Jak być mężem Polki?

Ach ta nasza Polska taka piękna. W końcu, nic dziwnego – Polska jest kobietą, a Polki, jak wiadomo, najpiękniejsze. To dlatego bardzo często obcokrajowcy przepadają i zakochują się w Polkach, które biorą sobie na żony. Piękne, zadbane, rodzinne, kochające, zaradne, takie mamy opinie na świecie. Dla początkującego obcokrajowca zderzenie z kulturą polską może jednak być lekko szokujące. Jak być mężem Polki?

Polki się stroją.

Na przykład mój mąż, rodowity Australijczyk, chętnie chodziłby wszędzie w spodenkach i japonkach. Mieszkając 10 lat w Polsce nie mógł się nadziwić, że ludzie są tak wystrojeni w codziennych sytuacjach, w pracy, w sklepie. Co robić, skoro Polak lubi się pokazać. Nawet w lecie chętnie zaprezentuje, że ma pasujące do sandałów skarpetki i reklamówkę z logo ulubionego sklepu.

Tymczasem taki Australijczyk potrafi do supermarketu wskoczyć bez butów, a strojem narodowym Australijek są getry, w których chodzą głównie te, które aktywność fizyczną miały ostatnio w podstawówce. Jak być mężem Polki? Pożegnać się z nadmiarem gotówki – pójdzie na torebki i buty. Wygląd przecież kosztuje!

Kapcie, laczki, bambosze, papucie.

W polskim domu panuje kult dywanu i jak się do kogoś wchodzi, trzeba ściągnąć buciory. Każda szanująca się gospodyni ma oczywiście w szafce kapcie dla gości. Kapcie w każdym regionie noszą inną nazwę i są wizytówką polskiego domu. To nic, że zalatują jeszcze girą wujka Zenona, który w papućkach paradował w ostatnią Wielkanoc. Jest to dość obrzydliwy zwyczaj, ale nie ma rady. Trzeba brać, jak dają i w butach na polskie salony się nie wybierać. Gdzie z butami??

Kawa czy herbata.

W Polsce, kiedy tylko wchodzi się do kogoś do domu, zaraz jak tylko przywdziejemy laczki, od razu pada pytanie: kawa czy herbata? Zawsze. I żebyś się nie ważył nie wziąć, a nie daj Boże nie mieć, tudzież nie zaproponować. Obraza majestatu gotowa.

Kubeczek.

Przeciętna polska dziewczyna ma ulubiony kubeczek. Żeby ino jeden! Kubeczek inny jest do kawy, inny do herbaty z cytryną, inny do ziółek, inny na herbatkę owocową, inny do kakao i jeszcze inny jak chce się po prostu napić wody. Trzeba się pilnować, żeby kawki nie zrobić w tym na ziółka, bo zamiast miłego gestu będzie foch.

Porcelana i kryształy.

Pozostając w klimatach domowych – w każdym polskim domu jest porcelana i kryształy. Najlepiej wyeksponowane w meblościance za szybką. Oczywiście nikt tego nie używa, jest tylko do oglądania, choć wątpliwych walorów estetycznych rodem z PRL. No i oczywiście do czyszczenia, które odbywa się dwa razy w roku – na Wielkanoc i na Boże Narodzenie. To mycie szkła jest najbardziej przez wszystkich znienawidzoną czynnością, którą człowiek sobie obiecuje, że swoich dzieci męczył nie będzie. A potem na ślub dostaje porcelanę, w spadku po dziadku kryształy, kładzie to wszystko za szybkę, bo jak to takie drogie na co dzień używać i nim się zorientuje, już na Wielkanoc pucuje wazony…

Kosz pod zlewem.

W polskim domu pod zlewem musi być kosz na śmieci. Problem zaczął się pojawiać w momencie, kiedy trzeba było zacząć stosować recycling, bo się nijak te wszystkie kosze nie mieściły. Problem został jednak bardzo szybko rozwiązany – nie mieszczące się pod zlewem śmieci można spalić w kominku przecież! Kosz pod zlewem musi być, inaczej nikt by sobie z papierkiem do kosza nie mógł trafić.

