Celebruj małe zwycięstwa.

Codziennie przegrywam. Ze sobą, z moim temperamentem, z brakiem wystarczającej cierpliwości, z pragnieniem wszystkiego na wczoraj, z nadmierną ambicją. Na koniec przeważającej liczby dni myślę, że mogłam lepiej. Mogłam moją najważniejszą rolę matki odegrać lepiej. Ale zamiast się stale biczować, stosuję małe ćwiczenie, które pozwala mi z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Stale ktoś mnie pyta jak ja daję radę. Powiem szczerze, co już niejednokrotnie tutaj pisałam – bywają dni, że nie daję. Jak inne matki, mam dość tysiąca takich samych pytań, prania, które nigdy się nie kończy, presji społecznej, która każe mi myśleć, że to co robię nie ma sensu, ciągłego upominania, strofowania, syzyfowej pracy nad nauczeniem moich dzieci czegokolwiek, problemów w przedszkolu, pustego konta w banku. Codziennie przegrywam. Żeby jednak nie popaść w czarny dół, z którego trudno się wydostać, aby nie stać się matką umęczoną, wiecznie narzekającą i cierpiącą, celebruję małe zwycięstwa.

Codziennie zatrzymuję się na chwilę, aby poklepać siebie samą po plecach. Bo wiadomo przecież, że jak sama się nie docenisz, to nikt tego nie zrobi. Patrzę wstecz i myślę sobie – dobra robota! I jak w tym słynnym już powiedzeniu, powtarzam sobie (na przykład) ogarnęłam sama wieczorną rutynę trójki dzieci, jaka jest Twoja super moc? Zamiast zapychać z mopem, siądę sobie o 20 i obejrzę ulubiony serial. Nie mam wyrzutów sumienia, kiedy idę do kina, kupuję sobie świeże kwiaty, czy nowe buty, wybiorę się z koleżanką na kawę, lub w ciągu dnia usiądę na godzinę zjeść ze smakiem i w spokoju normalny obiad. Zasłużyłam. Te krótkie momenty, kiedy celebruję moje zwycięstwa, są nagrodą za godziny, dni, miesiące pracy, które składają się na żywot matki.

Każda z nas ma mnóstwo takich zwycięstw na koncie. Dlaczego tak trudno je zauważyć? Nawet jeśli Twoje dziecko dopiero co się urodziło, przecież donosiłaś ciążę, która tylko nielicznym wydaje się stanem błogosławionym. Przeżyłaś poród, nawet gdyby był najłatwiejszy, na środkach przeciwbólowych, a dziecko wyskoczyło przy pierwszym gorszym skurczu. Możliwe, że choć planowałaś, nie udało się karmić tak długo, jak zakładałaś. To nie przegrana. Próbowałaś! Często w bólach i łzach, to bardzo krzywdzące, kiedy ktoś mówi, że się poddałaś. To nie ma nic wspólnego z Twoim wysiłkiem, włożonym w wykarmienie swojego dziecka.

Wygrałaś!

Zasłużyłaś na nagrodę, nawet jeśli będzie nią coś bardzo prozaicznego, niekoniecznie materialnego, jak choćby zadowolenie z samej siebie, które daje siłę na kolejne bitwy. Celebruj małe zwycięstwa, a już koniecznie każde pokonywanie milowych kroków. Te milowe kamienie, które samodzielnie przeskoczyłaś, powinnaś zapisać i zapamiętać. Na zawsze.

Nawet w ten dzień, kiedy wszystko poszło nie tak. W ten dzień, kiedy długo po położeniu dziecka spać rozmyślasz nad każdym słowem, które mogło nie paść, nad atakiem złości, który mogłaś rozegrać lepiej. Nawet w takie dni warto zastosować starą metodę wykorzystywaną w psychologii do walki z depresją. Nawet w taki dzień możesz usiąść i spokojnie zapisać jedną rzecz, która dzisiaj wyszła Ci dobrze. Nazwać i podziwiać to małe zwycięstwo. Może być nawet niewielkie i prozaiczne. Zupa, którą z mozołem przygotowałaś ze świeżych składników. Dziękuję, które Twoje dziecko samo od siebie powiedziało do ekspedientki w sklepie. Kąpiel tym razem bez łez. Dwa prania zamiast jednego, bo drzemka była dłuższa. Celebruj małe zwycięstwa.

