Co trzyma nas przy życiu.

Cholernie trudna ta praca matki. Do momentu, kiedy każdej pojawia się myśl, że to nie może być takie niewyobrażalnie ciężkie. Co trzyma nas przy życiu? Czy ten pierwotny instynkt? Czy nieskończona miłość? Odliczanie do 20 i nadzieja, że jutro będzie lepiej? Czy w końcu ten jeden uśmiech, wynagradzający niejedną nieprzespaną noc? 

Jest ciężko, nie boję się tego tutaj przyznać, że życiu matki nie jest łatwo. Macierzyństwo nie jawi mi się codziennie w kolorach tęczy. U mnie w domu na stałe jest tornado. Może nawet tsunami, z którego ja od czasu do czasu wyrywam się na brzeg, ale głównie podtapia mnie wir, który niesie mnie na niezbadany ląd. Zostawia siniaki, drobne blizny, potargane włosy, totalne wyczerpanie ale i ulgę, kiedy w końcu uda się dobić do kawałka spokojnego gruntu. Mija bunt trzylatka, zaczyna się czterolatka. Opanuję nocnik, zaczyna się walka z logopedą. Ogarniemy przedszkole, zaczynają się przejścia w szkole. To się nigdy nie kończy.

Jestem pozbawiona jakichkolwiek złudzeń, w które kiedyś wierzyłam, że może są dzieci cały czas spokojne, matki, które nigdy nie płaczą z bezsilności i rodzicielstwo bez jakichkolwiek problemów. To nie jest zadanie dla mięczaków. To jest żywioł, walka o przetrwanie, poligon. 

Codziennie dodaję otuchy sobie i nieśmiało wierzę, że innym też. Tak nie jest tylko u Ciebie, to minie, to normalne, że brak Ci sił, że dziecko doprowadza Cię do szału, że marzysz o chwili jako nie-matka, bez wiecznego strachu. Potrafię spojrzeć i z dystansem i z ironią i z rozrzewnieniem na ten dzieciowy “ambaras”. Są takie dni, kiedy śmiech gonią łzy. Bo macierzyństwo to mikstura, to stan umysłu, to euforia i udręka. Jednocześnie.

Syzyfowa praca, od której nie ma ucieczki, nie ma wytchnienia. I jeszcze nikt Ci nie podziękuje. Tego się nie da opisać. Trzeba przeżyć. Albo przynajmniej próbować. 

A jednak coś nas trzyma. Co trzyma nas przy życiu? To coś, co sprawia, że KAŻDA matka, nawet w te najgorsze dni powie “to najlepsze, co mi się kiedykolwiek zdarzyło”. Bywa, że mówię to w kategorii żartu, w ten dzień, kiedy nie dziwię się, że są gatunki, które zjadają swoje młode. Co mi przeszkadzało w życiu singielki? Praca do nocy, zwiedzanie świata, spa, żeby odpocząć przed weekendem, który w głównej mierze mijał na powolnym leczeniu kaca. Mam wrażenie, że to było w jakimś poprzednim życiu, to nie mogłam być ja, chwytająca się teraz, jak ostatniej deski ratunku, samotnych zakupów spożywczych, które jawią się jak wczasy. Sama poza więziennym murem domowym, nikt nie woła, nikt nie płacze, nikt nic nie chce, nie trzeba oczu mieć wkoło głowy, kawę można wypić gorącą, porozmawiać przez telefon z innym dorosłym na tematy odbiegające od kucyków Pony. Prawie jak urlop. 

Cholernie trudna ta praca matki. Pełna wyrzeczeń, wzlotów, upadków, krańcowego wyczerpania, poświęceń. I nie ma nagrody. Nie ma medalu. Z każdej strony krytyka, wszystkich i wszystkiego, bo albo jesteś zbyt wyluzowana, albo przesadnie idealna. Zostaniesz w domu, jesteś śmierdzącym leniem, wrócisz do pracy, jesteś wyrodna. Karmisz jarmużem, odbierasz dzieciństwo, dasz lizaka – jesteś nieodpowiedzialna. I tak do usranej śmierci. Codziennie z każdej strony wbijane szpileczki. Nie dogodzisz, więc żyjesz jak umiesz najlepiej. 

Gdybym jednak w ten sam dzień dostała Oscara, Nobla i Pulitzera, stałabym na szczycie świata, który kłaniałby mi się do stóp, tego nie dałoby się nawet porównać do wypowiedzianego w środku chaosu, małym a jednak potężnym, kilkuletnim głosikiem “Jesteś najlepszą mamusią na świecie”. 

Tak. To jest paliwo macierzyńskiej przygody. To, co trzyma nas przy życiu, to jest największa nagroda. To wystarczy. Na całe długie nieprzespane lata, obgryzione paznokcie i trud każdego dnia.

Choć bywa, że samej trudno w to uwierzyć.

Mamusia.

Najlepsza.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!