Internetowe matki.

W Internecie wszyscy jesteśmy idealni. Mamy szczupłe tyłki, nasze talerze nie są ubite, a dzieci grzecznie bawią się w kąciku. Internet to wycinek życia. Możliwe, że nawet momentami prawdziwy. Możliwe, że można w nim znaleźć kogoś, kto nie czaruje i wali prosto z mostu jak jest. Możliwe, że można znaleźć kogoś, kto po prostu nie jest dupkiem i dobrze życzy każdemu. Możliwe.  Niczego jednak bardziej nie znoszę, jak perfekcyjnych facebookowych matek, które przesiadują na forach, grupach i innych kafeteriach, komentując każde pytanie, zdjęcie i potknięcie. Internetowe matki dzielą się na kilka kategorii.


Specjalistka od wszystkich chorób.

Doktor Google to przy niej pikuś. Pokaż zdjęcie, kochana, to wszystko Ci powiem. Wysypka? Mój Gniewko też taką miał, to od ogórków. Ale dziecko nie jadło ogórków? To może od mleka? Tak, na pewno od mleka, cioteczna siostra kuzynki matki mojej sąsiadki też takie coś miała! To od mleka! Na zawołanie dostajesz diagnozę każdej możliwej choroby, bez cienia wątpliwości. Na co komu pediatra?

Matka panikara.

Dziecko ma 37,9? Trzeba lecieć do lekarza. Dziecko się przewróciło? Na pewno będzie miało wstrząs mózgu! Dziecko zjadło orzeszka? Dostanie alergii! Nie mówi w wieku 2 lat? Czeka go przyszłość sprzątaczki! Krąży bidusia jak helikopter, zestresowana, zdyszana po parku z obłędem w oczach. 

Matka generał.

Dziecko ma chodzić jak zegarek. Najlepiej ten z najwyższej półki, rolex lub omega, nie jakaś podrabiana chińszczyzna. Wszelkie objawy bliskości i mazgajstwa, muszą zostać stłamszone w zarodku. Dziecka absolutnie nie można huśtać, nie wolno przyzwyczajać go do bujania, ma spać od pierwszych chwil życia we własnym łóżeczku, w ciemności i bez smoczka. Nie wolno mu płakać, nie wolno tulić, całowanie jest podejrzane. Dziecko ma na pół roczku wołać, kiedy chce mu się siku, dni ma spędzać w swoim pokoju bawiąc się drewnianymi zabawkami nie robiącymi hałasu, ma głownie być cicho i nie grymasić!

Matka Polka męczennica.

Wszystko na nie. Dzieci to małe potwory, które wyssały z niej życie. Nie ma na nic czasu, na nic ochoty. Wózek jest za ciężki, los matki tragiczny. Każdy etap jest nie do przeskoczenia. Jak można żyć bez snu, z dzieckiem przyklejonym do cyca, non stop na usługach. Niewolnica Izaura, zamknięta w wieży z pampersów. Najgorzej.

Zła matka.

Dziecko to przepustka do lenistwa i wiecznego odpuszczania. W ciąży jadła za pięciu, po porodzie dała sobie zielone światło na tłuste włosy i poplamione dresy, kolacje z mrożonek i sterty prania, którego nie ma siły i ochoty zrobić. To wszystko przez dzieci, żali się na swój los w Internetowym dzienniczku. Matka troll, wyśmiewa dzieci, ośmiesza. Jej hobby to wyszukiwanie śmiesznych obrazków o dzieciach i macierzyństwie, które rozsyła potem innym matkom z komentarzem „to zupełnie jak u mnie”! Dzieciory wstrętne. 

Matka natura.

Wyznaje zasadę, że cukier to biała śmierć, mąka to cichy zabójca szczupłej talii, a bajki to diabeł wcielony. Karmienie piersią to jedyny sposób żywienia dziecka, najlepiej do ok 10 roku życia, poród możliwy tylko w bólach, inaczej co to za poród, co to za matka. Parówki, białe buły, kurczaki to zło, antybiotyki i detergenty. Sama chodzi na łąkę zbierać pokrzywy, pierze wielorazowe pieluszki w łupinkach orzechów i nie używa dezodorantu, ze względu na ozon. Szyje ubrania, bo przecież wiadomo, że sieciówki są częścią ogólnoświatowego spisku, w którym biorą też udział producenci szczepionek, probiotyków i słoiczków.

