5 gadżetów, które odmienią Twoje życie.

5 gadżetów, które odmienią Twoje życie. Już dawno nic takiego nie polecałam, ale w ciągu ostatniego roku, kiedy moje życie znowu się troszkę wywróciło do góry nogami, odkryłam kilka rzeczy, które na co dzień ułatwiają mi życie. A że stale o nie pytasz, to w końcu je opisałam. 

Fale, loki, koki

Jestem totalnym beztalenciem, jeśli chodzi o układanie włosów. Jest taka scena w filmie „Jestem taka piękna!”, kiedy Amy Schumer próbuje zrobić sobie fryzurę oglądając tutorial na you tube. Uśmiechnięta piękność robi na ekranie kilka ruchów i pstryk, ma piękną, fantazyjną fryzurę. Voila! W tym samym czasie Amy, która próbowała ją naśladować nadaje się raczej do straszenia w Halloween. U mnie mniej więcej też tak to wygląda. Pewnie dlatego, odkąd pamiętam, mam takie włosy, żeby dało się je związać w kucyk. A jak obetnę, to zaraz zapuszczam. Tylko po to, żeby z ulgą wrócić do ukochanego kucyka. Mam kilka prostownic, lokówek, żelazek i Bóg wie jeszcze czego. Miały być łatwe w użyciu, miały kręcić, falować, układać. D..a. Ledwo wyprostować potrafię, a i to często, jak to mawia przyjaciółka, wyglądam z tymi wyprostowanymi jak zmokła kura.

Kilka miesięcy temu dałam się jednak skusić, kiedy matka z rodzaju tych, które lubię, czyli nie słodko pierdząca, powiedziała mi – kobieto, do tych włosów Tobie potrzeba wibratorka. Haha, chciałybyście zobaczyć moją minę. No może i potrzeba, ale że do włosów? Dopiero jak zobaczyłam to sprytne urządzonko, zrozumiałam co ma na myśli. No co Ci to przypomina, co Ci to przypomina, widok znajomy ten? 😉

Ta lokówka nagrzewa się w kilka minut, nawijasz pasmo włosów okręcając naokoło, chwilę trzymasz i tyle. Masz piękne fale. Nie musisz tych włosów wcale wszystkich maltretować, wystarczy z wierzchu, wystarczy potem tylko lekko je przeczesać palcami, popryskać lakierem i masz look na milion dolców matka! Możesz oczywiście wyczarować w ten sposób różne fryzury, jak mi się spieszy to fale są delikatne, jak idę ze starym na randkę i mam kilka minut więcej na pindrzenie, wtedy fal jest więcej i bliższe lokom. Wszystko zależy od czasu i temperatury.

Szczerze powiem, że zajmuje mi to kilka minut i jest BANALNIE proste. Nie udawało mi się to ani lokówką, ani prostownicą, bo ja nie potrafię załapać, jak na prostownicę nakręcić pukiel włosów, żeby na dole nie wyszła prosta, załamana linia, wyglądająca ohydnie. Z wibratorkiem nawet się tak nie da zrobić, bo to jest całe okrągłe. Nigdy Was tu nie kłamałam i tym razem też nie zamierzam, poza tym oglądając jakiekolwiek moje zdjęcia doskonale wiecie, że na głowie to ja zwykle mam… czapkę ? A no i cena – spokojnie zmieścisz się z wysyłką poniżej 100 zł.

Jak na razie znalazłam ją w najlepszej cenie tutaj – link

I ja, totalne włosowe beztalencie o proszę paraduję rano (!), do szkoły (!!) w takich falach! 

Szok, nie? (Moja lokówka jest innej firmy, ale doczytałam w necie specyfikację i potwierdziłam u dwóch ekspertek z branży fryzjerskiej, że te produkty są identyczne, nawet nazwa jest taka sama. BaByliss Diamond Waves dostępna w Europie, moja jest marki VS). 

Wolnowar

Kiedy pisałam ten post, szukając linków do najlepszych wolnowarów w Polsce, wyskoczył mi w wyszukiwarce tekst „Wolnowar – najepsza inwestycja mojego życia”. I ja się z tym zgadzam. Nie wiem w ogóle jak przeżyłam prawie 40 lat, z czego już ponad połowę zabawiam się w kuchni, bez slow cookera! I dlaczego nikt mi tego wcześniej nie powiedział? CAŁĄ zimę wolnowar chodził u mnie przynajmniej 4 razy w tygodniu, wypróbowałam tyle potraw, że nie zliczę. Moje dzieci mówią na niego „magiczny garnek”. I ja się z tym zgadzam.

