Skąd brać na to wszystko czas?

Odkąd zostałam mamą ciągle zadaję sobie pytanie: skąd brać na to wszystko czas? Na dzieci, męża, pracę, hobby, sport, rozwój, wakacje, błogie lenistwo i opiekowanie się domem? Lista zadań do wykonania współczesnych kobiet jest przytłaczająca. I choćby (jak mnie) udawało nam się uciec od wiecznego wyścigu idealnych matek doskonałych dzieci i tak zdarza się, że nie wyrabiamy na zakrętach. A nawet jeśli wyrabiamy, na nic innego nie starcza czasu, a my jesteśmy psychicznie wykończone.

Skąd brać na to wszystko czas? No właśnie, skąd? Sześć lat temu wywrócił się mój uporządkowany świat. Urodziłam trojaczki i od tego dnia moje życie, czy tego chcę czy nie, zdeterminowane jest trójką wymagających dzieci. Kwestia organizacji stała się dla mnie kluczowa. I czuję, że jestem w tym całkiem dobra. Oczywiście musiałam się tego nauczyć i latami dochodzić do własnego rytmu, który się sprawdzi w moim życiu.

Jeśli ciągle zadajesz sobie pytanie skąd brać na wszystko czas, którego ciągle Ci brakuje, możliwe, że to, co przeczytasz poniżej trochę Ci pomoże. Jestem człowiekiem z listą. Byłam, odkąd pamiętam. Ustawicznie robiłam rozmaite listy. Wszystkie życiowe wydarzenia, obowiązki i plany musiały znaleźć się na liście. Albo na kilku. Możliwe, że to dlatego uchodzę powszechnie za osobę zorganizowaną i kiedy dowiedziałam się, że będę miała trojaczki, moi znajomi zgodnie powtarzali, że jeśli ktokolwiek to ogarnie, to ja.

Napisałam w ostatnim czasie kilka postów o planowaniu i w związku z nimi pojawiło się mnóstwo pytań, ale i komentarzy, że to niby tak łatwo powiedzieć, ale jak się do tego zabrać, jak się zmobilizować, jak to zrobić? Skąd brać na to wszystko czas?

Chciałabym napisać tutaj jakieś magiczne zalecenia, znane tylko znachorom, tajemnice i zaklęcia, ale tak naprawdę sukces to plan. Dobry plan, do którego trzeba się przygotować, konsekwentnie go realizować, a potem wyciągać wnioski. Odkąd mam plan, przestałam w kółko powtarzać: nie mam czasu, mam dzieci! Bo dzieci ma większość dorosłych, a doba dla każdego ma 24 godziny, jest to więc dość słaba wymówka.

Plan dla mnie zaczyna się od listy. Listy zadań do wykonania.

Jaka lista? O co cho?

Mam kilka list na stałe. Jedna to lista zakupów. Niemal codziennie dopisuję do niej rzeczy, które skończyły się w domu, dzięki temu nie idę pięć razy do sklepu po papier toaletowy, którego ciągle zapominam kupić. Zwykle mam ją w torebce lub w telefonie, może być w widocznym miejscu w kuchni.

Druga lista to lista rzeczy do zrobienia w ogóle. Są na niej takie rzeczy, które muszę kiedyś zrobić i bardzo CHIAŁABYM zrobić, ale nie są priorytetem. Na przykład chciałabym wywołać zdjęcia i poukładać je do albumów. W rzeczywistości jednak nie mam na to czasu. Nie wpisuję tego „chcenia” na moją główną listę, bo tylko by mnie denerwowało i musiałabym w kółko przepisywać go na kolejne listy. Nie robię tego też ze względu na moje samopoczucie. Po co biczować się za niewykonanie zadania, które w mojej głowie nie jest priorytetem? Wierzę jednak, że będzie taki czas, kiedy się tym zajmę. To na tej liście jest wyprzedaż nieużywanych rzeczy i porządek w ogródku, które czekają na wiosnę. Ta umiejętność jest przydatna w określaniu, co musisz zrobić natychmiast, a co dopiero kiedyś, bo przecież skąd brać na to wszystko czas?

Moja trzecia lista to lista długoterminowa. Lista marzeń, celów do osiągnięcia i wielkich zmian. To na niej jest kabriolet o którym niedawno pisałam, triatlon i samotny wyjazd do indyjskiej aśramy na kurs medytacji. Przeglądam tą listę co jakiś czas i w zależności od możliwości, staram się dążyć do zrealizowania choćby jednego z punktów. Albo jego części. Np. w przypadku triatlonu zamierzam kupić rower i zacząć na nim jeździć, a w lecie regularnie pływać.

