Olewania czego nauczyły mnie dzieci?

Kiedyś mi się wydawało, że przy dzieciach człowiek poważnieje. No bo przecież mamie czy tacie tego i owego nie wypada. W moim przypadku, czyli mamy dojrzałej (urodziłam w wieku 32 lat), dzieje się zupełnie na odwrót. To dzieci uczą mnie patrzenia na życie z przymrużonym okiem i dystansu. Nie tylko do siebie, ale i do świata. Bo o ile kiedyś mogłam precyzyjnie zaplanować co, jak i kiedy będę robić, jak będę wyglądać i co zjem, przy dzieciach większa część mojego życia to mniej lub bardziej udana improwizacja. A jak to z improwizowaniem bywa, żeby się powiodło, wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu, trzeba odpuścić. Olewania czego nauczyły mnie dzieci?

Wiecznego planowania.

Nie da się. Z dziećmi niczego nie przewidzisz, bo przecież to człowiek jest, a nie terminarz i to, że ma niby w wieku lat 1 robić to czy to, wcale nie oznacza, że Twój egzemplarz tak właśnie zrobi. Jeśli dzisiaj zje pomidorówkę, nie miej złudzeń, pewnie jutro powie na nią bleee. Dziś prześpi noc, a kolejnych pięć nie. Drzemki przez kilka dni zaczną się około 13, więc możesz mieć pewność, że jeśli tylko coś zaplanujesz, drzemka wypadnie o 15. I tak w kółko. Najlepiej więc przyjąć, że wszystko to, co ma związek z dzieckiem, jest niepowtarzalne i wyjątkowe, zapiąć pasy i cieszyć się tą wyjątkową podróżą. Olewam wielkie plany, żeby uniknąć rozczarowania. A jak od czasu do czasu coś uda się zrobić zgodnie z planem, jestem miło zaskoczona.

Niedoceniania chwili.

Dzieci strasznie szybko rosną i naprawdę potrzebują nas tylko chwilkę. No może ta chwilka i trwa kilkanaście lat, ale w perspektywie długiego życia (którego każdemu życzę) to bardzo krótko. Warto więc dobrze ustalić priorytety i odpuścić wiele spraw, które mogą zaczekać. Nawet jeśli jest to odłożenie ich w czasie na moment, kiedy dzieci pójdą spać. Budowanie bliskiej więzi, a co za tym idzie podstawowego elementu rodziny, to najważniejszy życiowy fundament, bez którego żyć się nie da. I on rodzi się we wspólnych chwilach. W tych momentach, kiedy na kolejne mamo nie odpowiesz „zaraz”. Ta chwila już się nie wróci. W każdym momencie życia można zrobić coś, co potem można miło wspominać. Nie warto ciągle wszystkiego odkładać na później i stale na coś czekać. Życie dzieje się teraz. Dzieci nie potrafią czekać, wykorzystują więc każdy moment i wyciskają go jak cytrynę.

Dbania o wygląd.

Dzieci skutecznie oduczyły mnie perfekcyjnego dbania o wygląd. Co wcale nie oznacza, że sobie folguję i się zapuszczam. Nie. Ale teraz, kiedy mam do wyboru wygodne trampki, w których fajnie się biega za piłką, a niewygodne szpilki, wiadomo, co wybiorę. Przestałam też traktować siebie tak śmiertelnie poważnie. Bluzka z myszką kiczowata? E tam. Etui na telefon w kształcie królika? Zawsze, kiedy wyciągam go z torebki, wywołuje uśmiechy. Może dlatego, że wybrała go pięciolatka? Każdemu z nas przyda się odrobina uśmiechu. To dzieci mi pokazały, że można ubrać paski do kropek, jeśli akurat w tym dobrze się czujesz. Pozwalam im chodzić w plastikowych klapkach do odświętnych sukienek. Szkoda czasu na nieistotne dylematy, lepiej wyjść z domu i pobrykać. Dla dziecka matka jest idealna, nie dlatego, że pachnie Diorem, ma nieskazitelny makijaż i spodnie z najnowszej kolekcji w rozmiarze 0. Wolę spodnie mieć starsze, ale za to takie, w których mogę wygodnie usiąść lepiąc ciastolinę i ubrudzić, przytulając malucha po czoło lepkiego od lizaka.

Owijania w bawełnę.

W dorosłym świecie za dużo czasu spędzamy na niedomówieniach. Żeby czasem nie obrazić uczuć, nie wyjść na ignoranta, na kogoś, kto czegoś nie wie, nie potrafi, nie ma, nie lubi lub nie chce, ciągle używamy małych kłamstewek. Strasznie to męczące. O ile jestem za tym, żeby nikogo nie obrażać, lubię też szczerość. I tej szczerości uczę się od dzieci. Nie wszystko, co podaję, musi im smakować. Nie wszystko, co kupuję, im się podoba. Nie zawsze chcą robić to, co muszą. Zamiast ściemniać, rozmawiamy. Nie ukrywam już przed nikim, że jestem tak zmęczona, że wolę poleżeć, niż się z kimś spotkać. Nie kłamię dzieci, kiedy zadają niewygodne pytania. Nie boję się powiedzieć, że nie daję rady. Że coś mi nie odpowiada. Że ktoś mi nadepnął na odcisk. Że idę spać, bo mam szczerze dość.