Wolnowar to urządzenie do gotowania, w którym zrobisz pyszne potrawy, ale się przy tym nie narobisz, bo wolnowar gotuje je sam. Dla rodziny, dla osób, które nie lubią gotować, dla zabieganych rodziców – każdy go pokocha. Wolnowar to urządzenie, jak sama nazwa wskazuje, do wolnego gotowania, czyli slow cooking, od czego z resztą po angielsku nazywa się po prostu slow cooker.

No dobra, ale co w tym takiego magicznego, przecież to wygląda jak zwykły garnek? Otóż wolnowar ma jedną, najlepszą na świecie zaletę – wrzucasz do niego wszystkie składniki, których potrzebuje Twoje danie, uruchamiasz konkretny program i… wracasz po południu do domu na gotowy, przepyszny posiłek! Czy może być coś lepszego niż powrót po całym dniu do domu po to, aby powitała Cię w nim pyszna zupa, gulasz, upieczony w całości kurczak, pieczeń, rozpływające się w ustach żeberka, curry, risotto czy bolognese? Nie muszę chyba dodawać, że w całym domu pachnie, bo przecież powolutku, przez kilka godzin gotowało się w nim przepyszne danie. Danie, które kosztowało Cię tyle, co wrzucenie do garnka wszystkich potrzebnych składników i włączenie jednego guziczka. Już chyba łatwiej się nie da!

Na całym świecie slow cookery są niesamowicie popularne od kilkudziesięciu lat, czas, aby i polskie domy go doceniły. W necie znajdziesz miliony przepisów na potrawy jednogarnkowe z użyciem wolnowaru. Można w nim robić też przetwory, ale szczerze przyznam, że jeszcze nie próbowałam. Robimy w nim nawet prawdziwą owsiankę – wrzucam przed pójściem spać wszystko do garnka, nastawiam, a rano nakładam każdemu do miseczek pyszne, gorące śniadanie, które zrobiło się samo! Gotowane potrawy puszczają dużo soków, więc nie musisz ich podlewać! Garść inspiracji możesz znaleźć na przykład tutaj link

Wolnowar ma zwykle dwa tryby pracy – low i high, które różnią się temperaturą. To samo danie zrobi się w trybie low w 6h, a w trybie high w 3h. Kiedy gotowanie się skończy, wolnowar automatycznie przechodzi w funkcję podgrzewania, co oznacza, że danie przestaje się gotować, ale nadal pozostaje ciepłe. Idealnie się to u mnie sprawdziło w momencie, kiedy kolację jedliśmy na raty, kiedy w domu miałam gości, czy też w momencie, kiedy urządzenie nastawiłam tak, aby kolacja była gotowa o 17:30, ale do domu zawitaliśmy z opóźnieniem prawie godzinnym.

Dla mnie wolnowar ma same plusy i jeśli narzekasz na brak czasu, nie przepadasz za ślęczeniem w kuchni i szukasz sprytnych sposobów na oszczędność czasu i pieniędzy – to urządzenie będzie dla Ciebie idealne. Nie ma szans na przypalenie, nie musisz kontrolować dania (ani nawet być w domu w czasie, kiedy się gotuje), cicha praca, dzięki czemu możesz gotować w nocy, wygoda, prostota. Wolnowar ma szczelne pokrywki, dzięki czemu nie podnosi temperatury w otoczeniu, a całość potrawy ugotujesz przy użyciu jednego garnka, który potem łatwo umyjesz. Plusem na pewno jest też to, że większość wolnowarów ma duże misy, w których przygotujesz potrawy na więcej niż jeden posiłek. Dzięki odpowiedniej temperaturze, możesz zachować wartości odżywcze produktów, jednocześnie wydobywając ich głęboki aromat. Rozpływające się w ustach mięsko i jednocześnie jędrne warzywa? Tak! A jeśli mamy ochotę na krem, po gotowaniu miksuję zupę, też w tym samym naczyniu.