To wszystko samo się nie robi. To wszystko istnieje, bo Ty odcisnęłaś tam swój ślad. Kiedyś, może tylko dzisiaj, a może codziennie, powtarzasz, jak zaklęcia, te same kwestie, z mozołem kreujesz rutynę, która czasami procentuje. Mówimy dziękuję, nie gadamy przy jedzeniu, nie wolno bić brata. Lecisz ze spaceru, żeby na czas na drzemkę zdążyć. Po pracy odmawiasz sobie przyjemności, żeby wcześniej do przedszkola zawitać. Olewasz ulubiony serial, żeby usmażyć dla dziecka naleśniki. Codziennie jesteś bohaterką. W tych małych rzeczach widać ciągle Twój ślad, Twój wkład w wychowanie człowieka.

Nie musisz czekać do osiemnastki, żeby zobaczyć, że z Twojego dziecka wyrósł dobry człowiek. W każdej minucie jego życia masz na to ogromny wpływ. Zauważ ten wysiłek. Celebruj małe zwycięstwa. Jeśli sama będziesz czuła, że wykonujesz dobrą robotę, innym trudniej będzie Cię skrytykować. Praca, której codziennie się podejmujesz ma sens.

Celebruj małe zwycięstwa.

Tę jedną rzecz, którą uda Ci się zrobić dobrze, zapisz. Połóż przy łóżku notesik i codziennie go podziwiaj, dopisuj kolejne drobne zwycięstwa i wielkie milowe kroki. Nawet w ten dzień, kiedy brakło sił, poszukaj pocieszenia. Przeanalizuj wszystkie te wspólne godziny i postaraj się wydobyć jeden pozytyw, nawet maleńki. A może jutro będzie lepszy dzień i uda się dopisać więcej niż jedną rzecz? Może uda Ci się zauważyć, że nie zawsze przegrywasz, chociaż akurat jest gorszy czas i bijesz głową w ścianę.

Bo ja wiem, że codziennie wygrywasz. Przegrywasz, tak, jesteś tylko człowiekiem, miewasz gorsze dni i brak pomysłu na okiełznanie noworodka, przedszkolaka, nastolatka. To normalne. Ale wiem też, że są tysiące rzeczy, które robisz dobrze. To małe ćwiczenie pozwoli Ci je zauważyć. Celebruj małe zwycięstwa. Kiedy następny raz będziesz myślała, że to był gorszy dzień, poszukaj światełka w tunelu. A potem spójrz na ciąg dni, które układają się w historię Twojego macierzyństwa. Jak wiele razy wygrałaś.

P.S. Napisałam ten tekst siedząc pod palmą w Grecji. Z kieliszkiem zimnego wina w ręce, patrzę na moje dzieci, które pływają w basenie. Ponad cztery lata, w każdy weekend, mimo deszczu, śniegu, innych planów, niemocy, lenistwa, własnej choroby i braku środków, jeździłam z nimi na basen, często na drugi koniec miasta. Choć traciłam nadzieję, że kiedykolwiek coś z tego wysiłku i miliona wydanych na lekcje monet będzie, opłacało się. Mogę teraz poleżeć spokojnie na leżaku i powiedzieć – dokonałam tego. Czuję, że inne rzeczy też pokonam, choć dzisiaj wydają mi się nie do przeskoczenia. I na nie przyjdzie odpowiedni czas, a teraz celebruję moje małe zwycięstwo. Wygrałam.

Zacznij już dziś i koniecznie pochwal się swoim małym zwycięstwem.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!