Lubię mieć czysto ale nienawidzę sprzątać. Jak żyć?

Lubię mieć czysto, ale nienawidzę sprzątać. Jestem jak w tym memie, na którym kobieta mówi, że czysty dom jest znakiem zmarnowanego życia. No nie mogę się bardziej zgodzić! To dla takich jak ja wynaleziono roboty sprzątające.

Bo u mnie to wygląda mniej więcej tak, że każdy dzień zaczynam od ogarnięcia przestrzeni wokół siebie, w ciągu dnia pracując, gotując i żyjąc, robię artystyczny nieład, ale zanim wyjdę z domu, ponownie ogarniam. A potem do tego domu wpadają dzieci i pies i znowu jest syf. Jak padną, zanim my padniemy, znowu ogarniamy, żeby po nocy o żadne psie lub dziecięce zabawki zębów nie wybić. I na tym sprzątaniu mogłoby nam tak życie mijać. Choć raz w tygodniu chałupę ogarnia przemiła Pani, sprzątaniu nie ma końca. Rodzina to wieczny chaos i bałagan. Jak nie śnieg, to błoto z ogródka, jak nie brokat, to się ciasteczka kruszą, ciągle coś.

A jeszcze ja, nienawidząca tego sprzątania i wiecznego bałaganu, kupiłam sobie białego psa. Biały bywa w miesiącach suchych i letnich. Resztę roku jest bury. Wstajemy rano, a pies leży dosłownie w kupce piasku. Wszystko, co ze sobą przyniósł ze spaceru przez noc się z niego wykrusza. Na naszej podłodze jest piaskownica.

No i u mnie w domu nie ma kultu podłogi, więc ja gościom nie każę od progu wyskakiwać z butów. Jak chcą, ściągają, ale jak nie chcą, mogą sobie chodzić w butach.

I co? I nic. Ja na to jak na lato. Parzę sobie kawę (wiem, wiem, że to niezdrowo, ale w moim życiu to najpiękniejszy rytuał ta kawa, mocna, czarna, o poranku), biorę w rękę telefon i jak królowa nakazuję swoim podwładnym: sprzątać mnie tu! Migusiem! A mój robot posłusznie melduje: rozpoczynam sprzątanie, i zabiera się za robotę, bez marudzenia! Ha. Bo ja lubię mieć czysto ale nienawidzę sprzątać!

Obok wolnowaru, dzięki któremu gotuje się samo, uważam robota sprzątającego za absolutnie niezbędny sprzęt domowy. I już powiedziałam mężowi, że jako prezent na pierwsze lokum damy takiego naszym dzieciom. To jest tak wspaniałe ułatwienie sobie życia i taki komfort, jak wiesz, że choćby się paliło i waliło, jedno jest pewne – podłoga w chałupie będzie czysta.

Ja to jestem dość oporna na wszelkie nowinki, szczególnie jeśli są dość kosztowne i zajmują miejsce. Zawsze się obawiam, że to będzie kolejny niepotrzebny gadżet, który stanie w kącie. Ale o rany, jak bardzo się myliłam.

Mój pierwszy samojezdny odkurzacz tylko odkurzał, kolejny już odkurzał i mopował. Nie mam słów innych niż te, że wszystko, co piszą o tym cudownym RoboJecie X-Level to prawda.

  • Tak, podłoga jest czysta.
  • Tak, jest dokładny.
  • Tak, łatwo się czyści.
  • Tak, sam wraca do bazy.
  • Tak, można nim sterować przez apkę.
  • Tak, odkurza i myje.
  • Tak, rozpoznaje powierzchnię i dywanu nie mopuje.
  • Tak, robot jednocześnie odkurza i mopuje, magia!
  • Nie, nie spadnie ze schodów.
  • Nie, nie niszczy parkietu.

Nie wiem, jak radzi sobie z dywanem z długim włosiem, bo takiego nie posiadam, więc nie sprawdziłam (ale pytałam markę – uczciwie powiedzieli, że z długim włosiem i frędzlami w dywanach nie da rady żaden robot sprzątający – szczotki boczne zwyczajnie się w to włosie i frędzle wkręcą). Owszem, robot wciągnie kable czy sznurówki, zdarza się też, że pies na niego szczeka, jak mu przesuwa pustą miskę. Można jednak ustawić w apce wirtualne ściany, dzięki którym robot nie pojedzie tam, gdzie sobie tego nie życzymy.

Wszystkie parametry techniczne są na stronie, możesz sobie poczytać o mocy ssącej i wykorzystanych technologiach, nie będę przynudzać, zerknij tutaj: https://www.robojet.pl/produkty/roboty-sprzatajace/robojet-xlevel-white

Taki robot to jest po prostu spokój i wie to każdy posiadacz dzieci i czworonogów. To jest spokój, kiedy to naniesione błoto, włosy, sierść cię nie denerwują, w ogóle cię nie ruszają, bo wiesz, że nawet schylić się nie będziesz musiała, żeby to posprzątać. Wiec nikomu głowy nie suszysz, bo nie ma o co. A niech nanoszą, proszę bardzo!