Myślisz sobie pewnie, że cena jest zaporowa? Za swój garnek dałam 350 zł. Biorąc pod uwagę fakt, jak często z niego korzystaliśmy, ile czasu i energii mi zaoszczędził i to, że jest to sprzęt, którego właściwie nie da się zepsuć (bo się nie przypala), uważam go za tanie, a bardzo funkcjonalne urządzenie. Polecam razy milion. A i nie przejmuj się o rachunki – obliczono, że kilkugodzinna praca slow cookera kosztuje mniej niż samo uruchomienie kuchenki elektrycznej i używanie jej przez kilka minut! Nie musisz się też obawiać o bezpieczeństwo – udowodniono, że możliwość wybuchu, zapalenia, czy innej awarii w przypadku wolnowaru jest dużo mniejsza, niż np. zwykłej lodówki. 

Jest ich bardzo dużo na rynku, ze swojej perspektywy polecam te wolnowary, których misę można postawić na ogniu, a tym samym podsmażyć dane danie. My na przykład bardzo lubimy kurczaka z wolnowaru, ale chcemy, aby miał przypieczoną skórkę. To dlatego najpierw go podsmażam, dopiero potem ustawiam tryb low i kurczak, już z brązową skórką gotuje się kilka godzin (oczywiście w towarzystwie warzyw, które razem z kurczakiem tworzą pyszne danie – ziemniaki, marchewki, pietruszka). Jest to dodatkowy plus – nie muszę brudzić patelni i soki z kurczaka zostają w tym samym naczyniu. Kiedy mięso jest gotowe, wyciągam je z wolnowara, aby odpoczęło, do soków pozostałych z gotowania dodaję odrobinę mąki, energicznie mieszam, gotuję, aż się zredukuje, odcedzam i w taki sposób robię pyszny sos. Wszystko w jednym naczyniu! Misy niektórych wolnowarów można też wstawić do piekarnika i np. zapiec na gotowym daniu ser. Jaki wolnowar wybierzesz, uzależnij od własnych potrzeb – zwracaj uwagę na pojemność (ja mam dość duży, 6 litrów, dzięki temu robię na raz kilka porcji na kolejny dzień lub do zamrożenia) i na materiał, z jakiego wykonana jest misa.

Gwarantuję – to będą najlepiej w Twoim życiu wydane pieniądze. Zakochasz się od pierwszego wejrzenia.

Pełną ofertę wolnowarów znajdziesz tutaj link

Odkurzacz – robot

To jest dość duży wydatek, ale o rany, jak bardzo warty! Nie wiem jak w innych domach, ale w moim domu odkurzać trzeba codziennie, czasami kilka razy dziennie, ale kto ma na to czas? Dzieci kochają wycinać, uwielbiają brokat, płatki śniadaniowe, przynoszą ze sobą z placu zabaw kilo piasku. Na mojej podłodze stale coś się wala. Odkurzacz, który sam odkurza to idealny wynalazek dla rodziny. Jeśli tylko możesz sobie na niego pozwolić – polecam bardzo. I nie polecam żadnej konkretnej firmy, bo to nie jest post reklamowy. Niech tylko wspomnę, że na https://pl.aliexpress.com/ kupisz świetnej jakości chińską wersję. Mają koleżanki i nie widać różnicy pomiędzy tymi 3x droższymi. Podnosisz do góry krzesła, ustawiasz odkurzacz i zajmujesz się czymś innym (albo w ogóle wychodzisz z domu), a on sam odkurza. Najnowocześniejsze również myją podłogę. Oczywiście taki odkurzacz nie zastąpi zwykłego odkurzacza (w moim odczuciu) ale jest idealnym dopełnieniem. Właściwie cena jest jego jedynym minusem. Życie przecież trzeba sobie ułatwiać!

Audiobooki

Kiedyś byłam molem książkowym, czytałam w wannie, w toalecie i pod kocem, kiedy miałam już niby spać. Nadal wstępuję do księgarni, uwielbiam nowe książki, wącham, dotykam, przewracam strony, ważę w rękach, lubię te ciężkie, w twardych oprawkach, kupuję, śledzę nowości, zapisuję pozycje, które chciałabym przeczytać. Czytam dzieciom, dużo i często, ale dla siebie nie czytam prawie wcale. Kiedy już po całym dniu siądę w końcu w ciszy i spokoju, zasypiam momentalnie. Bo to jest zawsze po ogarnięciu domu ze zgliszczy po huraganie El Trojacco, po rozwieszeniu tego ostatniego prania, po przygotowaniu plecaków na następny dzień, po rozmowie z mężem, którego nie widziałam cały dzień. Kiedy siadam, zwykle jest już po 22. Otwieram książkę i zanim dopiję parującą herbatę, już nie potrafię zignorować mocnego przyciągania do poduszki.

