Odkąd znowu postanowiłam pomyśleć o swoim zdrowiu i dodatkowo, niejako ze skutkiem ubocznym, schudłam 5 kilo, nie mogę się odpędzić od pytań i komentarzy. Jak to zrobiłaś? Co to za dieta cud? Poradź mi coś! Co robić? Na drugim końcu tych pytań są komentarze, a właściwie wymówki. Ja tak nie potrafię. Ja bym nie mogła. Nienawidzę ćwiczyć. Nie mam czasu na sałatki. W końcu przemyślałam temat i spisałam moje przemyślenia. Ułożyły się samoistnie w listę mitów, które spokojnie mogą posłużyć za odpowiedź na najczęściej pojawiające się pytanie: „Dlaczego nie możesz schudnąć”?
Ten tekst wcale nie będzie afirmacją boczków, peanem na cześć masła i piękna bez względu na rozmiar. Nie. Bo jeśli do szczęścia potrzebujesz minus 10 kilo to proszę bardzo. Ja swoje wiem. Mimo tego, że zaakceptowałam swoje pełne uda i nadmiar skóry na brzuchu, walczę z grawitacją, a co kilka miesięcy z tyłkiem, który nie chce się dopiąć w ukochanych dżinsach. I jako nieliczna nie powiem tutaj “kochaj się taką jaką jesteś”. Jasne. Kochaj. Ale jak Ci przeszkadza sadełko, nie lubisz siebie z nadmiarem kilogramów i chcesz się lepiej poczuć, to walcz. Do rzeczy. Dlaczego nie możesz schudnąć, choć kupiłaś już zestaw ćwiczeń od Ewki, a w torebce masz chipsy z jarmużu?
MUSISZ JEŚĆ
Gdybym była słynną instruktorką fitnessu, powtarzałabym to na okrągło, od tego zaczynałabym każdą swoją wypowiedź i każdy jeden trening, każde zdjęcie mojego wysportowanego tyłka podpisywałabym hasztagiem #musiszjeść. Żeby schudnąć, musisz jeść. Jeść w regularnych odstępach czasu zróżnicowane posiłki, dopasowane do Twojej wagi, trybu życia i celu. Tak, tak, celu. Bo jedni chcą schudnąć, drudzy oczyszczać, a jeszcze inni tylko zdrowo się odżywiać. Pani siedząca za biurkiem przez 8 godzin dziennie, której jedyną aktywnością fizyczną jest tłuczenie kotletów na niedzielny obiad, potrzebuje mniej kalorii niż karmiąca matka rocznych bliźniaków, które właśnie rozpierzchły się po domu. Bądźmy szczere i w końcu przestańmy się same oszukiwać. Jeśli to czytasz, prawdopodobnie jesteś osobą dorosłą. Minęły czasy, kiedy mamusia podała Ci do łóżka śniadanko, wyprasowała, wyprała, pod nosek podstawiła, podwiozła i jeszcze plecak do szkoły poniosła. Prawdopodobnie masz masę obowiązków i dlatego, jak każdy ciągnik, potrzebujesz paliwa. Czyli żarcia. Listek sałaty na śniadanie, pomidor i dwie rzodkiewki na obiad i litr wody na kolację zwyczajnie nie wystarczą. To znaczy wystarczą do momentu, aż Twój głód i frustracja nie zaciągną Cię w okolicach północy do lodówki i nie pozwolą od niej odejść, dopóki nie zeżresz wszystkiego, co się w niej znajduje, w dowolnych kombinacjach, na ciepło i na zimno, przegryzane mieszanką zapasów z kuchennych szafek. Zachcianki ciężarnych to pikuś przy zachciankach osób, które się odchudzają. Pod osłoną nocy wracają pragnienia eklerka i kurczaka w panierce. Dlaczego nie możesz schudnąć? Bo jesz za mało i zdecydowanie za rzadko!