Oprócz mycia, kiedy potrzeba, mam też RoboJeta zaprogramowanego na sprzątanie codziennie o 15. Po co? Bo nie ma nic lepszego niż wracać do domu z czystą podłogą i tak zaczynać drugą część dnia, która u nas oznacza czas wspólny, domowy odpoczynek. RoboJet ma bardzo dużą moc, aż 3000 Pa, 5-stopniowe czyszczenie i lampę UV-C, która sprawdza się przy alergiku, psie i gościach w butach. Co ważne, a wcale nie oczywiste, X-Level bez problemu jeździ po ciemnych powierzchniach, roboty czasami mają z nimi problem, a X-Level go nie ma. Kiedy jest ciemno, ciemna podłoga może być wyzwaniem dla niektórych robotów, bo czujniki różnie wyłapują kolor ciemnej podłogi i czasami ciemną traktują jak czarną dziurę. X-Level nie ma tego problemu. Dla mnie jest to ważne, bo najbrudniejsza podłoga w moim domu, ta na dole pomiędzy wejściem, salonem i kuchnią, dzięki fantazji poprzednich właścicieli jest w połowie bardzo ciemna.

Dzięki RoboJetowi nasz klasyczny mop poszedł w odstawkę, ostatnio miałam kłopot ze znalezieniem go gdzieś na tyłach pralni. I pomyśleć, że kiedyś jechałam na przysłowiowej szmacie przynajmniej dwa razy dziennie i bywało, że mop stał na stałe w kuchni, jako jej dość wątpliwa ozdoba.

I jeszcze jedno: to mój trzeci taki robot. Poprzednie dwa były znacznie droższe od RoboJeta. Po kilku miesiącach testów mam porównanie i powiem szczerze – nie widzę różnicy w jakości sprzątania i mycia, więc po co przepłacać? A mój pierwszy odkurzacz, który nie miał opcji mopowania szlag trafiła woda z miski psa, więc kolejny był już z mopem. Odkąd go mam wszystkie meble kupuję takie, żeby mógł pod nie wjechać RoboJet. Serio, to jest taki komfort, kiedy wiem, że pod kanapą nie mam nowych form życia, bo robot regularnie tam sprząta.

Dopełnieniem RoboJeta u nas w domu jest bezprzewodowy odkurzacz stojący RoboJet Speed Up. On z kolei służy mi do odkurzania i mopowania kanapy, auta i wszelkich nagłych wypadków. Mamy go na stałe przytwierdzonego do ściany, więc jest zawsze naładowany i gotowy do pracy.

Jest lekki, więc latamy z nim po schodach, które też brudzą dzieciaki i pies. No i ma świetną funkcję – światełko. Ja go nazywam „światełkiem wstydu”, bo to światełko idealnie podświetla syf na podłodze. Ale to dosłownie każdy pyłek kurzu staje się bezwstydnie widoczny. Kocham.

RoboJet Speed Up to robot wielofunkcyjny, to odkurzacz pionowy, ręczny, myjący, mop. Z jego pomocą można posprzątać każdą powierzchnię, a dzięki temu, że nie ma kabla, dotrzesz do każdego zakamarka. Ważny jest też dodatkowy filtr HEPA, bo dzięki niemu odkurzacz usuwa alergeny,​ pyłki,​ roztocza,​ zarodniki pleśni i grzybów. Przy moim mężu alergiku to mega ważne funkcje. W zestawie są też zamienne końcówki: szczotka szczelinowa​, szczotka do mebli i żaluzji, moduł do twardych podłóg ze szczotką nylonową, elektroszczotka do sierści (włosy Majloska się po domu nie błąkają), mop obrotowy z pojemnikiem na wodę.

Speed Up jest cichy, dobrze wciąga i ma nakładkę mopującą, czyli może sprzątać i mopować jednocześnie, co jeszcze bardziej ułatwia życie! No i można nim wysprzątać i kanapę i dywan i samochód, waży tylko 2,5 kg i dobrze się go trzymadealny pomocnik. Więcej technicznych informacji i zalet tutaj: https://www.robojet.pl/produkty/odkurzacz-pionowy/robojet-speed-up

Mopa i tradycyjny odkurzacz włożyłam do szufladki z reliktami przeszłości. I każdemu polecam – samojezdny odkurzacz to jest zmiana życia. Bo ja lubię mieć czysto, ale nienawidzę sprzątać. I czasu na lizanie podłogi nie marnuję, ani nerwów. Z dziką satysfakcją oddaję innym prace, które wykonują lepiej i szybciej niż ja! Po co się przemęczać?

Z moim kodem daga10 dostaniecie 10% rabatu na wszystkie sprzęty (z wyłączeniem akcesoriów), kod obowiązuje do 26 marca do końca dnia, a promocja łączy się z ogólnymi promocjami na stronie https://www.robojet.pl/

P.S. Na Insta pokazuję oba sprzęty „w akcji”. Zerknij koniecznie!

Wpis powstał przy współpracy z marką RoboJet.