Bo przecież jest pięknie.

Nie chce ciągle pisać o tym, jak to jest różowo. Bo nie jest codziennie różowo. Mam trójkę dzieci. I tu mogę postawić kropkę. Więcej nic nie trzeba, żeby liczyć każdą minutę. Nie ma rodziców, którzy mają nadmiar czasu. Ale nie narzekam. Bo przecież jest pięknie.

Zobaczyłam dziś piękne, różowe niebo, bratki na ogródku rosną, dzieciaki zdrowe, śliczne, wesołe. Na głos pośpiewałam w samochodzie do polskich hiciorów. Słucham akurat Osieckiej w wykonaniu Raz, Dwa, Trzy i nie jestem w stanie nie śpiewać razem z Nowakiem “Nie daj mi Boże, broń Boże skosztować tak zwanej życiowej mądrości, dopóki życie trwa, póki życie trwa”. Pomachałam obserwującemu mnie w samochodzie obok panu, aż się chłop uśmiechnął.

Jak każdy, mam wiele problemów. I czasami o nich napiszę. Do bycia rodzicem nikt i nic Cię nie przygotuje. To cholernie ciężka robota, nie ma od niej ucieczki, nie ma żadnego przebaczenia, wszystko, co robisz, odbija się na Twoich dzieciach. A przecież jesteś tylko człowiekiem, popełniasz błędy, brakuje Ci cierpliwości, masz gorszy dzień, jesteś kłębkiem nerwów, masz obowiązki i zmartwienia, czasami krzykniesz, a potem żałujesz. I choć starasz się ze wszystkich sił i tak zasypiasz z myślą “mogę być lepszym rodzicem, wiem, że mogę, jutro jeszcze bardziej się postaram”.

Nie narzekam, bo na to, co się dzieje teraz, czekałam całe życie. I mam świadomość tego, że nic lepszego się nie wydarzy. Będą wakacje, będą śluby, będą chrzciny. Ale prawdziwe życie składa się z tych ułamków codzienności. Z tego niby nic nie znaczącego tosta na śniadanie, kawy podanej przez męża, kolejnego rysunku do powieszenia na ścianie, pytania „a dlaczego” zadanego po raz enty.

Obudziłam się dziś przed wszystkimi. Obok mąż, ten sam od wielu lat, przeszłam przez trzy sypialnie, dzieciaki w różnych pozycjach, z misiami, z psem (co on tam robi, nikt rano nie będzie wiedział, przecież nie śpi na łóżku mamusiu), popatrzyłam na nich wszystkich i pomyślałam sobie, że naprawdę do życia dużo mi nie potrzeba. Żeby tylko nie spotkało nas żadne nieszczęście, na gruncie i rodzinnym i światowym. Tak jak i choroby bliskich, boję się wojny i codziennie proszę, aby nas to nie spotkało.

Biegłam wieczorem przed siebie, już prawie po ciemku, zobaczyłam zachód słońca. Jest pięknie.

Kiedyś w ogóle nie kumałam o co chodzi w życiu, wiele ludzi do siebie zniechęciłam, zrobiłam masę błędów. Ale teraz, po latach prób i błędów, wiem już kim jestem. I uśmiecham się do tej babeczki w lustrze. Choć zmarszczek mam coraz więcej, a w listopadzie jeszcze bardziej zbliżę się do wielkiej piątki, to nadal mam ten błysk w oku i czuję się lepiej niż kiedy miałam lat 21.

Jak poznałam męża to od początku był trudny związek. Poznaliśmy się w wakacje, wiadomo, relax, słońce, luz. On z Australii (czyli dla mnie kangur) ja z Polski (dla niego Ruska, która szuka męża dla kasy). Od początku trudny związek, który oboje okupiliśmy różnego rodzaju kompromisami, cierpią też przez niego nasze rodziny, w zależności od tego gdzie akurat mieszkamy, ja nigdy nie pogodziłam się ze statusem emigrantki, a mąż nie potrafił odnaleźć się w Polsce. Przeszliśmy bardzo długą drogę. Ale mam go codziennie, choć kiedyś wydawało się to niemożliwe. Idziemy wspólnie przez życie, a on uważa mnie co najmniej za połowę swojego życia, bez której nie byłoby ono takie samo. Jest pięknie. 

Pół życia (jeszcze) nie chciałam mieć dzieci, a potem jak bardzo chciałam, to się nie stało na zawołanie. Myślenie, starania, sikania na testy milion razy, desperacja i po cichu paraliżująca myśl “a co jeśli się nigdy nie uda”? A teraz je w końcu mam. Milion razy cudowniejsze, niż mogłabym sobie wyobrazić. Dają mi w kość, doprowadzają do szału, zabierają 95% wszystkiego co mam, ale daję to bez żalu i bez złości. Bycie mamą to najbardziej niewyobrażalne doświadczenie i nie da się niczego z nim porównać. 

Kiedy usypiam dzieciaki, serce mnie z nadmiaru emocji ściska, jak córka mówi “Mamusiu, u nas w domu jest to, co trzeba, spokój i miłość”.

Czasami aż muszę się uszczypnąć, żeby uwierzyć, że to co się dzieje koło mnie to prawda. Mam rodzinę. Mam dom. Jestem zdrowa. Nie jestem głodna. W moim kraju nie ma wojny.

Jest pięknie.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!