WCALE NIE MUSISZ ĆWICZYĆ
Główną wymówką osób, które nie mogą schudnąć, jest nienawiść do sportu. Nienawidzę biegać, dlatego jestem gruba, powtarzają sobie gładząc potrójny podbródek. Kumam to doskonale, bo za każdym razem, kiedy biegnę, myślę sobie, że już całkiem upadłam na głowę i nie wiem co mi się nie podoba w leżeniu przed telewizorem w czułym uścisku z paczką chipsów. Jest jednak doskonała wiadomość dla osób, które na myśl o założeniu sportowego obuwia dostają drgawek. Figura to zasługa ćwiczeń tylko w 30%! Reszta, czyli aż 70%, to zasługa żarcia. Jeśli więc chcesz schudnąć, marsz do kuchni, a nie na siłkę! Ta wiadomość jest podwójnie dobra, bo jeszcze wiąże się z nią oszczędność pieniędzy – na karnet i na ciuchy. Przecież w modnym klubie byle jak ubrana się nie pokażesz, a po kuchni paradować możesz nawet w piżamie i w starym dresie. Oczywiście cały czas mówimy o chudnięciu, bo jeśli dodatkowo chcesz, żeby ten chudszy tyłek był jędrny i zgrabny – nie ma zlituj, bez ruchu to se neda. Jeśli zmusisz się do machnięcia nogą lub ręką, schudniesz też szybciej.
SCHUDNĘ, JĘŚLI WYELIMINUJĘ TŁUSZCZ I GLUTEN
Po pierwsze – odstawianie czegokolwiek nigdy nie działa. Bo organizm ludzki jest takim małym dożarciuchem i jeśli tylko coś sobie odstawisz, weźmy na przykład chleb, to po trzech dnia postu chleb będzie Ci się śnił, a w sklepie będzie Ci się wydawało, że każdy wyperfumował się zapachem świeżo pieczonych grahamek, obficie posmarowanych masełkiem i maczanych w smalcu. Po drugie – tłuszcz jest Ci potrzebny, bo bez niego ciało zwyczajnie nie funkcjonuje prawidłowo. Oczywiście chodzi o dobrej jakości tłuszcz, pochodzący z tłustych ryb, awokado lub orzechów, a nie pączusiów z lukrem. Po trzecie – ograniczanie glutenu, jeśli nie jest się na niego uczulonym, jest głupotą i może mieć opłakane konsekwencje. Dlaczego nie możesz schudnąć? Bo wierzysz w głupoty wyczytane w necie, które obiecują minus 10 kilo w trzy dni.
NIE POTRZEBUJĘ DIETY, PO PROSTU ZREZYGNUJĘ Z KOLACJI
Częściowo jest to prawda, bo najważniejszy jest umiar i żadna krótkotrwała, modna dieta, nie zastąpi racjonalnego żywienia i zdrowego trybu życia. Prawda jest jednak taka, że dietetycznej żonglerki trzeba się nauczyć. Kalorie, makro składniki, odstępy między posiłkami, właściwe połączenia produktów, to wszystko jest istotne. Ważne jest też poznanie własnego organizmu. Może się okazać, że rzeczywiście najlepsze rezultaty i płaski brzuch uzyskasz, kiedy nauczysz się jeść lżejsze kolacje. Moje ciało na przykład zupełnie nie toleruje komercyjnych słodyczy. Jak zjem pączka, momentalnie wyrasta mi warstwa cellulitu nawet na uszach!
Warto rozpocząć od zapisywania wszystkiego, co się zjada. Każda osoba, która przez kilka dni przeprowadziła ten eksperyment, jest w szoku. No bo niby zjesz mały jogurcik na śniadanie, więc super, na propsie, ale pomiędzy tym jogurcikiem, a sałatką na obiad (no przecież jesteś na diecie, helloł), połkniesz tu pół kanapki przez dziecko nie dojedzonej, wciągniesz kawałeczek ciasta, co go szkoda wyrzucić, pięć czekoladek, bo Halinka w biurze częstuje i wypijesz trzy duże kawy z mleczkiem skondensowanym, po jedyne pińćset kalorii każda. Dlaczego nie możesz schudnąć? Bo „prawie” nic nie jesz. Czyli prawie jesteś na diecie. Jeśli nadal wierzysz, że drożdżówka to zdrowe śniadanie, na diecie nie wolno jeść ziemniaków, a hummus to jakaś bliskowschodnia religia – poradź się ekspertów, bo o diecie wiesz tyle, co ja o cenie jajek w Chinach.
DIETA JEST WSTRĘTNA. DIETA JEST DROGA. DIETA JEST SKOMPLIKOWANA. DIETA ZABIERA DUŻO CZASU.