Matka zazdrośnica.

Nawet napisze czasem coś miłego, skomentuje, rzuci serduszkiem czy lajkiem, ale od razu miły komentarz goni negatywna uwaga. „Nie korzysta ze smoczka? Wow, super! Teraz Cię czeka odpieluchowanie, o zgrozo”! Wszyscy mają gorzej niż ona, nikt nie rozumie jej ciężkiego losu. Bo inni to mają grzeczniejsze dzieci, bardziej wyrozumiałych mężów, większe domy, pomocnych teściów. Zazdro!

Matka tchórz.

Wszystko, co wiąże się ze światem zewnętrznym, to potencjalne zagrożenie dla dziecka. Najchętniej założyłaby mu kask na głowę i ubrała go w skafander z gąbek. Nie pozwoliłaby dziecku chodzić do przedszkola (zarazki!), bawić się na placu zabaw (może spaść z huśtawki), kąpać w morzu (na pewno się utopi), dotykać zwierząt (ugryzą) i malować (farby mogą być przecież toksyczne, a pędzelek to idealne narzędzie do wybicia sobie oka). Dziecku zdmuchuje pył sprzed nosa i wszystko za niego robi. Nigdy nie zostawia go samego, żeby czasem potwory z szafy go nie zezarły.

Matka idealna.

Nie przeklina, nie pije, nie narzeka, potrafi bez mrugnięcia oka bawić się z dzieckiem godzinami, w trakcie ciąży nauczyła się szyć miniaturowe ubranka, w wolnej chwili uczy dziecko 3 języków. Nie korzysta z niani, nie wychodzi z domu, zna na pamięć poradniki, przewraca oczami, kiedy ktoś nie wie, kim była Viktoria Apgar, lub Tracy Hogg, robi przeciery. Wszystkich na około edukuje „mój Kazik NIGDY by tak nie zrobił”! „Jeszcze nie widziałam tak nieposłusznego zachowania!” „Gdybym pozwalała na to dzieciom…”. Zawsze mnie tylko zastanawia, czy taka matka ma partnera? Przyjaciół? No hello, wszyscy wiemy, że każdy człowiek kiedyś śmierdzi, nie wygląda idealnie, zrobi coś nie tak, palnie głupstwo. Ale nie ona!

Matka wizjonerka.

Jeszcze nie ma dzieci, ALE! Jej dzieci nie będą chorowały, bo to na pewno wina nieodpowiedzialnych rodziców, a ona taka nie jest. Jej dzieci nie będą miały kolek, problemów ze spaniem, z jedzeniem i zachowaniem. Naoglądała się reklam, na których opiera całą swoją wiedzę o wychowaniu. Już w ciąży zwykle burzy się ten pałac z kart, ale złudzenia pozostają. Zazwyczaj jest to albo singielka, dumna matka kota, albo ciężarna, albo matka jednego dziecka, w wieku na oko 3 miesiące, zabierająca głos w dyskusjach o przedszkolakach.  

I czasem się przypląta taka menda, w szczytowej formie, próbująca innej matce, w dołku akurat, dokopać. Wszystkowiedząca, słodkopierdząca. Dajmy sobie żyć i olewajmy hejterki, trole, perfekcyjne. Na szczęście jest też kilka normalnych matek i my trzymajmy się razem! Raz pod górę, raz rollercoaster. Raz ekstaza, raz udręka. Normalka. Matka to stan umysłu, wszystkie mamy tak samo, więc nie łudź się, że w necie coś ukryjesz. Też jestem matką i wiem, że w realu dzieckiem się nie pochwalisz. Po co więc w sieci udawać?

Zdjęcie: źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!