Apel do teściowej, matki i zgryźliwej sąsiadki.

Zdarzyła mi się taka sytuacja  – zachowujące się niewłaściwie własne dziecko na oczach czterech starszych Pań wzięłam na stronę i spokojnie, aczkolwiek stanowczo wytłumaczyłam mu, dlaczego źle się zachowuje. Kiedy zadowoleni, po dojściu do kompromisu, wracaliśmy na plac zabaw, usłyszałam w oddali „A bo to teraz tak wychowują, bezstresowo. Nie to, co w naszych czasach, człowiek w dupę dał i był spokój”. 

Droga Halino, Zdzisiu i Gieniu – ten post jest do Ciebie!

W naszych czasach wiadomo już, że bicie niczego nie uczy. Właściwie wiadomo było to już za Twoich czasów, ale nie istniała wokół tego medialna nagonka, więc może ominął Cię ten temat. Nie myśl sobie jednak, że ominął Twoje dziecko, które jak tylko zaczęło coś kumać, kalkulowało w głowie „wejdę na ten dach to będę królem podwórka, będzie frajda, co mi tam dwa klapsy od mamy za karę”. Te klapsy nie nauczyły Twojego dziecka niczego oprócz tego, że matka jak już nie ma innego sposobu to bije, bo jest silniejsza.

Wiem, że codziennie krytykujesz młodych, że tylko im te komórki i Internety w głowie. Nie miałaś Internetu, czy komórki, ale to nieprawda, że byłaś ze swoim dzieckiem 24 godziny na dobę. Normalne było to, że odkąd dziecko samo umiało ustać na nogach, bawiło się w grupie innych dzieci na podwórku czy pod blokiem. GODZINAMI. Wiadomo było, że te starsze się zaopiekują i krzywdy zrobić nie dadzą. A Ty w tym czasie spokojnie gotowałaś w domu obiad, paliłaś fajki z sąsiadką przez balkon albo oglądałaś Niewolnicę Isaurę. Nie bałaś się pedofilów czy porwań, choć przecież były, nie mówiło się o tym, więc się tym zbytnio nie przejmowałaś, jak wszyscy.

To prawda, że nie sadzałaś dziecka przed telewizorem, żeby oglądało bajki. W telewizji nie było wtedy bajek, a jedyna, która była, była świętością i na łeb, na szyję leciałaś na nią do domu, żeby dziecko sobie chociaż tego Reksia zobaczyło. W dzień zajmowałaś się jednak swoimi sprawami, a dziecko puszczałaś samopas. Nie miałaś kreatywnych zabawek, ciekawych książeczek, czy nagonki z netu, co już Twoje dziecko powinno było opanować. Rosło zdrowe, jak każde inne i to było najważniejsze. Sadzałaś na Frani i była głupawka z wirowania, ot rozrywka. Dziecko całymi dniami pałętało się po domu, każdy z nas zna o sobie historię upadku ze schodów, wypadnięcia z wózka, oblania się gorącą wodą. Była zabawa, czasem chwile grozy. Ot, życie po prostu, jest co wspominać. Dzisiaj za takie wybryki znalazłabyś się w Uwadze TVN. No serio, no.

Nie podoba Ci się to, że nie pozwalamy naszym dzieciom dawać nieograniczonych ilości słodyczy i karmić stale budyniem. Ty karmiłaś i wyrosło i dobrze było. Zgoda. Nie zapominaj jednak, że jajka miałaś prawdziwe, od kury, mięso z uboju na wsi, mleko od krowy, a chipsy, słodycze, gumki mamby, lody we wszystkich kolorach i żelki nie istniały. Nie miałaś więc jak karmić swojego dziecka chemią, bo jej po prostu nie było, nawet w jedzeniu.

Stale wygłaszasz pogląd, że młodym to tylko rozrywki w głowie, ciągle by tylko po świecie latali, a dziecko to wychowa niania. W Twoich czasach dzieci podrzucało się do teściów czy do babci. W naszych czasach wie się już, że dzieci to nasz problem, a nie problem naszych rodziców. I oni, po trudzie wychowania nas, latach pracy i często ciężkim życiu, na emeryturze mają prawo skosztować życia, odpocząć, a nie latać za wnukami. Należy im się i kolacja na mieście i kino i nawet wakacje! To nie to, co kiedyś, kiedy dzieciaki na całe lato odwoziło się na wieś do dziadków. Może tak nie robiłaś? Nie wierzę. Normalne było to, że mieszkając w bloku wychodziłaś wieczorem, zostawiałaś dziecko samo w domu, na które od czasu do czasu miała zerknąć sąsiadka. Albo ciągnęłaś dzieciaki do znajomych na imieniny. Jak zasnęły, po nocy się je do domu jakoś przeniosło, często chwiejnym krokiem. Nikt z tego powodu afery przecież nie robił. Nikt Cię nie krytykował, bo robili tak wszyscy.

Mówisz, że młodym to tylko kariera w głowie. W czasach PRL było jednak o tyle łatwiej, bo czy się leżało, czy się stało, pensja się należała. Z pracy w biurze przychodziło się do domu z zakupami, które zrobiło się w przerwie na kawę – niech petenci czekają! Pokus też za bardzo nie było, bo wczasy nad morzem dawał zakład pracy, a jak ktoś już był bogaczem to na te Węgry czy Bułgarię zawsze go było stać.

Ciągle krytykujesz nowoczesne kobiety, że im się emancypacji zachciało, że obiadu mężowi nie zrobią, że kapci nie podają, nie sprzątają same i nawet często na zakupy chłopa z dzieckiem wysyłają. Za Twoich czasów facet szarmancki był a i w domu wszystko umiał zrobić. A teraz często tak jest, że gwoźdź sobie same musimy wbić, bo on wtedy idzie na pedicure. W końcu jest równość, o której Ty tylko marzyłaś w najdzikszych snach.

Halina, Ty weź się kobieto, ogarnij. Dzisiaj, tak jak i za Twoich czasów, matki codziennie popełniają błędy. I będzie tak w kolejnych pokoleniach, bo przyjdą nowe poglądy i mody. Ale daj żyć! Każde czasy są fajne, bo są nasze. Zamiast dawać młodym argument do nazywania Cię starą rozpadówą, wołem, który zapomniał, jak to cielęciem był, pozwól matkom wychowywać dzieci po swojemu, tak jak umieją najlepiej. A sama wypinaj pierś do przodu i na dancingu w sanatorium nie czekaj na „Panie proszą Panów”, tylko podbijaj do Pana Gienka. W naszych czasach kobietom to już wypada!

Foto: http://www.bigstockphoto.com

Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym. Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka. Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco. Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek plaży i butów do biegania znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i kawy!