Czy rodzeństwo musi zawsze być razem?

Pytania o rozdzielanie wieloraczków pojawiają się codziennie. Czy ubierać bliźniaki tak samo? Czemu trojaczki pójdą w szkole do innych klas? Czy dzieci powinny mieć swój pokój? Czy rodzeństwo musi zawsze być razem? Czy fakt urodzenia się jako bliźniak, trojaczek lub w bliskiej odległości czasowej od brata lub siostry oznacza, że na zawsze już dzieci będą  nierozłączne?

Istnieje szereg argumentów za i przeciw, które poniżej przeanalizuję.

ZA

Wiecznie razem.

Tak to już jest w tych naszych domach z betonu, że wszystko robi się razem. Razem jemy śniadanie, razem jedziemy do żłobka i szkoły, razem jemy obiad, razem czytamy, razem jedziemy do babci i na wakacje. W przeciętnej rodzinie nie ma zbyt wielu chwil, kiedy dzieci są osobno. 

Kiedy dzieci są zbliżone wiekowo, tego wspólnego czasu jest jeszcze więcej, bo zwykle i kąpiel jest wspólna i czytanie bajeczki, nawet zasypianie. Jedynym momentem w ciągu dnia, kiedy możemy chwilę pobyć bez towarzystwa współlokatorów, jest praca, a dla dzieci czas w placówkach oświatowych. To wtedy, kiedy dzieci są w różnym wieku. Jedno idzie do szkoły, drugie do przedszkola i chociaż kilka godzin w ciągu dnia mogą od siebie odpocząć. 

Sama nie mam rodzeństwa, ale z tego, co słyszę od znajomych, potrafi być wkurzające. Będąc jedynaczką szanuje sobie czas, kiedy mogę być sama. Kiedy długo się to nie udaje, mam wrażenie, że w mojej głowie pojawia się buczenie, które uniemożliwia zebranie słów w logiczny ciąg. Może dlatego, że oprócz tych kilku godzin, kiedy mogę posłuchać własnych myśli, cały dzień otaczają mnie trzy małe katarynki. Mamo, mamo, mamo, mamo, a jak pójdę na chwilę do toalety, to słychać jeszcze mamo. 

Abstrahując jednak od dzieci, z nikim nie da się wytrzymać 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Kiedy jestem z mężem kilka dni pod rząd razem, zaczyna mnie gościu denerwować. A to krzywo widelec złapie, a to głośno oddycha, a to się czepia. To są zwykle drobnostki, ale denerwujące, prowadzące prostą drogą do konfrontacji. 

Jest na nie jedno lekarstwo – przerwa. Kiedy kogoś nie widzę pół dnia, znowu jest dla mnie nowością. Tak samo jest z dziećmi. Odpoczywam, kiedy przez chwilę jesteśmy osobno. Nie wiem, skąd w głowach rodziców pojawia się założenie, że dzieci uwielbiają stale być razem. Czy rodzeństwo musi zawsze być razem? Mam trojaczki. Czas, kiedy z konieczności były razem, a już kumały, że są osobnym bytem, mniej więcej od wieku 12 miesięcy do 2 lat, wspominam jako wieczną walkę. Jak nie pomogło gryzienie, to walili się po głowach drewnianymi zabawkami, a jak to nie zniechęciło delikwenta, to jeszcze można było wyrwać trochę włosów. W sumie nie wpadłam nigdy na ten sposób w przypadku męża, ale w przypadku dzieci wydawał się dość skuteczny – ukochany brat (lub siostra) schodził z drogi. 

Osobowość.

Kiedy moje dzieci były non stop razem, ewidentnie jedno z nich dominowało, a reszta podążała jego tropem. Jak wiadomo, lider zwykle jest tylko jeden, więc w każdej z grup, w której znalazły się dzieci, dziecko dominujące nadawało ton reszcie. Kiedy jednak w wieku lat 3 dzieci poszły do innych grup w przedszkolu, nagle się okazało, że żadne z nich wcale nie chce stać w szeregu! Prawdopodobnie nie bylibyśmy w stanie tego odkryć, gdybyśmy się uparli, żeby dzieci stale były razem. Wyszły na jaw ich cechy, których wcześniej zupełnie nie dostrzegaliśmy. Syn okazał się być typowym chłopakiem, non stop przy autach i klockach, na dziewczyny mówiący w tym wieku: fuj. Dziewczynki obie znalazły sobie nowe grupy koleżanek, w których każda znalazła swoje miejsce. Wcześniej ścierały się w jednej. Tak bardzo zaczęły się od siebie różnić, że jedna zaczęła nosić spodnie i kazała sobie obciąć włosy.

