Chciałabym być matką idealną.

Chciałabym być matką idealną, choć nikt nie uczył mnie, jak to się robi. Próbuję i cały czas wydaje mi się, że popełniam błędy, męczą mnie wyrzuty sumienia. Czytam mądre poradniki, publikacje, uczestniczę w rozmowach innych rodziców, moderowanych przez psychologów, radzę się tych bardziej doświadczonych. Robię często podsumowania naszych wspólnych dni, nie chcę absolutnie niczego żałować… Chcę wykonać to najważniejsze zadanie najlepiej.

Wiem, że mogę bawić się bez mrugnięcia okiem w tą samą zabawę trzydziesty ósmy raz, huśtać Cię na wszystkich huśtawkach świata najwyżej. Malować i ścierać potem podłogi i ściany bez grymasu niezadowolenia. Nie marudzić, że czasami brak mi sił. Wszystko znosić z uśmiechem, nie tracić cierpliwości, kiedy wołasz mnie setny już dzisiaj raz.  

Chciałabym ulepić Cię na podobieństwo siebie, jaką zawsze chciałam być. Będę chwalić Cię opisowo, żeby rozwijać Twoje talenty i wiarę w siebie. Wspierać Cię wtedy, kiedy budujesz wieżę z klocków. Przecież jako świadomy rodzic wiem, że ta budowla to tylko pozory, tu, na tym dywanie właśnie, rozwija się Twoja motywacja, która kiedyś zaprowadzi Cię do zdobywania szczytów.  

Uczę Cię tych cech, których pożąda świat. Szacunku do innych, nawet do naszego gburowatego sąsiada, który na niego nie zasługuje, bo jeszcze nigdy nie odpowiedział na Twoje wesołe „Dzień dobry”. Ale ten szacunek, nawet jeśli nieodwzajemniony, jest ważny. Buduje ciepło w sercu, to ciepło mają ludzie bezinteresownie dobrzy. I Ty może też będziesz je miał.  

Uczę Cię konsekwencji, bo wiem, że za wszystko w życiu trzeba zapłacić wysoką cenę. Nic nie jest za darmo. Więc już teraz musisz nauczyć się, że rozlane mleko oznacza brak kakao, a lalka z urwaną głową trochę mniej cieszy.

Próbuję wykształcić w Tobie cierpliwość. To ona pomoże Ci w pracy nad sobą. Bo zanim zaczniesz wymagać od świata, zawsze najpierw wymagaj od siebie. Ta cierpliwość to czekanie na swoją kolej, marzenia o nowej zabawce, nie dostawanie wszystkiego już, teraz, natychmiast, kiedy tylko zechcesz. Choć dałabym Ci gwiazdkę z nieba, musisz na nią zapracować i poczekać, wtedy dopiero naprawdę ją docenisz. I uczę Cię pokory i cierpliwości, choć czasami muszę się odwrócić i do 10 policzyć, kiedy samej mi jej brakuje.

Pokażę Ci świat, nie tylko przez bliskie czy dalsze podróże, ale i próbowanie egzotycznych potraw, poznawanie nowych ludzi, eksperymenty ze sztuką. Wierzę, że staniesz się obywatelem świata, nie będzie ograniczał Cię język, administracyjne granice, czy uprzedzenia. Ja wiem, że Ty kiedyś pójdziesz w świat i wtedy ważne dla Ciebie będą te nauki wyniesione z domu, że każdy człowiek chce tego samego – szczęścia. Tylko to szczęście dla każdego co innego oznacza.

Pozwolę Ci wyrażać swoje zdanie, bo Twoje poczucie własnej wartości i umiejętność walki o swoje kiedyś utorują Ci drogę do szczęśliwego życia. Pozwalam Ci biegać na boso i jeśli chcesz, na bal przebierańców możesz przebrać się w Kopciuszka, choć inni wybiorą Spidermana. Będę podsycać Twoją indywidualność i namawiać do swobodnego wyrażania siebie. Ciężko jest żyć, nie mogąc być sobą.

Pozwalam Ci upaść, bo tylko z upadku można się podnieść, a potem cokolwiek zrozumieć. Uczę Cię mądrej odwagi. Zachęcam do skoku na głęboką wodę, pomagam wejść do zimnego morza. Życia nie przeżyjesz stojąc na brzegu.

Niech Twoim mottem stanie się Carpe diem – to moja życiowa maksyma, którą mam nadzieję Ci wpoić. Życie to chwila, ciesz się nią, bo szybko mija. Pomogę Ci zauważyć, że szczęście to drobiazgi, z których składa się życie. To motylek na łące, jedzone prosto z krzaka maliny i ciepły koc, w którym można się czasami schować przed światem.

I choć wiem, że wielu z tych lekcji nie uda mi się Ci wpoić, nie poddaję się. Wiem, że wielokrotnie zawiodę jako matka, jako człowiek. Braknie mi wytrwałości, czasu, cierpliwości. Sama niektórych tych cech, które chciałabym, żebyś miał, nie posiadam. Wybacz, że nie jestem matką idealną.

Jest jednak jedna rzecz, w której jestem najlepszą matką na świecie. I tą jedną rzecz Ci dam, z tą jedną rzeczą powędrujesz w świat. I nikt mnie tego nie musi uczyć. Nie wyczytałam tego w mądrych poradnikach, nie nauczyłam się na szkoleniach. Miłość dam Ci od siebie. Bez żadnych kalkulacji na przyszłość. Ta miłość to nie tylko mój wielki plan na to, jakim kiedyś możesz stać się człowiekiem. Ta miłość to kołderka, którą okrywam Cię w nocy i łzy, ukradkiem z policzka ścierane, kiedy śpiewasz przede mną swoje piosenki. To za każdym razem łamiący się głos, kiedy mówię „to mój syn”. I te ukłucia w sercu, kiedy mówisz „mamusię kocham najbardziej na świecie”. I nieopisane szczęście, które czuję, kiedy rzucasz mi na szyję swoje malutkie ramionka. Ta moja miłość to nie tylko rozsądek świadomego rodzica. Ściskam Cię kiedy tylko mogę, pokazuję, że kocham. To wszystko, co mogę Ci dać. Ta miłość to kapitał, z którym można wszystkie góry zdobywać, nawet jeśli innych umiejętności do tego niezbędnych nie będę umiała Cię nauczyć. I to ona sprawia, że daję radę. Każdego dnia.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!