Głupia teściowa córki nie zyska, a syna może stracić.

Głupia teściowa córki nie zyska, a syna może stracić.

Ale od początku. Uczę moje dzieci równości płci od urodzenia. Nie ma zabawek dla chłopców, czy dziewczynek, są zabawki dla dzieci. Kiedy to jeszcze ja decydowałam, wybierałam kolory neutralne, dziewczynka może przecież mieć koszulkę z ciężarówką, a chłopak spodenki w różowe flamingi. Podkreślam, że nie ma zawodów zarezerwowanych dla kobiet, czy typowo męskich czynności. W moim domu syn bawił się lalkami, dziewczynki myły z ojcem samochód, wszyscy wieszają pranie, uczą się gotować. Uczę syna, że miło jest być gentlemanem, ponieść ciężką walizkę, czy otworzyć komuś drzwi, ale córki uczę, że bycie księżniczką raczej się nie opłaca i trzeba liczyć na siebie. Chłopak ma umieć zrobić pranie, obiad i spożywcze zakupy, a dziewczyna ma wiedzieć jak nalać benzynę do samochodu, co to są korki i jak zmienić żarówkę. 

Widzę, jednak, że my, matki, mamy podwójne standardy. Łatwo jest maluchy wychowywać podobnie, dopóki są pod naszym dachem i wiemy skąd dane czynności i nasze decyzje wynikają. A potem syn przyprowadza do domu inną kobietę i to nasze nowoczesne myślenie szlag trafia. W końcu wiadomo, synowa, obca baba, nie to, co córka, własna krew. Córce chętniej zostaniemy z dzieckiem, wybaczymy pewne błędy, czy potrzebę odpoczynku. Córce nie wytkniemy, że ma burdel, bo pewnie zaraz same byśmy się skarciły, że to może nasza wina, może nie nauczyłyśmy porządku? Córkę wypchniemy na weekend bez dzieci, w końcu wykończona, ale synowa, która sama wyjeżdża, zaraz jawi się nam niedojrzałą egoistką, która naszego biednego syneczka samego zostawiła na pastwę losu. Każde podboje kulinarne córki chwalimy, w cieście synowej szukając jednak zakalca. Nowe pazury u córki podziwiamy, u synowej wydają nam się zbyt ekstrawaganckie, za często, może drogie, skąd ona ma na to wszystko czas? Ten nasz synuś tak ciężko pracuje, a ona tylko lata po kosmetyczkach. 

Niby chcemy się pochwalić, że piękna, mądra, wykształcona, ale niech się to samo robi, gdzieś w międzyczasie, na froncie i w naszych oczach ma być idealną matką, przykładną żoną, choćby i nawet wcale ten nasz synuś ukochany takiej jej nie pragnął. 

Czy będziemy potrafiły zrozumieć kobietę, którą wybierze syn? Czy będziemy jej mówiły, że ma dbać o naszego synka jak i my dbałyśmy, czy ma jednak dbać również o siebie? Czy ma nasze wnuki rozpieszczać, czy czasem też siebie i nic się nie stanie, jeśli się w macierzyństwie nie zatraci? Czy ma pozostać przede wszystkim kobietą, czy musi pozwolić, aby kobieta przestała istnieć, kiedy stanie się matką? Czy będziemy wspierać decyzję o porzuceniu lub kontynuowaniu kariery, czy raczej będziemy chciały narzucić, co nam się bardziej dla naszego synka i wnuków widzi? Czy będziemy oczekiwać, że zamieni się w służącą i gosposię, niewiele z życia urywając dla siebie, kosztem ciągłego tyrania w domu, czy same będziemy jej na imieniny kupowały wizyty w spa i luksusowe perfumy? 

Ramię w ramię chciałybyśmy iść przez życie, bo wiemy, że przecież tak jest łatwiej. Wsparcie kobiet, sióstr, jest nieocenione. Bo to kobiety kobietom gotują zły los. To one notorycznie nas do kogoś porównują, oceniają, nigdy nie jesteśmy dla nich zbyt dobre. Dla innych kobiet. Solidarność kobiet często jest papierowa, niszczą ją pierwsze łzy, zazdrość, złote rady, wyobrażenia, niedomówienia, oczekiwania. 

Czy swojej synowej powiedziałybyśmy to samo, co córce? Czy jednak córce pozwalamy na bycie sobą, a synowa ma być idealną kandydatką? Córka może pozostać wojującą feministką, ale synowa to już nie? Czy będziemy umiały synową ocenić jak córkę? A może uda się w ogóle nie oceniać? Jeśli nie mamy córki, czy synowa stanie się bliską kumpelką, której życzy się jak najlepiej, w ciemności poda rękę, czy jednak czeka się na każde potknięcie, bo zawsze będzie trochę obcą, o niewiadomo-jakich-zamiarach? 

A może to i syna tak trzeba wychować, żeby matczyne zapędy w stosunku do żony chłodzić. I żeby z momentem, kiedy stanie się mężem i ojcem pamiętał, że dwoje w związku to wystarczająca liczba i na osoby trzecie nie ma miejsca? 

Nie wiem jak Ty, ale ja sobie ten post zapiszę na zaś. Bo jak się staniesz głupią teściową, to ani córki nie zyskasz, a tylko syna możesz stracić.