Zachowanie.

Kolejną kwestią, którą codziennie obserwuję w przypadku moich dzieci, to zachowanie. Moje dzieciaki razem rozwalają każdą grupę. Po prostu czują się zbyt pewnie. No ale co się dziwić, kiedy wszędzie są w komfortowej sytuacji – brat po lewej, siostra po prawej. W kupie raźniej. Nie było dnia, w którym ktoś by na moje dzieci nie narzekał, do momentu osobnych grup. Bo kiedy są osobno, zachowują się zupełnie inaczej. W trójkę ciężko je ogarnąć, pojedynczo można wszystko. I pójść na zakupy i do Kościoła i do lekarza. Zwykle nie poznaję moich własnych dzieci, kiedy są solo. Grupa rządzi się zupełnie innymi prawami. To w grupie łatwiej „psocić”. 

Podam zabawny przykład. Kiedy moje dzieciaki miały około 15 miesięcy, dziewczynki dzieliły jeden pokój. Jedna z córek jako punkt honoru, postawiła sobie wyjście z łóżeczka. Próbowała dotąd, dopóki się udało. Wylazła i zapukała do naszej sypialni. W popłochu musieliśmy kupić jej nowe łóżko, bo to wychodzenie na początku często kończyło się upadkiem dosłownie na łeb i szyję. I fajnie, ale co ta historia ma wspólnego z rodzeństwem? Ano ma tyle, że tym wygibasom przyglądała się siostra, której gabarytowo i pod względem uwarunkowań fizycznych, jak i charakteru, daleko było do takich prób. No ale skoro jedna wylazła, to ta druga nie mogła być przecież gorsza! Trudno cokolwiek wytłumaczyć takiemu małemu dziecku, więc z żalem tylko obserwowaliśmy te żałosne próby i godziny spędzone na przerzucaniu nogi przez barierki i frustracji naszej córeczki, kiedy to się nie udawało. Wiem z całą pewnością, że gdyby nie siostra, sama nie próbowałaby takich wyczynów. Syn, który był w innym pokoju, nie próbował. 

Nie trzeba jednak daleko wybiegać. Wszyscy doskonale znamy terminy „złe towarzystwo”. Tak samo jest w przypadku dzieci. To, co robi brat, czy siostra, może nie być dla drugiego najlepszym rozwiązaniem. 

Umiejętności społeczne.

Jednym z priorytetów rodziców powinno być dbanie o indywidualny rozwój dziecka, w tym rozwój bardzo ważnych umiejętności społecznych. To oczywiste i nie ma się co nad tym rozwodzić. Każdy z nas chce, aby dziecko wspaniale radziło sobie w życiu. Od pierwszych chwil pragniemy, aby potrafiło bawić się z innymi dziećmi, aby w przedszkolu było pogodne i chętne do działań grupowych, w szkole znalazło sobie kolegów, a na życie całe odpowiedniego partnera. W przypadku posiadania pod ręką brata lub siostry, sytuacja jest lekko utrudniona. Siłą rzeczy wszyscy pchają Cię do pary z rodzeństwem! Przecież i tak jesteście razem. Pobaw się z siostrą, usiądź obok brata, pomóż siostrze. Czy rodzeństwo musi zawsze być razem? A no nie, bo kiedy dzieci są osobno, sytuacja niejako zmusza je do poszukiwania kontaktu z innymi. Są zmuszone do odrobiny odwagi i otwartości na innych. 

Walka o uwagę. 

Nie od dziś wiadomo, że dzieci są zazdrosne i walczą o uwagę innych. To dlatego, kiedy rodzi się młodsze rodzeństwo ze szpitala przynosi się prezent dla starszaka, to dlatego napisano setki tomów o podziale uwagi rodziców pomiędzy dzieci, nie faworyzowaniu i prawidłowym wychowaniu rodzeństwa. W przypadku trojaczków i bliźniaków, które stale są razem, o tą uwagę trzeba walczyć cały dzień. Bo przecież pani w przedszkolu też jest jedna, koledzy też występują w liczbie pojedynczej. Wyobrażam sobie, że to musi być dla dzieci wykańczające. Znowu odwołam się do przykładu z mojego podwórka – kiedy dzieci były razem, wszyscy chcieli kolegować się z tymi samymi osobami, wszyscy, podświadomie, byli zazdrośni o panią. Kiedy są osobno, ten problem zniknął. Mają takie same szanse jak inne dzieci. I szansę na indywidualne znajomości. Konkurencja z rodzeństwem, z którym muszą dzielić się wszystkim, jakby bardziej doskwiera.

