

Bo takie jest macierzyństwo. Siedzisz po czubek głowy w bagienku codzienności, ale kochasz to swoje dziecko i nie zamieniłabyś tego na nic innego. Tak już zwykle jest.

Pozwólmy więc każdemu świeżakowi napisać własną historię. Każda jest inna, każda jest piękna. Jest taki fragment poradnika dla matek, który zawsze mnie śmieszy. Jedziesz ze znajomymi nad jezioro. Jest piękny dzień, ale jest już wrzesień, nie ma już wielkiego upału. Woda zachęca do wskoczenia, choć wydaje CI się, że może być zimna. W końcu ktoś skacze. Krzyczy z zimna, w moment robi się fioletowy, szczęka zębami. I wtedy ktoś z pomostu woła – zimna? Nie! Cieplutka, skacz, pada z wody.

I jak już wszyscy będziemy po pachy siedzieli w tej lodowatej wodzie, szczerze się pośmiejemy z tego, że tak elegancko daliśmy się złapać na dzidziusia. Ha!

Rodzicielstwo jest niepowtarzalną życiową przygodą. Dla każdego jednak zupełnie inną. I tylko jedno jest pewne – dzieci wszystko zmieniają. Bardzo często na lepsze! Nie ma sensu nikogo ani straszyć, ani uprzedzać. Bo i po co. Po co straszyć przyszłe matki?

Zdjęcie: źródło

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.