Polska języka, trudna języka.

„Two” to po angielsku zawsze dwa. A w Polsce dwa to może być dwie, dwoje, dwojgu, dwaj, dwóch, dwoma, dwójkę, dwójce. Oszaleć można i właściwie nawet rodowity Polak nie zawsze wie, czy mówi się sweter, czy swetr. Wybitny autorytet, językoznawca, profesor Miodek, zapytany o radę odpowie – obie formy są poprawne. Czyli dalej wiesz, że nic nie wiesz. I bądź tu mądry.

Co prawda w innych językach również występują trudności, na przykład takie angielskie słówko „set” ma ponad 250 zastosowań, ale i tak polski wygrywa – ilość zastosowań znanego KAŻDEMU obcokrajowcowi, prastarego słowa „kurwa” do dziś jest liczona.

Disco polo.

Tak się wszyscy śmieją z disco polo, że to taka prostacka muzyka, a przecież Sławomir, Bayer Full, Boys, Weekend, czy inne Shazzy i Zenki to czerpią inspirację od najlepszych światowych wokalistów! „Och kochanie, kochanie, och kochanie, kochanie, yeah”! Brzmi znajomo? No właśnie, a to sama Britney z hitu wszechczasów „Uderz mnie kochanie jeszcze raz”. A potem wszyscy polewają się szampanem i już “będzie zabawa, będzie się działo”. Tylko może nie w Sylwestra w Zakopanem, bo to przymarznąć wszystko może…

Żarcie.

Trzeba jeść, trzeba pić. Na polskich imprezach, które organizuje się z motywem przewodnim „zastaw się, a postaw się”, je się do upadłego, a że śledzik lubi pływać, to wiadomo, że trzeba też podlać. Najlepiej wódką. I nie waż się odmawiać! Polacy uważają, że kto nie pije, ten kapuje, kto nie pije wódki, ten dupa, a kto nie je, ten na pewno chory, albo jakiś dziwny, może wegetarianin, czy co. Obcokrajowiec żeniący się z Polką musi sobie poćwiczyć rozciąganie żołądka – mąka, ziemniaki, mąka z ziemniakami, czyli ruskie, golonka, kapusta, smażone schabowe, kiełbasa, bigos, żeberka na metr, a na to wszystko zasmażka, taka lekka ta nasza narodowa kuchnia, mniam. To dlatego obraz rodaków w polskiej telewizji prezentuje się uroczo – wzdęty i zaparty.  Przeżyciem na skraju grozy może być pierwsza polska Wigilia. 12 potraw, w tym śledzik, kompot z suszu i karp, czyli ryba, której w cywilizowanym świecie człowiek się raczej dobrowolnie nie tyka, bo śmierdzi mułem. A w Polsce rarytas.

Rodzina.

Polska rodzina nie aplikuje filtrów. Przy stole, pomiędzy śledzikiem, a setką, dostaniesz i pytanie o pożycie seksualne, wielkość kredytu i sympatie polityczne. W Polsce jak się żenisz z dziewczyną, żenisz się też z rodziną. Znajdziesz ją wyskakującą z lodówki i nocującą pod Twoim materacem. Skoro wchodzisz do rodziny, to co się dziwisz. Najwyżej zostanie w rodzinie!  

Także ten, chłopaki, jest wesoło. Nie zniechęcajcie się, Polki są piękne. Najlepsze. Musicie troszkę się tylko podszkolić i dacie radę. Mój mąż nadal z lekką zgrozą wspomina swoją pierwszą Wigilię, AD 2003, po której głodny, ale z kolędą na ustach (której nikt mu nie potrafił przetłumaczyć,) po ciemku i przy minus dwadzieścia, brnął przez śniegi do Kościoła na pasterkę. Mąż trzyma za Was kciuki. Jednego właściwie, bo z drugiej ręki nie wypuszcza schabowego. ?

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.