Jestem z nas dumna.

Jestem z nas dumna. Patrzę na te święta i widzę wyraźnie, że coś się zmieniło. Coraz bardziej mamy odwagę żyć po swojemu.

Nadal było nas wiele takich, które nie wyobrażają sobie świąt bez choinki, wypucowanego domu, wykrochmalonej pościeli, koszuli z krawatem, białych rajstop, prezentów, głośnej rodziny, mnóstwa potraw i pasterki. Nadal było nas wiele takich, które uszka zamówiły, bo wolały w tym czasie porządnie się wyspać lub znaleźć czas na fryzjera. Nadal było nas wiele takich, które na święta pojechały do hotelu, bo właśnie tak chciały spędzić ten czas. Nadal było nas wiele takich, które jechały na szmacie dniami i nocami, przewróciły chałupę do góry nogami i w grudniu robiły wiosenne, gruntowne porządki. Zmieniło się jednak wiele. Było nas coraz więcej takich, które wybierały swoją opcję świąt. Taką, która nam pasuje. I robiły to, bo lubią, bo chcą, bo taką miały ochotę, bo właśnie taką wizję świąt chcą pokazać swoim bliskim.

Spędziłam dwa dni w kuchni, bo po prostu to lubię, te potrawy, które je się raz w roku, dla mnie są częścią tradycji. Podzieliłam między rodzinę i w końcu robiłam te, które robić potrafię albo lubię. I każda z nas zrobiła tak samo. Spędziłam masę czasu na wybieranie prezentów. Nie dlatego, że ktoś mi kazał, nie dlatego, że tak wypada, czy trzeba. Chciałam bliskim sprawić radość. Nie sprzątałam, ale zapłaciłam komuś, aby umył mi okna. W domu po malowaniu po prostu były brudne, a pogoda była na plusie, więc czemu nie. Rozłożyłam nawet dywan, choć zwykle mam gołe podłogi, bo tak lubię. Raz na święta wyjechałam i to były najgorsze święta w moim życiu, to po prostu jest nie dla mnie, ale totalnie rozumiem osoby, które to robią. Wiem, że Wigilia w górach może być magiczna i jak nam ktoś poda, to może będziemy rzeczywiście mieć tego czasu dla bliskich więcej. Rozumiem również tych, którzy cały rok zbierają pieniądze, aby pod choinką znalazły się wymarzone prezenty. Rozumiem kobiety, które siedzą nocami w kuchni, żeby swojej gromadce pod nos podstawiać smakołyki, pieką, lepiją, gotują. Rozumiem te, które wszystko starannie wybrały i zamówiły. Makowiec do dziś wydaje mi się osiągnięciem ponad moje umiejętności, jeśli ktoś robi go lepiej, po co się katować?

Wiele z Was pisało od początku grudnia wiadomości, z których wynika jeden wniosek – zrobiłyście to po swojemu. Ta Wigilia była taka, jak chciałyście.

Jestem z nas dumna, bo coraz częściej mamy odwagę. Mamy odwagę z życiowego monopolu wybrać to, co najbardziej nam służy, czemu jesteśmy w stanie podołać, co nas cieszy, co chcemy, nie to, co trzeba, czy każą. Mamy odwagę nie wychodzić za mąż, bo trzeba, łapać byle kogo. Mamy odwagę nie rodzić dzieci, bo już pora, bo wszyscy mają. Mamy odwagę decydować się na jedynaka, albo na wielodzietność. Mamy odwagę na samotne macierzyństwo. Mamy odwagę kochać naszych mężczyzn, choć nie podoba się to naszej najbliższej rodzinie. Jestem z nas dumna, bo mamy odwagę wychowywać nasze dzieci tak, jak intuicja nam podpowiada, często zupełnie po swojemu. Mamy odwagę nie przejmować się tym, co powiedzą inni. Mamy odwagę podróżować samotnie. Mamy odwagę być sobą, wyglądać jak chcemy, jeść co chcemy i w ogóle nie myśleć o tym, czy komuś to przeszkadza. Coraz bardziej mamy odwagę podziwiać inne kobiety i mówić im, że jesteśmy z nich dumne, że nas inspirują. Coraz częściej zauważamy, że nic nam nie ubywa, kiedy komuś powiemy dobre słowo. Mamy odwagę robić karierę, albo stawać się matką na pełny etat. Mamy odwagę żyć tak, jak nam się podoba. Nawet jeśli oznacza to coś zupełnie odwrotnego niż to, co widziałyśmy w domu. Mamy odwagę kultywować tradycje, na stół podawać potrawy z przepisu babci, a dom sprzątać tak, jak robiła to mama. Mamy odwagę szukać własnego środka, coś olewać, a do czegoś innego przykładać ogromną wagę, bo to właśnie akurat dla nas jest najważniejsze.

I jeśli prawdą jest to, że jaka Wigilia, taki cały rok, jestem z nas dumna. To będzie nasz rok. Rok świadomych, odważych, asertywnych, zadowolonych kobiet! Howgh! 

Zdjęcie: Miguel Bruna on Unsplash

    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.