Ja to ja. 

Moje dzieci są osobnymi bytami. Niestety, w świadomości wielu osób istnieją jako trojaczki. Dlatego, moim zadaniem, podobnie jak rodziców bliźniaków czy rodzeństwa, między którym nie ma dużej różnicy wieku, jest dbanie o osobowość każdego z dzieci. Wielokrotnie moje dzieci były mylone, choć są zupełnie różne, dziewczynki były nierozpoznawalne, mieszały się imiona. Kiedy bardziej je rozdzieliliśmy, nagle stały się w oczach innych osób sobą. Osobną jednostką, a nie tylko częścią jednej całości. Kiedy dzieci były razem, miały podobne gusta. Jak jedno postanowiło nie jeść rosołu, pozostała dwójka nawet nie spróbowała. Osobno nagle się okazało, że wszyscy chętniej eksperymentują i zamiast brata lub siostry słuchają siebie. Istnieje też problem wiecznego porównywania, którego nie da się uniknąć, kiedy dzieci są razem. Z tego, co wiem o bliźniakach na przykład, doprowadza ich to do szału. Komu by się podobało stale porównywanie? Nawet wizja tego jest lekko odpychająca. 

PRZECIW

Razem raźniej.

No cóż, w życiu tak zwykle jest, że mama nie trzyma nas cały czas za rękę. Każdy z nas był przynajmniej raz w życiu w sytuacji, kiedy wszedł do nowej klasy, przeprowadził się na nowe osiedle, rozpoczął nową pracę. To samo jest z dziećmi. Kiedyś musi nastąpić dzień, kiedy odetniemy pępowinę. I od mamy i od rodzeństwa i pozwolimy naszemu dziecku na doświadczanie życia w pojedynkę. 

Znałam kiedyś bliźniaczkę, którą mama wpychała do jednego wora z siostrą. Były zawsze identycznie ubrane, nawet kucyk na tą samą stronę zawiązany. Kiedy jedna zapragnęła grać na pianinie, druga też musiała grać. Kiedy ta druga chciała nauczyć się pływać, pierwsza też musiała wskakiwać do wody, mimo panicznego strachu. I ta historia ma smutne zakończenie. Obie nie potrafiły sobie poradzić w dorosłym życiu. Ta kobieta opowiadała mi, że kiedy nadszedł czas rozłąki, czuła, jakby się dopiero co urodziła, a była już w sumie dorosłą osobą. Nie umiała sobie radzić z właściwie żadną życiową sytuacją, od zwykłego pójścia samotnie na zakupy, do związków, czy mieszkania. Latami pozbywała się uzależnienia od siostry. To drastyczny przykład, warty jednak przemyślenia. Czy rodzeństwo musi zawsze być razem? Nie, bo nasze dzieci musimy uczyć życia w pojedynkę. 

Możliwości rozdzielania nie istnieją.

Wiem, że czasami w najbliższym przedszkolu nie ma dwóch grup, nie możemy sobie pozwolić na dwie różne klasy, czy nawet pokoje dla dzieci. Zawsze jednak mamy jakieś wybory. Dzieci mogą chodzić osobno na zajęcia dodatkowe, możemy ubierać inaczej, a w weekend starać się spędzić z dziećmi czas osobno. To tylko kwestia planu i przemyślenia tematu. Jak chcesz, to znajdziesz sposób. 

Jak to ogarnąć?

