Chłopcy są silniejsi, a dziewczynkom nie wypada! Kiedy byłam mała, dokładnie tak mówiło się chłopcom, że są silniejsi, że muszą ustępować i opiekować się dziewczynkami. Dziewczynkom zaś w kółko powtarzało się, że czegoś im nie wypada, bo przecież jesteś dziewczynką! To chłop ma ponieść, gwóźdź wbić, zarobić. Silniejszy jest. Ty ewentualnie możesz pobawić się w dom.
Pora chyba już przestać z tymi stereotypami. Chłopcy są silniejsi, a dziewczynkom nie wypada? Faceci silniejsi są tylko i wyłącznie fizycznie i to wcale nie wszyscy i nie od wszystkich kobiet. Kobietom wypada robić wszystko to, na co mają ochotę. Myślenie, że skoro jesteś dziewczynką, nie będziesz umiała sobie opony zmienić, czy gwoździa przybić, rodzi niebezpieczny podział na czynności męskie i kobiece, a co za tym idzie – powielanie schematów, z którymi od lat walczymy.
Dziewczynki wcale nie muszą bawić się lalkami i nikt nie musi od nich oczekiwać, że kiedy staną się kobietami, będą tak samo „słodko” bawiły się w dom. Facet w domu nie pomaga, bo to też jego dom! Coraz więcej mężczyzn decyduje się na urlop tacierzyński, podczas gdy to ich partnerki wracają do pracy. Coraz więcej mężczyzn już wie, że nie ma czynności niemęskich. A w oczach kobiet to facet, który nie boi się zmienić pieluchy, czy ogarnąć chaty, jest bardziej macho niż ten pierdzący w kanapę pan i władca powracający z pracy z browarem w ręce. Dobrze, że wychodzimy z ciemnoty i żyjemy w partnerskich związkach. Może naszym dzieciom będzie łatwiej.
Musimy jednak naszym córkom pokazać, że same jesteśmy w stanie o siebie zadbać. Nie potrzebujemy faceta, który będzie stawał w naszej obronie, bo same posiadamy kompetencje, które pomogą nam walczyć o swoje!
Jasne, miło jest, kiedy facet otworzy Ci drzwi, dobrze jest uczyć syna, żeby był chociaż w niewielkim stopniu dżentelmenem. Ale czy nie tego samego powinniśmy uczyć nasze córki? I czy dżentelmen i ta staroświecka „dama”, której to „nie wypada” zdzierać kolan i grać z chłopakami w piłę, nie mogłyby zastąpić po prostu nauki bycia dobrym człowiekiem? Otwieram drzwi nawet kolesiowi, który ma zajęte ręce, chociaż jestem kobietą, korona mi z głowy nie spada. Zwykły, ludzki odruch, do którego siusiak nie jest potrzebny. Maniery nie mają dla mnie rozróżnienia na wiek czy płeć.
Czy naprawdę chcemy, aby nasza córka bała się iść sama w świat, bo gdyby coś jej groziło, musi mieć samca, który w jej obronie da komuś w mordę?
Czy naprawdę chcemy, aby nasz syn wierzył, że siła fizyczna czyni go lepszym od kobiet? Chciałabym tak wychować mojego syna, aby nigdy nie czuł, że ma nad kimś przewagę, nie tylko nad kobietami. Męskość to nie muskuły, zimny łokieć, kaloryfer, spluwanie pod nogi i udawanie twardziela. Męskość jest wtedy, kiedy nie jesteś dupkiem, nie wodzisz nikogo za nos, nie robisz zbędnych nadziei, chcesz się angażować, wierzysz w równość, nie istnieją dla Ciebie czynności niemęskie i nie jesteś szowinistą. Nie ma to, jak widać, nic wspólnego z siłą fizyczną.
Czy to, że mamy koło siebie obrońcę, czyni nas kochanymi, zaopiekowanymi i wartościowymi? A jeśli tego królewicza koło nas nie ma, to co? Nic nie jesteśmy warte?
A gdybyśmy same umiały ponieść sobie plecak, rozbić namiot, złożyć meble ze szwedzkiego sklepu, czy wkręcić żarówkę? To czy ucierpiałoby na tym męskie ego? Czy to zachwiałoby porządkiem świata, w którym to facet przecierał zwykle wszystkie szlaki?
Czy nie fajnie byłoby nauczyć naszego syna, że w rodzinie jest potrzebny do czegoś więcej niż drobnych usterek? Instrukcja obsługi pralki jest napisana w zrozumiałym dla obu płci języku, a jego udział w życiu rodzinnym jest w takim samym stopniu ważny jak matki jego dzieci?
