Moje dziecko ma tatę, nie ojca.

Moje dziecko ma tatę, nie ojca. To dlatego często urządzam mojemu mężowi fajny Dzień Ojca, bo jest naprawdę fajnym Tatą. Ojcem może być każdy, bycie fajnym tatą, to już jednak nie lada wyzwanie.

W moim partnerskim związku jest też masa rzeczy, których ja nie robię, a które mój mąż uwielbia robić z dziećmi.

Na przykład tylko on jest w stanie zabrać dzieciaki o 7 rano w sobotę na basen i wrócić zanim ja wstanę. Siedzi w tym basenie, moczy tyłek, nie przeszkadza mu, że woda zimna, a dzieci go chlapią.

Jest zdecydowanie tym dobrym policjantem. Wiadomo, że jak mama kręci nosem, tata pewnie pozwoli.

Jest niezmordowanym kierowcą, tata taxi to u nas serwis na czas i z uśmiechem. Nie przeszkadza mu czekanie godzinę w samochodzie, bo trening czy tańce.

Jest mistrzem serwowania kolacji z niczego, bywają to dość ekstremalne miksy w stylu czym chata bogata, ale przecież na spontanie, albo wcale, co nie?

Potrafi wyczarować najbardziej zwariowane stylówki. Paski do kropek, kąpielówki do gumiaków, spoczko.

Organizuje podchody w celu odnalezienia potrzebnych butów, książki, czy skarpetek dzieciaków. Beztrosko nie zawraca sobie głowy zapamiętywaniem, gdzie te rzeczy zwykle leżą.

Zajmie dzieciaki pozornie mało bezpiecznym ale wciągającym zajęciem, które potrafi dać wiele godzin ciszy. Konieczność kąpieli po zajęciach to mały efekt uboczny.

Jest idealnym barometrem i wyczuwa, kiedy pokrywka na garnuszku matczynej cierpliwości za chwilę wybuchnie i szybko zgarnia dzieciaki z pola rażenia.

Idealnie stosuje podstawową zasadę wychowania dzieciaków, która brzmi: zmęczyć.

Nie boi się własnych dzieci, zmienia pieluchy, chodzi na wywiadówki, odrabia zadania, zabiera na wycieczki, zostaje z nimi regularnie i często.

Układanie Lego nigdy mu się nie nudzi.

Nie przeszkadza mu spanie w namiocie, pająki i żaby.

Świetnie sprawdza się w roli osoby, która ma położyć dzieci spać. Sam zwykle kładzie się obok, natychmiast zasypia, a potomek, kołysany miarowym chrapaniem, również.

Nie ma dla niego zajęć mało męskich. Robi pranie, zmywa gary, myje podłogę. Nigdy nie mówi do moich córek, że coś jest nie dla dziewczynek, syna uczy domowych zajęć.

Jest świetnym przykładem partnera.

Mój egzemplarz przyznaje, że czasami nie ma pojęcia co robi, ale nie wstydzi się poprosić o pomoc i uczyć od lepszych od siebie.

Ale przecież tata to nie są te pasujące ubrania, trzydaniowe kolacje, ani nawet kąpiel po zabawie uwalonymi śrubkami w garażu. Tata to też ten twardziel, który ogląda akademię w szkole, bije głośno brawo i ma mokre oczy. To ten co ziazia dmucha i uczy jeździć na rowerze. Ten, który ledwo ale jeszcze nawet 10 letniego smoka weźmie na barana, bo nóżki bolą.  

Tata to bezwarunkowa miłość, po męsku. Bo najważniejsze, że tata jest. Siedzi w tym basenie, choć jajka dawno odmrożone, uczy grać w piłkę, wiązać buty i jeździć na rowerze, pije herbatkę z misiami, wiąże kucyki, nosi bransoletki z makaronu, udaje jeża i podwozi na pierwsze randki. Pokaże jak złowić rybę i jak zmienić żarówkę. Będzie kibicował z pierwszego rzędu i zostanie prywatnym ochroniarzem.

Mam nadzieję, że Wasze dzieciaki też trafiły na tatę, a nie tylko na ojca. I dla nich wszystkich nie tylko na Dzień Ojca, niech czeka zimne piwko w lodówce.

Photo by Juliane Liebermann on Unsplash