Kiedy słyszysz słowa Matka Polka, widzisz ją wyraźnie. Widzisz kobietę, na której wisi gromadka dzieci, w tym koniecznie jedno przy cycu, bo przecież musi karmić do momentu, aż wszyscy się od niej odwalą, ciągnie z Biedry ciężkie siaty, obiadki podaje, z domu nie wychodzi, włosów nie myje, nie wie, co to seks, bo przecież ze starym się już dawno poglądowo rozjechali. Od pięciu lat wisi na niej non stop jakieś dziecko, niech przynajmniej on da sobie spokój. Dla rozrywki, liżąc podłogi i krochmaląc śnieżnobiałe obrusy pod niedzielny rosół, pod nosem sobie podśpiewuje „Słodko jest nie myśleć o niczym, się zgubić we własnej spódnicy (…). Lubię być kurą domową, do pralki wrzucić problem wraz z głową*”.
Słysząc słowa Matka Polka nie wypinasz automatycznie dumnej piersi, nie myślisz, że to pochwała Twojej ciężkiej pracy matki, bezsennych nocy, wiecznego niedoczasu, życia w stresie odpowiedzialności za drugiego człowieka w oparach niekończących się starań pogodzenia milionów obowiązków, po to tylko, aby kolejnego dnia zaczynać od nowa.
Możliwe, że my, Polki, zbyt wiele od siebie wymagamy. Możliwe, że nasza kultura wtłoczyła nam to poczucie winy. Matki są dumne, musisz wszystko sama, bycie matką to przywilej, ale jeśli nie ogarniasz, to wstydź się! I kiedy tutaj** widzę matkę, która spaceruje z od stóp do głów ubrudzonym dzieckiem, wiem, że w Polsce takie coś by nie przeszło bez echa. Nie oceniam, bo już dawno wiem, że kiedy odbiorę dzieci ze szkoły, na ich koszulkach odbije się cały dzień, a kiedy jemy obiad, po ciuchach mogłabym stworzyć menu. Dzieci SĄ brudne i powinni uczyć tego na kursach rodzenia. Dzieci się brudzą i robią wokół siebie bałagan, produkują stosy prania, a jak zaczną interesować się sztuką, polega to na wycinaniu, klejeniu i lepieniu, co suma summarum ma zwykle jeden skutek: burdel.
Tę matkę widuję codziennie, raz o 8:30, drugi raz o 15:10. I to dziecko zawsze jest po prostu przeraźliwie brudne. U nas, w Polsce, taka kobieta byłaby uznana za patologię. Dziecko, które jest brudne, na pewno jest zaniedbane. I ja, Polka, trochę się z tym zgadzam, chociaż coraz mniej. Ja zostałam inaczej wychowana i mam szczerze wyrąbane na to, co ktoś sobie o mnie myśli, ale chcę, żeby moje dzieci nie wywoływały u nikogo obrzydzenia, ze mną na czele. To tylko pranie, korona z głowy mi nie spadnie.
Aspirujemy do zachodu, a to podejście do macierzyństwa wcale nie jest lepsze, jest po prostu momentami trochę inne. My chodzimy na skróty i one też. Mają swoje priorytety, my mamy swoje.
W Polsce obserwowałam mnóstwo matek i były piękne, zadbane, większość na pewnym etapie wracała do pracy, ich dzieci były czyste, nakarmione, czasami w trzech warstwach ubrań za dużo, ale to też przecież nie z głupoty, a głębokiej troski! Niektóre świadomie wybierały rolę kobiety domowej i nie wyobrażały sobie innego życia. Czy trzeba je spalić na stosie, bo mają czelność żyć po swojemu? Tutaj też obserwuję takie kobiety. Wcale nie są takie wyemancypowane jakby się wydawać mogło. Nie widują latami fryzjera i nie wiedzą, co to jest tusz do rzęs. Przecież siedzą w domu, po co się stroić, skoro można okrągły rok w legginsach. Głośno mówią, że nie mogą się doczekać powrotu do pracy, żeby mieć „swoje pieniądze” (!). Dopiero niedawno się zorientowałam, przy okazji kilku imprez z mamami, że istnieje ogromna grupa tych, z którymi nie ma o czym porozmawiać. Kiedy już wyczerpiemy temat dzieci, do ósmego pokolenia rozważając szkoły, kursy i zajęcia dodatkowe, zostaje pustka. Nudność, jak to mówią moje dzieci. Możliwe, że miałam szczęście, ale w kraju otaczałam się kobietami z życiem wewnętrznym, które nie utonęło w jednorazowych pieluszkach.