Moja czwarta lista to lista właściwa. Lista zadań do wykonania już. Dzieli się na dwie listy – plan tygodnia i plan dzienny. Kiedy jeszcze nie miałam dzieci, układałam też plany miesięczne, teraz jednak przestały się w moim życiu sprawdzać, więc nie zaprzątam sobie nimi głowy. Na początku każdego tygodnia, co, w zależności od grafiku, przypada albo na niedzielę wieczorem albo na poniedziałek rano, układam plan. Na dużej kartce papieru dzielę tydzień na 7 dni i do każdego dnia dodaję zadania do wykonania.

Niezbędne umiejętności.

Musisz nauczyć się wykreślać ze swoich list rzeczy dla Ciebie niewykonalne w danym momencie. Chciałabym w każdym tygodniu robić porządek w szafkach, myć okna i segregować ciuchy, z których wyrosły dzieci. Niestety jest to niemożliwe, więc robię to dużo rzadziej, co też planuję z wyprzedzeniem. Na przykład w pierwszym tygodniu miesiąca porządkuję szafki, na początku nowego sezonu segreguję ciuchy i tak dalej. Jeśli i Ty masz problem z nadmiarem obowiązków, możliwe, że sprawdzi się u Ciebie plan miesięczny.

Rozbijaj rzeczy do wykonania na jak najmniejsze czynności. Zapisanie na swojej tygodniowej liście hasła: dieta, nic nie oznacza. Zaplanowanie trzech treningów w tygodniu zupełnie inaczej wygląda. Jeśli do tego śniadanie w postaci drożdżówki w samochodzie zastąpisz zdrową granolą, którą zrobisz w niedzielę wieczorem na cały tydzień, znajdziesz się bliżej celu. I poczujesz się dużo bardziej zmotywowana widząc, że masz realny wpływ na swoje życie, a nie tylko na kartkę papieru. Te czynności mają też określony wymiar czasowy. Myślisz: skąd brać na to wszystko czas? A stąd: trzy treningi to godzina na przykład w poniedziałek, czwartek i sobotę, a przygotowanie granoli to 15 minut na poszukanie przepisu, dopisanie składników do listy zakupów i 10 minut przygotowania w niedzielę wieczorem. Sport zaplanuj w czasie, który Tobie odpowiada, bądź jednak realistką. Można wcześniej wstać, można ćwiczyć wieczorem, można znaleźć na to czas w weekend. Naprawdę da się. Musisz tylko skupić się na celu. I działaniu.

Doskonałą metodą jest mind mapping, gdzie na środku piszesz co chcesz osiągnąć, a od tego celu kierujesz na zewnątrz strzałki określające poszczególne czynności niezbędne do zrealizowania planu. Można też to zrobić w postaci podpunktów. Na przykład:

Projekt: remont dziecięcego pokoju:

– szukanie inspiracji – dodaj konkretny czas i miejsce wykonania tej czynności, np. we wtorek wieczorem po położeniu dzieci spać, wspólnie z mężem poszukamy inspiracji w Internecie

– pozbycie się rzeczy nieużywanych – w sobotę rano przejrzymy razem z dziećmi pokój i wybierzemy rzeczy za małe, zabawki, którym się nie bawią i rzeczy, z których wyrosły; to, co do przekazania dalej spakujemy do auta, żeby przy najbliższej okazji podarować znajomym z mniejszym dzieckiem

– zakup materiałów

– malowanie – w tym czasie na przykład musisz też zadbać o opiekę nad dziećmi, czyli włączenie osób trzecich – istotny element w trakcie układania ram czasowych

– sprzątanie po malowaniu

– zakup mebli

– skręcanie mebli

– urządzenie pokoju.

Samo hasło “remont” jest przerażające, ale jeśli rozbijesz go na mniejsze czynności, które po kolei, konsekwentnie zrealizujesz małymi krokami, nie wygląda już tak źle. Rozbicie w czasie może też pomóc w zgromadzeniu środków niezbędnych do wykonania zadania. Wiem, że my kobiety chciałybyśmy wszystko na wczoraj, ale niestety przy dzieciach i obecnym tempie życia jest to zwykle niemożliwe. Pamiętaj, że nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku. W taki sposób kupiliśmy dom, wyremontowaliśmy mieszkanie i przeprowadziliśmy się do Australii. Działa.

