Kto zrozumie dziecko?

Kto zrozumie dziecko? Ja nie rozumiem, a to już sześć lat wnikliwych obserwacji!

Moje dziecko co drugi dzień nie chce iść do szkoły na piechotę. A jeśli już chce, to nie chce nieść plecaka. Jak chce iść na piechotę i nie ma problemu z plecakiem, nie założy swetra, choć jest 10 stopni, wicher 100km/h i lekko kropi deszcz. Ale kiedy tylko wyjdzie przed dom i zobaczy koleżankę w swetrze, z plecakiem na piechotę maszerującą do szkoły – moje dziecko z wyrzutem pyta, dlaczego nie dałam mu czapki, plecak zarzuca jak piórko na plecy i biegnie galopem do szkoły. Spoko! Kto zrozumie dziecko?

Moje dziecko nie czuje zimna. Bałtyk 8 stopni w sierpniu – super. 10 stopni na zewnątrz – wystroję się w sandałki. W pokoju zimno jak w lodówce – czy mogę dziś spać nago? Szczękanie zębami nie przeszkadza w pytaniu o lody i kontemplowaniu kolejnego skoku do basenu. Oczywiście na prośbę, aby się ubrało, w środku lata zakłada kozaki i wełnianą czapkę. Może ma zepsuty termostat?

Kiedy tylko zagniatam ciasto, kiedy zabieram się do wyniesienia śmieci, kiedy właśnie zaczynam myć kibel, kiedy rozwieszam potrójne pranie, kiedy niosę ciężkie siaty, moje dziecko akurat wtedy prosi o pomoc. Spoko, mogę pomóc. Tylko dlaczego prosi mnie o rzeczy, które samo dawno już umie? Nie mogę otworzyć butelki, pomóż mi znaleźć but, gdzie jest moja lalka, potrzymaj mi lizaka, żeby mi nikt nie zjadł. Oczywiście wszystko to jest w zasięgu ręki dziecka, trzeba się tylko odwrócić. Albo (nie daj Boże) schylić. Kto zrozumie dziecko?

Moje dziecko uwielbia grzyby. Zupa grzybowa, zapiekanka, grzyby z grilla. Mniam, mniam, tylko nie zapomnij grzybków, kiedy będzie zupa, dziś jemy tylko grzyby z grilla! Restauracja. Tłok. Tryb przetrwanie ataku wielkiego głodu włączony. Wreszcie wjeżdża pizza. Co to jest? Pieczarki? Na P I Z Z Y??? Fuj! Aaaaaaaaa, chcesz mnie otruć. Ble! Nie będę tego jeść. Na pełny regulator. Ale tylko co trzeci raz. W inne dni pizza z grzybkami jest mniam, mniam, tylko nie zapomnij grzybków, lubię tylko pizzę z grzybkami. Kto to ogarnie?

Moje dziecko pamięta, że w zeszły czwartek o 8:02 powiedziałam, że może w weekend pójdziemy na lody. Pamięta imiona wszystkich Kucyków Pony i na pamięć odcinki Psiego Patrolu. Od 6 lat nie zapamiętało jednak, że ręcznika po kąpieli nie rzuca się na podłogę, że przed wejściem do domu ściągamy buty, a przed wyjściem z domu idziemy siku.

Moje dziecko nie przyjmuje odpowiedzi nie. Wydaje mu się, że jeśli 50 razy powiedziałam nie, istnieje przecież zawsze szansa, że za 51 razem powiem jednak tak. I za 78 razem też jest taka szansa, należy więc z niej skorzystać. Bezzwłocznie.  

Plac zabaw. Dla mnie miejsce tortur, gdzie matki, babki i wujki helikoptery przekrzykują jazgoczące dzieci, ktoś zawsze płacze, krzyczy, jęczy. Moje dziecko o każdej porze dnia i nocy, w świątek, piątek i niedzielę na pytanie „co robimy” odpowiada „idziemy na plac zabaw”. Nawet pięć minut po tym, kiedy wróciliśmy do domu po pięciu godzinach na placu zabaw.

Moje dziecko może spędzić 30 minut w pokoju, który miało posprzątać i zrobić w tym czasie jeszcze większy bałagan. Może też spędzić pół dnia w wannie, nie dotknąć przy tym mydła i wyjść z suchymi włosami.

Moje dziecko nie rozumie, że ma szczęście. Nie tylko dlatego, że ma takich super rodziców (haha). W moich czasach nie było nieograniczonych kreskówek, a za słodycze robiły wyroby czekoladopodobne, które smakowały jak zemsta Stalina i nie miały nic wspólnego z  czekoladą. Niestety nadal nie możemy wyjść poza fazę spazmatycznego śmiechu, kiedy opowiadam dzieciom, że w sklepach kiedyś nic nie było na półkach i nie mieliśmy Internetu. Jak to w markecie nic nie było? Hahahahahahahahaha.

Moje dziecko, kiedy opowiada historię, zapomina, gdzie zaczęło. Wersja Czerwonego Kapturka w moim domu trwa bitą godzinę, wiedzie przez lądowanie w kosmosie, atak złej wiedźmy, odwiedziny w magicznym zamku, przejażdżkę skuterem Barbie, którego prowadzi Scooby Doo i wcale nie kończy się Happy Endem. Kapturek? Jaki Kapturek? No co Ty mamo, jaki las?  

Kto zrozumie dziecko? Ja tracę powoli nadzieję, Może dzieci to zemsta. Zemsta za wszystkie nasze dziecięce fochy. Albo obóz przetrwania. Przeżyjesz, to wnuki będą Ci się wydawały pikusiem.

Zdjęcie: źródło.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!