Nie musimy cały czas ukrywać tego, co czujemy. Musisz móc powiedzieć, jak się czujesz, aby ktoś Cię usłyszał i zareagował. Dokładnie tak, jak robią to dzieci. I można olać czasami to, że Twoje słowa wprawią kogoś w osłupienie czy dyskomfort. Kiedy wścibskie babsko niepytane podaruje mi swoją złotą metodę wychowawczą, nie boję się użyć odrobiny asertywności. Mam gdzieś cudze poglądy na wychowanie, szczególnie, jeśli pochodzą od zupełnie obcych osób.

Kochania absolutnie wszystkich.

Wcale nie musimy wszystkich naokoło lubić. Są ludzie, za którymi moje dzieci nie przepadają. Córka nie polubiła pani od zajęć dodatkowych. Więc przestała na nie chodzić. Lubię naszego gburowatego sąsiada, choć inni omijają go szerokim łukiem. Polubiłam go, bo ma psa, za którym szaleją dzieciaki, przy bliższym poznaniu okazał się przemiłym starszym panem. Tak, każdemu należy dać szansę, ale nie zmuszajmy ani siebie ani dzieci do znajomości, które tylko „wypada” mieć. Moje dzieci mogą w piaskownicy powiedzieć, że nie chcą się z kimś bawić. Instynktownie czują, kiedy ktoś im nie odpowiada. To dobra lekcja.

Martwienia się opinią innych.

Moje dzieciaki nie przejmują się opinią innych. Jako matka, również aby chronić moje dzieci, przestałam się tym przejmować. Wszystkim naokoło nie da się dogodzić, bo zawsze będzie ktoś, kto skrytykuje, przecież ile ludzi, tyle opinii. Rodzice są na to szczególnie narażeni. Nie poddaję się wpływom, bo chcę pokazać moim dzieciom, że ważne jest posiadanie własnego zdania, a nie tylko stale płynięcie z głównym nurtem. Jestem sobą i bardzo wspieram moje dzieci, aby i one były sobą.

Kiedy moja córka zapragnęła mieć krótkie włosy i porzuciła sukienki, nie przypięłam jej łatki chłopczycy, nie pytałam dlaczego chce mieć krótkie włosy, skoro wszystkie dziewczynki w jej wieku noszą kucyki. Dzieci nikomu nie dają żadnej etykietki i lepiej im się żyje. Mogą zagadać i do bezdomnego na ulicy i do nabzdyczonej kelnerki i pana z pieskiem. Nie przejmują się tym, co ta osoba o nich pomyśli. Nasza wizja świata nie musi być zależna od innych, możemy sami ją kreować. Dzieciaki mają w nosie to, co ktoś pomyśli, jeśli powiedzą coś na głos. Nie przejmują się też niczyją opinią na swój temat. Jeśli komuś się nie podoba to, że malują słońce na czerwono, a nóż trzymają w lewej ręce, to jego problem, dzieci nic sobie z tego nie robią. Ich poczucie własnej wartości nie cierpi przez cudzą o nich opinię. Jako dorośli nie posiadamy już mamy, która codziennie powtarza, że jesteśmy wyjątkowi i świetni. Ale sami możemy odwalać tą robotę, z aprobatą codziennie patrząc w lustro i powtarzając „Jestem wystarczająco dobra. Jestem fajna”.

Krycia emocji.

Pozwalam dzieciom piszczeć na widok lodów i głośno mówić, że pizza jest najlepsza na świecie. Pozwalam im skakać z zachwytu, nawet na środku supermarketu. Pozwalam jeść rękami. Sama przestałam szukać wielkich rzeczy, które dają szczęście i doceniam codzienne bzdury. Tak, jak dzieci. Naprawdę może cieszyć zwykłe kakao, śmieszny serial, rozmowa ze znajomym, głaskanie psa, czy pizza. I można zapłakać nad reklamą, można wpaść w szał.

Czasami zazdroszczę moim dzieciom ataków furii, po których ewidentnie im przechodzi. Choć jako dorosła osoba, nauczyłam się kontrolować swoje emocje, czasami pozwalam sobie na taki mniej kontrolowany wybuch. A to pośpiewam na całe gardło w aucie, a to podskoczę sobie z radości, a to pisnę na widok nowej torebki i obliżę się na widok pysznego ciastka. Zdarza mi się też popłakać z bezsilności i krzyknąć ze złości. Nie jestem robocikiem. Nigdy nie mówię do moich dzieci, żeby czegoś nie robiły, bo ludzie patrzą. Niech patrzą. Przecież to życie. Piękne ale i momentami obrzydliwe.

To prawda, że dzieci rodzą się bez społecznej ogłady i to my, rodzice, musimy nauczyć je reguł panujących w życiu. Czy aby nie za bardzo przesadzamy? Przecież nie ma nic złego w byciu sobą i robieniu tego, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi. Nie zawsze musimy robić wszystko to, czego potrzebują inni, abyśmy się im podobali.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!