Piszę wiele prześmiewczych tekstów o matkach. Bo uważam, że nikt nie ma prawa nikomu mówić co dla niego jest najlepsze i mierzyć ludzi własną miarą. Nikt nie ma prawa oceniać matki. Miałam takie momenty w swojej sześcioletniej karierze rodzicielki, że dosłownie wyłam i powtarzałam bezgłośnie, że już nie dam rady. I naprawdę nie dawałam, wcale się nie zgrywam. I gdyby w takim momencie ktoś mi powiedział, że mam być sexy, mam być uśmiechnięta, cierpliwa, wiecznie gotowa na wizytację idealnych matek, wszystko pomiędzy pracą zarobkową, a dbaniem o dom, powiedział mi, że MUSZĘ to lub siamto, bo przecież jestem matką, to przysięgam, to byłoby zabójstwo w afekcie.
Dla mnie Matka Polka to symbol. Symbol kobiety, która w tych niesamowicie trudnych czasach, kiedy poziom oczekiwań w stosunku do człowieka przekracza możliwości i wyobrażenia, ciągnie swój wózek. I robi to z klasą. Dla jednych to będzie oznaczało bycie chustomaniaczką, ekolożką i przeciwniczką szczepień, dla drugich luz, dzięki któremu jakoś przeżyje ten najtrudniejszy w swoim życiu test.
Dlatego, Matki Polki, nie ma co się chować po krzakach, aspirować do koleżanek z zachodu. Niech one uczą się od nas. Róbmy to po swojemu. W wychowaniu człowieka NIE MA MIEJSCA NA WSTYD. Dzieci i matki je wychowujące nie są obywatelami drugiej kategorii. Chcesz się poświęcić dzieciom, mężowi i domowi – wspaniale. Możliwe, że Twoje życie właśnie w tym ma swój sens! To nie jest poświęcenie, które godne jest jakiejś litości. Czy naprawdę trudno zrozumieć, że są kobiety, które ponad drinki z koleżanką, czy wizytę w spa, wolą czas spędzany z dzieckiem? Czy każda matka musi od razu być super, zdeklarowanym luzakiem, olewającym wychowanie? Czy jeśli chcesz lub musisz wrócić do pracy, trzeba Cię piętnować? Chociaż nie ma Cię w domu 8 godzin, nikt za Ciebie matkowania nie ogarnie, od tego nie ma urlopu.
Matka Polka to rola, która ewoluuje. To już nie jest kobieta z mąką na czole, oderwana od stolnicy, na której produkuje pierogi. To jest kobieta, która w domu, niezależnie od sytuacji zawodowej, pracuje i to na wielu etatach. Jest pielęgniarką, specjalistą od logistyki, księgową, zaopatrzeniowcem, kucharką, taksówkarzem, psychologiem, nadwornym fotografem. I ona wcale nie cofa się w rozwoju, bo cały czas musi się uczyć, żeby nadążyć za dziećmi.
Matka Polka to stereotyp, który trzeba obalić. Nadawanie komukolwiek tej łatki to krzywdzące postrzeganie kobiety, umniejszanie roli matki w społeczeństwie. Jesteś Matką? Jesteś Polką? Tak więc jesteś Matką Polką, nieważne jak bardzo wyboistą ścieżkę macierzyństwa wybrałaś. Jesteś skarbem i dobrem narodowym. I tego się trzymajmy. Ja na przykład kłaniam Ci się w pas. Matka Polka to duma!
*Maria Peszek “Rosół”
**Aktualnie mieszkam w Australii
Zdjęcie: Thinkstock
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!