Co powiedziałam, kiedy moja sześcioletnia córka poprosiła o biustonosz?

Co powiedziałam, kiedy moja sześcioletnia córka poprosiła o biustonosz? Po pierwsze pomyślałam “to już”??? Sześciolatka chce biustonosz? Mówi się, że prawdziwe schody w wychowaniu dzieci zaczynają się z wiekiem, na zasadzie – małe dzieci, małe problemy. Według mnie problemy to się zaczynają od dwóch kresek na teście, ale co ja tam wiem.

Mam trojaczki, więc, jak powszechnie wiadomo, mam łatwiej, bo przecież razem się bawią, a ja mogę wtedy wypoczywać, leżeć i pachnieć. A jak obiad ogarniają! Jedno zupę, drugie deser, trzecie drugie danie. Luz.

Problemy z dziećmi przybierają na mocy, kiedy dzieci wejdą w grupę. Wydawać by się mogło, że zdobywanie umiejętności socjalnych przez dzieciaki będzie miłe i przyjemne. Oczywiście, jest tak, zaczynają się przyjaźnie, odwiedziny, grupki, wspólne zabawy. Zaczyna się też sypanie piaskiem w oczy, kłótnie o zabawkę i Pani nauczycielka w przedszkolu o 16 mówiąca Ci, że dziecko o 8:07 popchnęło kolegę, więc Ty coś z tym koniecznie zrób.

Zaczyna się też chęć naśladownictwa. I tutaj pojawia się problem. O ile notesik z jednorożcem, który koniecznie musi mieć Twoja córka, bo taki sam ma Zosia, nie zachwieje Twoim modelem wychowania, o tyle pojawią się tematy, które ciężej ugryźć.

Nie mam wątpliwości, że każdy myślący i odpowiedzialny rodzic wychowuje swoje dzieci w głębokim przekonaniu, że to, co robi, jest słuszne i prawidłowe. Jedni słuchają porad bardziej doświadczonych od siebie, inni biegają na kursy i szkolenia, jeszcze inni zdają się na intuicję. I fajnie, że możemy wymieniać się poglądami, czasami podejrzeć jakąś metodę, może zastosować trik, który działa w innym domu na równolatka.

Skóra mi jednak cierpnie, kiedy moje dzieci pragną czegoś, co ma lub robi ktoś inny. Kolczyki w uszach w wieku lat trzech, bo ktoś ma. Jeżdżenie samochodem na kolanach taty, za kierownicą, bo kolega tak z tatą jeździ. Podróżowanie bez fotelika, bo dzieci sąsiadów nie muszą, ich mama mówi, że niedaleko, to można. Buty na obcasie. Piesek, kotek, kameleon. Pozwól mi chodzić spać o 22, a na śniadanie jeść czekoladowe płatki zalane czekoladowym mlekiem, bo Zuzia może. A do supermarketu pójdę przebrana za Elsę, bo tak chodzi Emilka.

Widzę, że wielu rodziców poddaje się temu trendowi dorównania innym. Każdy z nas przecież marzy, aby jego dziecko miało lepiej niż sami mieliśmy, aby nie czuło się gorsze i nie odstawało od grupy. I ciężko jest odmówić, szczególnie, jeśli te wybory nie są podyktowane względami materialnymi, a przekonaniem.

Poddajemy się też przesuwaniu granic. Skoro inne dzieci tak mogą, to czy jestem zbyt surowym rodzicem, jeśli moim dzieciom tego zabraniam? Mamy stale wyrzuty sumienia, czy aby na pewno wypełniamy swoją rolę rodzica dobrze, dlatego próbujemy, często zupełnie niepotrzebnie, w innych kwestiach dzieciom wynagrodzić.

Moje dzieci stale widują inne z własnym iPadem. Mamusiu, kochana, najpiękniejsza, kup mi proszę, też chcę mieć swój, a na nim ulubione bajki. Nie dość, że nie zamierzam kupić, to własnego nie daję bez ograniczeń. Wybieram też to, co dzieci oglądają. Niektóre programy nie przechodzą cenzury, więc dzieci ich nie oglądają. Mojego telefonu dzieci nie mają prawa dotykać bez mojej zgody. Nie wolno im grzebać w mojej torebce. Nie mogą same uruchamiać tv. I takie tam. I szczerze w nosie mam to, czy mama Antka lub Tata Ali na to pozwalają.

