Zaczęłam ten rok od przeczytania książki, która postawiła mnie do pionu. “Pieprzyć to”, autorstwa Alexandry Reinwarth, to jeden wielki wykrzyknik. Wielokrotnie lekturę tej książki przerywałam głośnym okrzykiem “Tak! Pieprzyć to!”, a potem oddychałam z ulgą. Jakie to jest dobre!
Bo czy nie jest tak, że bardzo często w tej naszej dorosłości, o której marzyliśmy od dzieciństwa, towarzyszy nam jakieś mgliste przeczucie, że to przecież nie tak wszystko miało wyglądać? Codziennie musimy zadowalać tyle osób, robiąc rzeczy, na które w ogóle nie mamy ochoty! A gdyby tak na kolejne musisz, trzeba, wypada, odparować: “Pieprzyć to” i odwrócić się na pięcie?
Autorka książki (do kupienia TUTAJ) w bardzo sugestywny sposób pokazuje czytelnikowi, jak wiele oczekiwań kieruje jego życiem, szczególnie w stosunku do kobiet te oczekiwania są niebotyczne. Musisz pracować tak, jakbyś nie miała dzieci, wychowywać dzieci, jakbyś nie pracowała, masz być idealną żoną, córką, przyjaciółką, mieć zajmujące hobby, rozwijać się, podróżować, zdrowo gotować i ćwiczyć minimum godzinkę dziennie, wszystko z szerokim uśmiechem i w myśl zen.
A gdyby tak, przynajmniej czasami i wcale nie wychodząc na leniwą, ignorancką francę, nauczyć się więcej olewać, wyhodować sobie odrobinę zdrowego egoizmu i asertywności?
Na wielu przykładach ze wszystkich dziedzin życia, książka pokazuje, że da się, małymi krokami, wprowadzić masę zmian we własnym sposobie myślenia i działania by w końcu cieszyć się jego pełnią, bez wyrzutów sumienia.
Czy naprawdę musimy się otaczać ludźmi, którzy są emocjonalnymi pijawkami, tylko dlatego, że od lat są w naszym życiu i po prostu przyzwyczailiśmy się do nich, jak do nielubianej tapety? Czy musimy ich tolerować, choć po każdym spotkaniu z nimi czujemy się jak po nieprzyjemnym audycie? I czy nie byłoby prościej, zamiast wiecznych wymówek, powiedzieć tym osobom, że jest nam z nimi nie po drodze? Rozwody są przecież dla ludzi!
Czy musimy przejmować się kanonami wyglądu, kreowanymi przez coraz to młodsze celebryki? Czy ktokolwiek z nas widuje w swoim środowisku nieskazitelne ciała, stylówki, włosy? Nie! Życie to nie instagram, obok jednego udanego ujęcia są miliony tych chwil, w których mamy krzywo pomalowane oko, plamę z kawy na koszuli i włosy, których dziś nie udało się ułożyć w plażowe fale, bo za oknem jest piździawa i nam się zaspało. Może w końcu czas przestać być na permanentnej diecie, wciągać brzuch, kupować ubrania, w których ma się dłuższe nogi, siadać na skraju krzesła, bo wtedy uda są mniejsze? Może czas przestać się tym zamartwiać, a nadmiar czasu poświęcić na życie, które w rozmiarze s wcale przecież nie będzie lepsze?
“Kiedy już dojdziemy do wniosku, że w tym życiu nigdy nie odzyskamy plażowej figury, od razu też zrozumiemy parę innych spraw”, pisze autorka. O jak bardzo się z nią zgadzam! Każdy człowiek ma lub miał kiedyś, chociaż raz w życiu, przekonanie, że kiedyś (nie wiadomo kiedy), jeśli tylko coś zrobi (nie wiadomo co, ale wybierz z listy: schudnie, zarobi miliony monet, poderwie, przeprowadzi się, zmieni pracę i tak dalej), stanie się w końcu taki, jaki chce być (czyli jaki?). Kiedyś tak na pewno będzie.
Jak śpiewa Taco “W moich snach mam skórzany kalendarzyk/W moich snach nigdy się nie muszę ważyć/W moich snach regularnie do lekarza” z tym, że to się nigdy nie dzieje, to nieprawda, to mrzonki. Wokół nas są ludzie tacy jak my, nieidealni. Pewnie też co wieczór sobie obiecują, że od jutra zaczną ćwiczyć, przestaną palić, będą czytać i mniej siedzieć na fejsie. A pieprzyć to! Przecież na tych zmaganiach i słabościach upływa nasze życie. Nasze możliwości zmian są ograniczone, niektóre wręcz niemożliwe. Jedno, co na pewno można zrobić, to przestać się zadręczać i polubić to, jakim się jest, zamiast ciągle być zniesmaczonym sobą. Praca nad sobą ma pewne granice i należy nauczyć się w nich poruszać, a nie ciągle liczyć na cud.
Oczywiście jest tu też cały rozdział o byciu rodzicem. O radach, normach, planach, innych rodzicach i bezdzietnych znajomych. Po prostu trzeba go przeczytać i uzmysłowić sobie, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem, które ma szansę nie wywołać w naszym życiu depresji i nerwicy w komplecie z potomkiem, jest głęboki oddech, a potem wzruszenie ramionami i głośne” Pieprzyć to”. Każde dziecko jest inne, każdy rodzic ma swoje sposoby, a instrukcja obsługi nie istnieje, więc po prostu warto płynąć z prądem, zamiast ciągle się zadręczać, bo w tym temacie na wiele rzeczy nie mamy żadnego wpływu.
To tylko kilka przykładów, którymi naszpikowana jest książka. Mowa tu też o rzeczach, które nas otaczają, o ludziach, z którymi przebywamy, o pracy, rodzinie, przyjaźni, tradycjach, uroczystościach, w których nie mamy ochoty brać, syndromie wybawiciela, stosunkach z teściową, o związkach, domysłach i fochach. Książka to tak naprawdę wielka encyklopedia asertywności. Uczy nas jak uporządkować swoje życie, aby częściej zastępować “muszę” słowem “chcę”.
I chcę od razu wyjaśnić – tu naprawdę nikt nikogo nie namawia do tego, żeby nagle stać się zimną jak sopel lodu francą, która wszystkich i wszystko ma w nosie. Absolutnie nie. Książka raczej pomaga nam zrozumieć, jak nauczyć się manewrować wśród pewnych konieczności dorosłego życia, aby mieć więcej czasu i energii na ludzi, z którymi chcemy go spędzać, na projekty, którym chcemy poświęcić 100% zaangażowania, na tradycje rodzinne, które z czasem przejmiemy na siebie, na pracę nad sobą w tych obszarach, w których realnie możemy coś zmienić. “Pieprzyć to” pomaga zrozumieć, jak bardzo wprowadzenie drobnych modyfikacji może przynieść nam ogromne zmiany i szczęście. A wszystko to prostym językiem, jak rozmowa z kumpelką.
Po jej lekturze odetchnęłam z ulgą i… zabrałam się do działania. Pieprzyć to! Polecam bardzo, otwiera oczy, a przy okazji można się nieźle ubawić. Do kupienia TUTAJ.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.