To tutaj zaczynają się schody. Od dwóch lat mam zamieszanie. Trzy grafiki, kilka pań, w każdej grupie inne dzieci i inni rodzice. Zapamiętanie tego wszystkiego to kosmos. Z czasem doszły też osobne pokoje, urodziny u kolegów z przedszkola, inne zajęcia dodatkowe, przebrania na bale i uroczystości w inne dni tygodnia. Pocieszam się jednak, że moja sytuacja nie różni się niczym od sytuacji każdej rodziny, w której jest więcej niż jedno dziecko. W końcu potrzeby dziecka w żłobku są zupełnie inne niż tego w szkole. Wozi się je w różne miejsca, maja swoich kolegów, a wywiadówki są w inny dzień tygodnia. Czy tylko dlatego, że mam trojaczki, powinnam chodzić na skróty i próbować to wszystko odhaczyć w jeden dzień, w jednym miejscu? Czy rodzeństwo musi zawsze być razem tylko dlatego, że tak się ułożyło? Jest też mnóstwo plusów tej sytuacji – mogę z dziećmi pobyć sam na sam, budując bliską relację z każdym z osobna, skończyły się problemy ze spaniem (kiedy dzieci były w jednej sypialni budziły się nawzajem), mój krąg znajomych rodziców zdecydowanie się powiększył.

Dzieci to lubią.

Rodzice, którzy są przeciwni rozdzielaniu, zawsze mówią, że przecież ich dzieci to uwielbiają, że płaczą, kiedy są osobno i nie znoszą rozłąki. Wysuwam tutaj nieśmiałą tezę, że zwykle po prostu nie miały szansy doświadczyć życia w pojedynkę, bo od pierwszych chwil były przyczepione do brata lub siostry. Oczywisty w takim wypadku wydaje się fakt, że nie potrafią bez siebie żyć. 

Przecież to takie słodkie!

Dwie identycznie ubrane dziewczynki są słodkie? No może i tak, czasami, przy okazji, ale codziennie? W kwestii ubrania moje poglądy są radykalne. Strasznie dziwne musi być patrzenie na swojego klona każdego dnia. To mniej więcej tak, jak widzimy się na kamerze. Ale robię dziwne miny, naprawdę tak wyglądam, serio mam taki głos? Zawsze jesteśmy zaskoczeni. Identyczne bliźniaki mają to na co dzień. W dodatku wielu rodziców dolewa oliwy do ognia i ubiera dzieciaki identycznie. To musi być bardzo dziwne doświadczenie, nie mówiąc już o otoczeniu, które, oprócz rodziców, nie rozpoznaje dzieci. Ania mylona jest z Hanią i na odwrót. 

Robisz dzieciom krzywdę.

Skoro razem się urodziły, dlaczego na siłę je rozdzielasz? Nie robię nic na siłę. Nie zabieram dzieciom bliskości. Nadal jesteśmy rodziną, dzieci nadal są rodzeństwem. Sześć godzin dziennie, kiedy są osobno, na pewno tego nie zmieni. To rozdzielanie, to z mojej strony dojrzałe podejście do tematu i ewenementu, jakim są wieloraczki. Daję dzieciom szansę na zatęsknienie za sobą. Większość swojego życia spędzają przecież razem.

Uważam, że dzieci trochę tracą na posiadaniu rodzeństwa w tym samym wieku. Muszą stale się dzielić i ciągle być w tłumie. To dlatego zadaniem rodziców jest stworzenie im przestrzeni do samodzielności. Choć może trochę więcej kosztuje to wysiłku. 

Dzieci, zapytane kilka dni temu, czy wolałyby pójść do klasy razem, czy osobno, wykrzyknęły, że oczywiście osobno, co definitywnie rozwiało wszelkie nasze wątpliwości. Odpowiadając na tytułowe pytanie “Czy rodzeństwo musi zawsze być razem?” dzisiaj świadomie twierdzę, że nie musi. Nie wiem, czy postępujemy prawidłowo. Nie podjęliśmy tej decyzji w jeden dzień, ani nawet samodzielnie. Możliwe, że jak w przypadku wszystkich rodzicielskich decyzji, nie okaże się ona dobra. Rodzicielstwo to przecież w 90% droga po omacku, bez mapy. Z perspektywy dwóch ostatnich lat widzę jednak, że w naszym przypadku była najlepszą z możliwych i teraz, kilka dni przed rozpoczęciem przez moje dzieci szkoły, nie mam wątpliwości, że jest jedyną. 

Ten post nie jest poradą psychologiczną i nie zastąpi profesjonalnej opinii. Powstał na podstawie własnych obserwacji pięcioipółletnich trojaczków, rozmów z dorosłymi bliźniakami i porad psychologów. 

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!