Krótka historia o tym jak stałam się dresiarą (i o ruszaniu d.py też)

Przyznaję się bez bicia: stałam się dresiarą. Ale po kolei. Najpierw o zdrowiu kilka słów. Bo ja ćwiczę dla zdrowia, na przykład biegam na głowę. Serio. Wcale nie po to, żeby mieć mniejszy tyłek, na wadze zobaczyć 5 z przodu, czy po to, żeby na brzuchu wyrósł mi sześciopak.

Biegam, bo lubię ten przypływ pozytywnych emocji po biegu, te endorfiny. Lubię być z siebie dumna, bo się udało przebiec fajny dystans. Lubię, kiedy dzień zaczyna się na sportowo, bo wiem, że to dodaje mi sił. Lubię też kończyć tak dzień, lepiej mi się śpi.

Sport to mój sposób na stres, na odreagowanie. Od lat wychodzę z domu, często zła, zestresowana, z głową w milionie problemów. Wychodzę i liczy się już tylko mój oddech i droga przed oczami. W zależności od tego, gdzie jestem, widoki. Bywa, że słucham wtedy ciszy, głośnej muzyki, podcastu, książki. Bywa, że się zatrzymuję, głęboko oddycham, robię zdjęcia ptakom, słońcu, łanom zboża, mojemu szczęśliwemu psu. Bywa, że tak głośno śpiewam, że aż krzyczę. Bywa, że tańczę, płaczę. Bywa. Ale zawsze wracam jak nowa, oczyszczona, nawet wtedy, jeśli to wyjście trwało tylko 20 minut. Ja to kocham. Na mój system nerwowy to działa cuda. Jak mini terapia.

Łączę sport z chwilą dla siebie. To mój czas na reset, na chwilę tylko dla siebie. Nikt do mnie nic nie mówi, nikt ode mnie nic nie chce, nikt mnie nie woła, nie pinguje, nie zagaduje. Mój czas, chwila ciszy, tylko z samą sobą. Możliwe, że niektórzy tego nie potrzebują, ale ja, z trójką dzieci, rozgadanym mężem i ciągłą obecnością w mediach społecznościowych, potrzebuję tego wytchnienia od ciągłego natłoku słów i bodźców.

Wiele osób uważa, że jak bieganie, to od razu maraton, jak siłownia, to od razu 100 kilogramowa sztanga, jak rower, to od razu przynajmniej 40 kilometrów. A przecież sport można uprawiać zawsze i wszędzie. Można iść do lokalnego parku poćwiczyć na dostępnych maszynach, można przebiec kilka razy wokół bloku, a na rowerze podjechać po paczkę do paczkomatu, czy do sklepu po chleb. Można w końcu poćwiczyć w domu, to też ruch.

Namawiam, bo wiem, że to działa. I codziennie dostaję sygnały od osób, które patrząc na moje codzienne bieganie, same ruszyły dupsko z kanapy. Najważniejsze to znaleźć coś, co się lubi, tak, żeby się nie zmuszać. Może to być taniec, rolki, wspinaczka, pływanie, opcji jest mnóstwo. Nie ma też co czekać na kumpelkę, czy siostrę, która pójdzie z nami. W dzisiejszym świecie bardzo trudno jest się z kimkolwiek ustawić. Najlepiej wybrać więc aktywność, która nie wymaga partnera, bo nie zawsze będziemy go mieć. Dobre są takie aktywności, które możemy robić o każdej porze (jak bieganie, rower czy ćwiczenia w domu) i właściwie wszędzie. No i oczywiście cudownie byłoby, gdyby do tej aktywności nie trzeba było drogiego sprzętu i dwóch godzin w korkach, żeby dojechać.

Bieganie dla mnie jest najlepsze, bo to wcale nie jest ważne, czy ja biegam o 6 rano, o 20, czy też może w połowie pracy, gdzieś koło 12 robię sobie przerwę. Mogę biegać po polach, po parku, po lesie, nad morzem, biegałam wokoło bloku. Biegałam, kiedy dzieciaki były małe i na przykład spały albo oglądały film, teraz biegam kiedy mogę. Na urlopie, na delegacji, w weekend. Nie potrzebuję żadnego towarzystwa, nie istotna jest godzina, nie potrzebuję żadnego sprzętu, nie muszę na to wydawać pieniędzy. O tym jak zacząć biegać pisałam tutaj: https://www.calareszta.pl/jak-zaczac-biegac-poradnik-dla-opornych-matek/

Od jakiegoś czasu jestem ambasadorką OCEANSAPART. I tak sobie biegałam po mojej wsi, zadając szyku w tych pięknych ciuchach. Ale na jesień to stałam się dresiarą, klasyczną. Przez ostatnie kilka tygodni nie wylazłam z dresu i stwierdzam, że dosłownie wszędzie można sobie wyskoczyć w dresiku. No ale jak miałabym wyleźć z tych dresów, skoro one są takie wygodne, takie mięciutkie i takie kolory. Dawno już nie nosiłam czerwieni, no ale ten czerwony dresik to jest prze sztos, zbiera same komplementy.

No i doskonałe są te miękkie bluzy, getry i spodnie do zwykłego odpoczynku, który ciągle próbuję włożyć w swój grafik i częściej praktykować. Takie polegiwanie, choćby przez kilka minut, relaks z psem, czy książką, są nam zwyczajnie potrzebne do szczęścia. Kolekcja Feel Good to kolejna kolekcja unisex, dla dziewczynek i chłopczyków też. Stary, choć się nie przyznaje, lubi nawet to, że stałam się dresiarą i sam sobie kazał zakupić identyczne dresy.

Skoro już zrobiłam taki coming out i ogłaszam tu publicznie, że stałam się dresiarą, na zachętę do ruszenia pupy, albo tylko do polegiwania ale na stylowo, bo wiadomo, że musi być klasa i szyk, zapraszam na stronę: OCEANSAPART.

Z kodem blogcr kupując bluzę lub inny produkt o wartości min. 279 zł, otrzymasz aż 2 wybrane przez siebie rzeczy GRATIS.

Wśród prezentów są legginsy, topy oraz spodenki, które dopełnią look. Łączmy się dresiary jesieniary i byle do wiosny!!

*Wpis powstał przy współpracy z marką OCEANSAPART.