Każdy dzień zaczynaj i kończ na zerknięciu na listę. Dzięki temu będziesz na bieżąco. Nie martw się, jeśli nie wszystko da się każdego dnia zrealizować. W praktyce zawsze tak się dzieje. Rzeczy, których nie zrobiłaś przeanalizuj. Jeśli są nadal ważne – przepisz je na kolejne dni. I to od nich zacznij wtedy dzień. W praktyce zerkam na moją listę cały dzień. Pomaga mi to kontrolować czas i postęp moich prac.

Dzień dziel na bloki czasowe. Ta wskazówka ratuje moje życie przed totalnym chaosem. W moim grafiku jest czas dla dzieci, czas dla związku i innych ludzi, czas dla domu, czas na sport, czas na pracę i czas na odpoczynek. Dzień dzieli się na poranek (od 5-9, czyli od momentu jak wstanę, do powrotu do domu po zaprowadzeniu dzieci do szkoły), przedpołudnie (9-12), popołudnie (12-15), czas z dziećmi (15-20) i wieczór (20-23). Kiedy chodziłam do biura, czas dzielił się na poranek, pracę, czas po pracy i wieczór. Myślę, że wiesz, o co chodzi. Warto swój dzień zaplanować godzinowo, bo wtedy masz dodatkową motywację, aby skończyć na czas. Na zakupy przeznaczasz dwie godziny, wobec tego nie zatrzymujesz się w każdym sklepie i w efekcie nie tracisz całej soboty, a idziesz najpierw kupić to, po co przyszłaś. Jeśli potrzebujesz np. kaloszy dla dziecka i kupisz je w pół godziny, w nagrodę pozostały czas robisz co chcesz. Jeśli masz zapłacić rachunki, przeznaczasz na to godzinę, płacisz i dopiero jeśli zostanie Ci czas, odpalasz media społecznościowe, czaty i inne rozpraszacze.

Zakładaj, że wszystko zajmie odrobinę dłużej. W tej jednej kwestii bądź pesymistką. Zawsze lepiej zrobić więcej niż się nie wyrobić. Zawsze lepiej móc spojrzeć na zegarek i pomyśleć, że masz czas na kawę, niż biec przez każdy dzień z wywieszonym jęzorem. Poza tym życie nie jest do końca przewidywalne, szczególnie jeśli posiadasz dzieci (np. choroby, przedłużające się drzemki, brak współpracy), musisz się przemieszczać (korki, spóźniony autobus), zależysz od innych osób (np. wizyta u lekarza lub w jakimkolwiek urzędzie).

Bądź realistką, jeśli potrzebujesz pomocy – zaplanuj to i uprzedź wcześniej osoby zainteresowane. Dzieci mogą powiesić pranie i poodkurzać, mąż może zrobić zakupy. Zwykle również w niedzielę planujemy z mężem tydzień, który jest przed nami. Gdzie musimy być i co musimy zrobić, z podziałem na obowiązki. Dzięki temu nie kłócimy się o to w tygodniu. Nie mamy niestety w tym momencie dużego pola dla spontaniczności w tym zakresie. Ale dzięki temu, że skrupulatnie planujemy nasz czas, oboje w każdym tygodniu wychodzimy samotnie z domu w celach rozrywkowych (kino, piwo z kolegą, mecz, plotki z koleżanką), oboje ćwiczymy, a nasze małe przedsiębiorstwo pod nazwą dom, dość sprawnie działa.

Łącz czynności. Podobne czynności układaj w ciągi, które możesz wykonać razem, w tym samym czasie lub miejscu. Kiedy jadę do marketu, przy okazji zakupów spożywczych wybieram pieniądze na szkolną wycieczkę, oddaję pranie do pralni chemicznej, wymieniam nieudany zakup, oddaję buty do szewca i myję auto. Dzięki temu z mojej listy znika za jednym zamachem kilka rzeczy. Kiedy zajmuję się domem, w tym samym czasie pierze się pranie, gotuje się zupa, a ja odkurzam. Oczywiście pranie wrzucam przed odkurzaniem, a zupę nastawiam jeszcze wcześniej. Dzięki temu po godzinie intensywnej pracy mam pranie na sznurku, obiad w garnku i czystą podłogę. Oglądając film można segregować pranie. Robię tak właściwie odkąd mam dzieci. Szlag by mnie trafił, gdybym na taką głupotę marnowała produktywną część dnia. Ale to ja tak mam. Możliwe, że czas, w którym oglądasz film jest dla Ciebie totalnym relaksem. Myślę jednak, że wiesz o co chodzi z blokami.