Czy nie lepiej byłoby nauczyć nasze dzieci, że trzeba chronić drugiego człowieka, być nieobojętnym na krzywdę, wierzyć w pracę zespołową, dobro i zwykłą, ludzką życzliwość i empatię, niezależnie od płci czy wieku?
W życiu każdej kobiety jest czas na trzepotanie rzęsami i kokietowanie, możliwe, że nasz gatunek by nie przetrwał, gdyby tych zalotów zabrakło. Ale silna, pewna siebie, szanująca się kobieta, potrzebuje partnera, a nie tylko złotej rączki. I potrafi sama powiedzieć „spadaj”, a nie czekać, aż znajdzie się królewicz, który stanie w jej obronie. A kiedy w związku się pofika, nie będzie się bała odejść, bo przecież sama sobie nie poradzi.
To samo tyczy się mężczyzn. Czy nie lepiej byłoby mieć koło siebie silną partnerkę, a nie tylko osobę, którą trzeba się na każdym kroku opiekować i wyręczać? Nie lepiej byłoby mieć obok siebie kogoś, na kogo też można w ciężkich chwilach liczyć?
Kiedy facet staje w obronie kobiety, to nie tylko pokazuje jej, że o nią dba i ją chroni. Pokazuje również innym, że ona jest jego, że jest silniejszy, że ona bez niego by sobie nie poradziła, że tak naprawdę nadal w życiu rządzi prawo pięści. Prawo, które pozwala testosteronowi zawładnąć umysłem mężczyzn, a kobietom każe wierzyć, że bez mężczyzn jakby mniej się liczą. A przecież siła jest kobietą.
Żyję w czasach, kiedy kobiety decydują się na samotność. Decydują się na życie w wolnych związkach. Decydują się świadomie na brak dzieci. Decydują, że to one będą utrzymywać dom, podczas gdy ojciec ich dzieci będzie się nimi zajmował na pełny etat. Decydują w końcu, że lepiej im w życiu będzie w pojedynkę. Są samotnymi matkami, ale nie godzą się na przemoc czy życie w związku pełnym agresji. W końcu – decydują się powiedzieć światu, że kochają swoją przyjaciółkę i to z nią chcą dalej iść przez życie. Chciałabym tak wychować moje córki, aby w każdym z tych wymienionych przypadków czuły się w 100% komfortowo i aby to była ich decyzja, nie wymuszona przez stereotypy lub przez to, co inni uważają, że im wypada. Ani nowe cycki, ani grube miliony na koncie, ani osiłek u boku nie sprawią, że jesteśmy lepszymi ludźmi.
Miałam szczęście – mój mąż jest zarówno złotą rączką jak i świetną nianią dla naszych dzieci. Pierze, gotuje, a ja nie czekam, aż mi z samochodu zakupy wniesie do domu. Wierzę w układ partnerski. I tego samego chcę dla moich dzieci. Dlatego nie mówię synowi – dziewczynek nie wolno bić, bo są słabsze! Mówię: nie wolno bić. W domu nikt Cię nie bije, my, rodzice, się nie bijemy. Przemoc nie jest sposobem rozwiązywania konfliktów. Córka powiedziała – Marek się chce ze mną ożenić, ze mną mamusiu, mnie wybrał, a wszystkie dziewczyny go lubią. Nie mówię: super. Pytam: a Ty? Czy Ty chcesz się z nim ożenić? Bo jak nie chcesz, to fakt, że Marek się wszystkim podoba, nie ma żadnego znaczenia.
Wkurza mnie też obecna moda dla dzieci – dziewczynki na koszulkach mają ewentualnie napisy „jestem księżniczką”, a chłopcy zawsze coś o bohaterach, przygodach i podbijaniu świata. No cóż, jestem sama dla siebie bohaterką i wcale nie muszę nosić koszulki z napisem, który wszystkich poinformuje, że jestem piękna. Wiem, że jestem. I wcale nie zależy to od tego, jak aktualnie wyglądam. Chłopcy są silniejsi, a dziewczynkom nie wypada? Gdyby byli silniejsi, rodziliby dzieci i nie umierali na grypę, a wypadać to dziewczynkom może ewentualnie dysk.
Można trzepotać rzęsami, a jednocześnie być silną, niezależną babką. Można siedzieć w domu z dzieckiem, a jednocześnie być silnym, szalenie męskim samcem. Umysł nie ma płci, a to przecież w umyśle zaczyna się miłość. Również do samego siebie.
Zdjęcie: źródło.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.