Pocieszam się, że kiedyś jeszcze ten czas nadejdzie, kiedy dzieci podrosną i będę w końcu na matczynej emeryturze, ale, znając życie, wymyślę sobie jakieś nowe, egzotyczne i bardzo absorbujące, hobby. Nie mówiąc już o tym, że statystycznie szanse na to, żeby moje dzieci miały po jedynaku są nikłe. Ech.

Żal mi tego czytania, bo to przecież dzięki książkom też jestem dziś tym, kim jestem. Każdy tydzień zaczynam od planu, na którym na wysokiej pozycji zawsze było z wykrzyknikiem polecenie do siebie „Czytać więcej”. Co zrobić, kiedy nigdy się nie udaje? Audiobooki to dla mnie rozwiązanie idealne, choć długo nie mogłam się do nich przekonać, bo zawsze lubiłam książki papierowe. Lubię ich zapach, lubię móc zaznaczyć ważny fragment, a potem do niego wrócić. Lubię mieć książkę przy łóżku, w sypialni, w której nie trzymam elektroniki, w torebce. Ale kiedy kolejna osoba z mojego otoczenia zachwalała plusy „słuchania” książek, byłam coraz bardziej skora wypróbować.

Już pisałam o tym tyle razy, że chyba każdy szanujący się czytelnik mojego bloga wie, że audiobooki uwielbiam. Kaśka Nosowska prosto do ucha przeczytała mi swoją książkę, to dzięki audiobookom biegam bez znudzenia. Skupiam się po prostu na tym, co ktoś mi do ucha mówi, a nie na tym, że boli mnie tyłek, a czy daleko jeszcze, a w ogóle czy ja już na głowę całkiem nie upadłam, żeby biegać, przecież to sport dla szaleńców i czy daleko jeszcze???!

Apki z audiobookami działają na zasadzie biblioteki – opłacasz abonament i pożyczasz dane książki. Polecam szczególnie storytel i loloki (dla dzieci). Korzystam już prawie 1,5 roku i nie zamierzam przestać, mało tego, coraz więcej osób dostaje ode mnie w prezencie taki abonament. Słucham, kiedy biegam, słucham w aucie, słucham, kiedy sprzątam, słucham, kiedy gotuję. Moje dzieci też! Puszczam im książki w samochodzie i w wannie, w której uwielbiają przesiadywać. Polecam, jeśli, tak jak ja, nie masz czasu na czytanie. I oczywiście polecam na początek biegowej przygody.

Bezdzietna koleżanka

Jedyna nie-rzecz na mojej liście. Bezdzietna koleżanka dla matki to skarb. Najlepiej taka, która od razu na początku mówi – no dobra, powiedz mi szybko co u dzieci i potem pogadajmy normalnie. 😉 Mam kilka takich i o rany, jak mi z nimi dobrze. Zawsze są chętne pójść do kina, mają czas na nowinki na rynku, wiedzą co w trawie piszczy, co się dzieje na mieście, co jest modne, a co passe. No i nie oszukujmy się –  są momenty, kiedy wychodzę z domu, w którym za nogę trzyma mnie trójka dzieci, i ostatnie, o czym mam ochotę rozmawiać to dzieci! I to w dodatku cudze. Bezdzietne koleżanki są też fajną motywacją – w wyciągniętym dresie na kawę z nimi nie wyskoczysz. Uwielbiam moje przyjaciółki matki (respekt!) ale lubię też czasami pobyć w zupełnie innym towarzystwie i być po prostu kobietą.

I jak, przyda Ci się coś z tej listy? A może już coś masz? 

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Nie masz na nic czasu, w szczególności dla siebie? Kup moje autorskie produkty, które pomogą w ogarnianiu rzeczywistości. Stworzone przez matkę trojaczków – to działa! SKLEP.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Zapisz się do Newslettera. Dzięki temu prosto na swoją skrzynkę dostaniesz info o nowościach i będziesz zawsze na bieżąco.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i plaży.