Priorytety. Ja na swojej liście priorytety zakreślam w kółko. Można je też podkreślać albo od nich zaczynać listę. To są rzeczy, które choćby się waliło muszę zrobić. I nie siądę, dopóki tego nie zrobię. Zastanów się również, czy wolisz coś robić rano, czy wieczorem. Wolisz lub musisz. Ja na przykład wolałabym ćwiczyć wieczorem. Niestety moja siłownia jest wieczorem zamknięta, bywa, że nie mam wieczorem motywacji, a mąż nie wraca na czas. I tak mija dzień za dniem, na kolejnych wymówkach. Ćwiczę więc rano, zanim wszyscy wstaną. Podobno, w opinii specjalistów od zarządzania czasem, najlepiej wybrać dziennie trzy priorytety. Trzy, nie milion. Trzy nie brzmi szczególnie strasznie, prawda?

Samodyscyplina. Podstawa każdego planu to jego realizacja. Jeśli więc od początku zakładasz, że Ci się nie chce, na pewno się nie uda i planowanie nie jest dla Ciebie, rzeczywiście – podaruj sobie, bo nie ma sensu tracić czasu. Pamiętaj jednak, że jeśli chcesz mieć coś, czego nie masz, musisz zacząć robić rzeczy, których nie robisz. Takie to proste, a dla wielu niewykonalne.

Gdzie ta lista?

Najbardziej sprawdza mi się lista w telefonie. Mam go zawsze przy sobie, dużo częściej niż kartkę papieru. Poza tym telefon i laptop, to jedyne rzeczy, do których moje dzieci nie mają dostępu. Bez żadnych wyjątków. Nie ma więc obaw, że zrobię listę zadań do wykonania, a potem małe rączki mi ją poplamią lub zapodzieją.

Jest mnóstwo programów do układania list, specjalne aplikacje, naklejki, plannery i inne gadżety. Musisz wybrać coś, co do Ciebie przemówi i co dla Ciebie będzie wygodne. Kiedy pracowałam w biurze, miałam podkładkę z bloku pod klawiaturą i to na niej robiłam listy. Kiedy miałam mniejsze dzieci, miałam na lodówce magnesem przyczepioną pustą kartkę. Zdarzało mi się, że budziłam się w środku nocy z jakimś rewelacyjnym pomysłem, więc bywało, że kartkę miałam na szafce nocnej. Podobnie dużo fajnych myśli przychodzi mi do głowy w czasie biegania, sprzątania, jeżdżenia samochodem. Warto te myśli od razu ujarzmić, zdarza się, że to są ważne rzeczy, które gdzieś umknęły. A może warte uwagi pomysły?

Jeśli ten tekst Cię zainspirował do przyjrzenia się swojemu życiu – świetnie. Pamiętaj jednak, że planowanie i organizacja to umiejętności i podobnie jak z jazdą na rowerze czy gotowaniem, tak planowania musisz się nauczyć. Zacznij od małych kroków i się nie zniechęcaj. Naukowcy udowodnili, że potrzeba co najmniej trzech tygodni, aby zmienić nawyk. Daj sobie trochę czasu i ciesz się zmianami, a przede wszystkim większą ilością czasu. Poświęć go zgodnie z własnym upodobaniem. Możliwe, że to marzenie, o którym od tak dawna myślałaś, w końcu uda się zrealizować! Powodzenia!

*Wiem, że jest mnóstwo osób, które po przeczytaniu tego tekstu stwierdzi „olaboga, jakie banały”. Szanuję to. Zadaj sobie pytanie, czy rzeczywiście masz czas na pasje, czy przygniata Cię nadmiar obowiązków? Możliwe, że nie zarządzasz swoim czasem na tyle dobrze, aby nie czuć, że każdego dnia gonisz tylko swój własny ogon. Jeśli tak jest, powyższe wskazówki mogą Ci pomóc.

**Uwielbiam osoby spontaniczne i wiem, że rozpisanie swojego życia na kartce papieru takim ludziom się nie spodoba. Ale przecież każdemu podoba się tylko dolar. Carpe diem i do przodu. To tylko moje subiektywne przemyślenia.

***Strasznie długi ten tekst, ale przecież wiesz już nie od dziś, że ja jestem straszną gadułą! 🙂

Zdjęcie: źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!