Nie lubię się bawić z dziećmi.

Nie lubię się bawić z dziećmi. W końcu to napisałam, choć wiem, że wzbudzi to oburzenie. No bo jak to? Co z Ciebie za rodzic?! Śmiem twierdzić, że normalny.

Lubię grać w niektóre gry. Lubię malować. Lubię klocki. Lubię dzieciom czytać. Lubię oglądać filmy dla dzieci. Lubię bitwy na poduszki. Lubię wyścigi na hulajnodze. Lubię razem gotować. Lubię kibicować. Lubię układać puzzle.

Nie lubię się bawić z dziećmi w wymyślane zabawy, nie przepadam za bawieniem się lalkami, na placu zabaw mogę co najwyżej siedzieć na ławce i dbać o bezpieczeństwo i w chowanego też mogę bawić się kilka minut, zanim mnie to śmiertelnie nie znudzi. Mój mózg się buntuje, robi mi się gorąco i staję się zmierzła i zniecierpliwiona. To jest „dobra zabawa”? Nie potrafię niestety udawać i kłamać. Definicja zabawy według mnie zakłada, że się dobrze bawimy, to ma być rozrywka, a nie katorga. My się dobrze bawimy, a nie tylko dziecko. Jeśli ja wewnętrznie przeżywam katusze, robię krzywdę i sobie i dziecku udając, że mnie to bawi, choć tak naprawdę tylko męczy.

Moje dzieci wiedzą, że zawsze chętnie biorę udział w pracach artystycznych, w czytaniu, w zajęciach sportowych, w zabawie we fryzjera. Bycie rodzicem to praca zespołowa. Moje dziecko może klocki poukładać z tatą, a jak tata tego nie lubi, to jest też starszy kuzyn. Nie ma kuzyna? Można zaprosić dziecko sąsiadów. Nie lubię się bawić z dziećmi, kiedy muszę się do tego zmuszać. 

W opisie roli rodzica nie ma dla mnie punktu o byciu darmowym pakietem rozrywkowym 24 godziny na dobę. Nuda doskonale służy dzieciom. Z nudy powstają kreatywne pomysły. Naukowcy ostrzegają, że rodzice wstrzymują rozwój dzieci stale wyręczając je w zabawie.

Znam wielu rodziców, których dzieci zmuszają do zabawy. Wytnij! Szukaj! Klej! Zrób! Pokaż! Pokoloruj! Huśtaj! Mówię nie. Zbyt często w pracy widywałam dorosłych, wychowanych w przeświadczeniu, że świat kręci się wokół nich, a oni są ewentualnie od wydawania poleceń i robienia tylko tego, co im się podoba. Opanowanie nudy i umiejętność zajęcia się sobą to bardzo ważna życiowa lekcja. Podarujmy ją swoim dzieciom!

Nie dajmy się kolejnemu wyciągniętemu w stronę rodziców paluchowi grożącemu rosnącym poczuciem winy. Baw się! Musisz! Jeśli się nie bawisz godzinami, co z Ciebie za rodzic? Po co Ci były dzieci, skoro teraz nie chcesz się z nimi bawić? Nie lubię się bawić z dziećmi! Nie mów tego nigdy na głos! Nie lubisz układać lego i nuży Cię Barbie, beznadziejny rodzicu!

Życie kręci się wokół dzieci, choćbym bawiła się z nimi godzinami lub nie bawiła się w ogóle. Nie oszukujmy się, ale kiedy rodzice na dywanie układają to lego, prace domowe się za nich nie zrobią same. Nie mam zwyczajnie siły na to, żeby cały weekend się bawić, a potem, kiedy dzieci usną, zakasać rękawy i sprzątać, prać i gotować. Kiedy dzieci śpią, chcę mieć czas dla siebie. O wiele bardziej pasuje mi model, w którym owszem, bawię się, ale jest też czas, kiedy tylko jestem obok, pomagam poszukać fajnej zabawy, lub nawet ją rozpocząć, ale potem pozostawiam dzieciom wolną rękę.

Czy dzieci mają monopol na każdą sekundę naszego czasu? Nie. Zaczynam, bardzo powoli zaczynam walczyć o swoje prawo do spędzania czasu nie tylko na tańcowaniu wokół dzieci i myśleniu co teraz będziemy robić, a zwykłemu klapnięciu na cztery litery i przeczytaniu gazety po niedzielnym śniadaniu. Kto powiedział, że my, rodzice, nie mamy do tego prawa? Mamy! I dzieci mają prawo do zarządzenia przynajmniej częścią swojego czasu według własnego widzimisię.

Nie namawiam absolutnie do olewania dzieci. Nie. Namawiam do spędzania wspólnego czasu, ale w sposób, jaki nam wszystkim odpowiada. Zbyt często widzę rodziców zwyczajnie umęczonych, z grymasem niezadowolenia na twarzy, klepiących babki w piaskownicy, huśtających drugą godzinę „jesce, jesce tatusiu, jesce”, narzekających na ciastolinę za paznokciami. Może warto iść i w tej sprawie na kompromis? Idziemy na godzinę na plac zabaw, a drugą godzinę spędzasz na samodzielnej zabawie. Bez udziału mamy i taty. Solo. Może wtedy bardziej ochoczo pognalibyśmy na ten plac zabaw i huśtalibyśmy też z większym entuzjazmem.

Po co urządzamy te piękne dziecięce pokoiki, kupujemy tony zabawek i zapisujemy dzieci na zajęcia dodatkowe, które mają rozwijać ich kreatywność, skoro i tak, koniec końców, jesteśmy zmuszeni sami być obwoźnym cyrkiem? Widzisz ich? Bo ja widzę wszędzie rodziców, którym specjaliści od wychowania wmówili, że muszą swoje dziecko opleść ciasnym kokonem słów, zabaw i stymulujących gadżetów, nie pozostawiając ani sekundy wolnej od kreatywnej sieczki. Bo właśnie ta sekunda nudy będzie miała wpływ na całe życie dziecka. Nie ryzykuj więc. Stawaj na głowie, paplaj, tańcz i graj, żeby tylko Twoje dziecko maksymalnie wykorzystało każdą chwilę. Ufff.

A przecież nasi rodzice się z nami wcale nie bawili! Od bawienia się było podwórko, na którym spędzaliśmy długie godziny. I umieliśmy swoje konflikty rozwiązać i leciała nam krew z kolan bez plasterka ze Świnką Peppą i jedliśmy jabłka zerwane z drzewa i graliśmy w kapsle i nikt nigdy się nie nudził. Bo od zarania dziejów dzieci bawiły się same, tylko w naszych czasach rola rodzica stale puchnie, lista zadań się wydłuża, a powody poczucia winy coraz to nowe. Niestety, doba nadal pozostaje bez zmian.

Spędzam całe dnie z dziećmi, ale nie katuję się zabawami, które mnie męczą lub nużą. Nie lubię się bawić z dziećmi godzinami (fizycznie też w tej krótkiej dobie nie starcza mi na to czasu) kupuję więc zabawki, którymi liczę, że będą bawiły się same. Bo to są zabawki DLA DZIECI, nie dla mnie. Przecież ja nie jestem już dawno dzieckiem. Wyrosłam z czasów zabawy misiami, lalkami i kolejką. To komu kawy? I to gorącej, bo dzieci akurat układają puzzle. 

Zdjęcie: źródło

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!