Srały muszki będzie wiosna! Dieta od słynnej trenerki – 97 zł na 100 dni. 100 dni szczegółowych posiłków na każdy dzień. Czyli kilkaset przepisów na zdrowe dania. Jeśli masz tak, jak ja, czyli że gotujesz obiad na dwa dni, a jak w niedzielę wieczorem zrobisz miksturę płatków śniadaniowych, to starcza Ci do piątku, to takie przepisy na 100 dni spokojnie obskoczą Ci cały rok za cenę 30 groszy na dzień. Niezły deal, prawda?
Każda super fit kobieta wie, że nikt nie ma czasu stać przy garach godzinami, a więc i przepisy ewaluowały i stały się prostsze, smaczniejsze i przygotowane ze składników, które kupisz w Biedrze. Jasne, nadal się zdarza, że któraś mądra głowa, która jako życiowe przeznaczenie obrała wygląd swojego tyłka w bikini, wrzuci przepis, w którym wykorzystuje się dziwnie brzmiące, magiczne substancje typu maca (wtf), karob (czy tylko mnie się wydaje, że to brzmi trochę jak wrzód), czy inne goji po jedyne sto milionów monet za kilo, ale na szczęście zwykle nachodzi ją moment opamiętania i pod gwiazdką, maluteńką czcionką jest dopisek: opcjonalnie. Tak więc olej bez wyrzutów.
Wypróbowałam setki diet i mogę przyznać bez bicia: jeśli tylko chcesz, możesz spokojnie jeść smacznie. Mało tego – może te dania jeść Twoja rodzina. Moja je i bardzo im smakuje. Musisz tylko czytać i myśleć. Koktajl ze szpinaku i jarmużu może nie podejść kilkulatkowi. Ale jeśli wybierzesz wersję z malinami i bananami, może się szybko okazać, że to będzie ulubione drugie śniadanie dla całej rodziny. W ostatnim miesiącu schudłam 5 kilo i na kolacje, zgodnie z dietą, podawałam pieczone mięso lub rybę, ziemniaki, ryże, kasze i warzywa. Czyli normalne żarcie, nie jakieś wymyślane potrawy z kosmosu.
DIETA TO KARA ZA GRZECHY
Dlaczego nie możesz schudnąć? Bo się katujesz, zamiast wierzyć w umiar i racjonalne argumenty. Żadna dieta nie działa, jeśli jest krótkotrwałym zrywem. Bo to jest tak, jak z tym chłopakiem, który ma nieświeży oddech. Nawet jeśli ubierze się w Gucci, spryska Diorem i wsiądzie do Porsche, nadal każda laska się skrzywi, kiedy tylko otworzy usta. Nawet jeśli zakatujesz się na śmierć, dieta się skończy, schudniesz, ale zaraz, zgodnie z regułą „odbiję to sobie”, przytyjesz z nawiązką. Jeśli kochasz jeść, Twoim życiowym mottem jest hasło, że kochanego ciała nigdy nie za wiele, pora przestać się katować i powtarzać te głupie wymówki. Jesteś pulchna i dobrze Ci z tym? Wspaniale. To Ty jesteś osobą, która decyduje o sobie, nie okładki i metki z napisem „rozmiar S”. Jeśli jednak marzysz o tym, żeby schudnąć, pora zabrać się za siebie. Byle z głową. Twoja motywacja do osiągnięcia celu jest najważniejsza i jeśli coś Ci się tutaj pofika, to się nie uda. Bo przy najmniejszym niepowodzeniu, a będzie ich wiele, przepadniesz z kretesem. Nie chcesz schudnąć, żeby zaimponować Jolce spod czwórki, czy dlatego, że wszyscy się odchudzają przed Sylwestrem. Chcesz schudnąć dla siebie. I, traktując się z szacunkiem, dajesz sobie odpowiednio dużo czasu, żeby i to zadanie w swoim życiu wykonać zakładając realne ramy czasowe. Twoje dziecko każdy etap rozwojowy przechodzi etapami. Dlaczego Tobie się wydaje, że z dnia na dzień zmienisz swoje nawyki?
W życiu nie chodzi o to, żeby mieć, pomimo genów, rozmiar 0 i być wiecznie wkurwioną, głodną frustratką. Chodzi o to, żeby zdrowe ciało, doskonałe samopoczucie i wysoka samoocena pozwalały Ci na pełnię życia. I za to zawsze będę trzymała kciuki. Do dzieła. Jeśli mnie, przy moim uwielbieniu do wina, sera i czekolady się udało, Tobie na pewno też się uda!
Zdjęcie: źródło.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!