Zostałam spytana co kupuję dzieciom na urodziny, które mają za dwa tygodnie. Zanim zdążyłam otworzyć buzię, padły rozmaite podpowiedzi. Zabierz dziewczynki na wizytę w salonie manicure! Moja córka była wniebowzięta! Pozwól im ufarbować włosy, końcówki same, może na różowo? Zabierz na film, ten akurat w kinach (polecany dla wieku +12 lat), syn był zachwycony strzelankami. A może modna bransoletka z kryształkami? Ja swojej kupiłam odtwarzacz Mp3, tak lubi muzykę…

No więc, nie.

To ja w tym układzie jestem dorosła i wiem, co w moim mniemaniu pasuje sześciolatkowi, a co nie. To mój dom i w pewnym sensie moje zasady. Widzę też, co moje dziecko potrafi swoimi emocjami ogarnąć. Moje dzieci boją się filmów, w których jest przemoc, które są za szybkie i za głośne, więc nie pozwalam im takich oglądać. Jeśli pozwolę im teraz ufarbować włosy, to czy za chwilę będę musiała walczyć z chęcią wypróbowania makijażu? Salon manicure? Wiem, że czasy się zmieniły, ale dla mnie to jest miejsce dla dorosłych, nie dla dzieci. Kryształki? A gdzie one będą w tych kryształkach chodzić? Na plac zabaw?

Nie chcę nic moim dzieciom przyspieszać z własnej inicjatywy. Dzieciństwo jest strasznie krótkie. I niech pozostanie trochę infantylne, plastikowe, szalone. Do tych lat nie ma powrotu. Moje dzieci jeszcze się nachodzą do kosmetyczki, jeszcze się naoglądają przemocy w kinie, pewnie i w życiu niestety też. Jeszcze będą ukrywać nieprzespane noce i defekty urody upiększającym makijażem, drogą biżuterią i nowym kolorem włosów. Dzieciństwo to kilka lat, reszta życia to dorosłość, nie ma się do czego tak bardzo spieszyć.

Ze swojego dzieciństwa pamiętam, że na niektóre rzeczy się czekało. Trzeba było dojrzeć, kolczyki na komunię, makijaż dopiero w szkole średniej, okazjonalnie, od wielkiego dzwonu, pierwsze perfumy na osiemnastkę. Czy nasze dzieci cokolwiek będą w stanie docenić, jeśli teraz, kiedy są małe, zasypiemy je przyjemnościami wcześniej zarezerwowanymi dla dorosłych? Czy to, że świat pędzi, oznacza, że dzieci też musimy wtłoczyć w tą machinę pośpiechu i zamiast dzieci zrobić z nich starych maleńkich?

Nie lubię, kiedy na wszystkich talent show dzieci śpiewają trudne piosenki. Pięciolatka śpiewająca „Kocham Cię życie” nie jest dla mnie „słodka”. Dlaczego nie śpiewa czegoś z repertuaru dla dzieci, tylko utwór, przy którym dorosłym kobietom drży głos? Dlaczego nie śpiewa czegoś, co ROZUMIE, słowami, które są jej znane? Kilkulatek opowiadający sprośne dowcipy dla dorosłych? Yyy.

Dlaczego oburzamy się na dzieci wymazane lodami, krzyczące na widok kolorowych balonów, z lizakiem w ręce, przekręcające słowa i marzące o koszulce z Myszką Miki? Ten wiek ma swoje prawa! Prawo do bycia dzieckiem, a nie małym dorosłym. Powinniśmy częściej reagować na seksualizację dzieci i ich pęd do dorosłości. I nie powielać tej mody.

Tak więc co powiedziałam, kiedy moja sześcioletnia córka poprosiła o biustonosz?

Ano odpowiedziałam, że chętnie jej go kupię. Za pięć lat, kiedy stanie się nastolatką i będzie go potrzebować. Na razie może na urodziny dostać misia.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!