Prawdziwe oblicze wirusa, czyli siedzimy z dziećmi w domu i mamy wakacje życia.

Bardzo mnie bawią te wszystkie internetowe posty z pomocą dla tych, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić w tym czasie domowego aresztu. Czy może film, czy jednak przewrócić się na drugi bok, może jakiś kurs, wiosenne porządki? Kiedy kilka dni temu napisałam, że różowo nie będzie, babeczki chciały mnie zjeść żywcem. To wspaniały czas! Można się przytulać, grać całymi dniami w planszówki, piec, nadrobić wspólny czas. Serio? 

To ja może napiszę jak jest u mnie. Bo są plusy, oczywiście. Rzeczywiście, siedzę na dupie w domu, więc spędzam siłą rzeczy jeszcze więcej czasu z dziećmi. Z tym, że już przed wirusem spędzałam go z dziećmi bardzo dużo, grałam w planszówki, rozmawiałam, czytałam. Mam czas na gotowanie zdrowych potraw, ale przed wirusem też to robiłam. Kosztem ograniczenia netu, czytałam też książki, nie potrzebuję do tego pandemii. Tak więc może tych plusów tak bardzo nie dostrzegam, za to widzę minusy. Przede wszystkim wielka, dyskutowana i obracana milion razy dziennie w głowie obawa. Ale o tym potem. 

Mam wrażenie, że ostatnie kilka dni spędziłam na myśleniu o tym, co dziś ugotuję, gotowaniu, a pod koniec dnia na planowaniu tego, co ugotuję jutro. Mam miliony książek kucharskich, więc wertuję przepisy i wymyślam jak mogę cuda z tego, co mam w domu. Staram się jeść zdrowo, ale bez przesady znowu – ciastka muszą być, musimy sobie dogadzać, bo cóż nam w tym czasie trudnym pozostało? Moi domownicy są cały czas głodni. Obiad na dwa dni jedzą na jedno posiedzenie, a za pół godziny córka pyta – mamusiu co dziś na obiad? Normalnie zmywarka u mnie w domu idzie raz dziennie, teraz trzy to minimum. 

Olałam limity na TV, które wcześniej obowiązywały w moim domu. W normalnych warunkach od poniedziałku do piątku dzieciaki nie oglądają tv. Ale teraz, kiedy pod koniec dnia padam po próbach pracy, grach, zabawach, zadaniach domowych, gotowaniu, ćwiczeniach i milionie innych rozrywek, na pysk, pozwalam dzieciom obejrzeć film, czy grać w gry na kompie. Sama wieczorami zasiadam przed tv i odpalam ukochane seriale. Przyjaciele pomogli mi przeżyć niejeden zawód miłosny, trudną ciąże, emigrację i cholera jeszcze wie jakie życiowe zakręty. Oglądamy kolejny raz. Lubię przed snem się pośmiać, nie mam teraz ochoty na ambitne kino. 

Nasza szkoła doskonale się zorganizowała. Od 8 do 12:30 nauczyciele organizują zajęcia on-line. Zwykle w tym czasie jest to 3 różnych nauczycieli, którzy przez platformę zoom prowadzą zajęcia. Zajęcia są super. Nawet Pan od wuefu robi między zajęciami sportowe przerwy. Dla naszych dzieci jest to świetna sprawa, mają kontakt z rówieśnikami, mogą sobie porozmawiać, widzą, że wszyscy kiblują w domu. Zajęcia są dowolne, nie ma zadań. Jedyne co musimy robić, to czytać lektury, sama daję też dzieciom dodatkowe zadania z matmy, bo ćwiczenie tabliczki mnożenia u nas kuleje. Te lekcje narzucają fajny porządek dnia. Niestety sama siedzę obok, bo albo net kuleje, albo dzieciaki między sobą się przegadują. Musimy też dać im jednego kompa, co w rzeczywistości sprawia, że jedno z nas jest na ten czas bez sprzętu. I w takiej sytuacji są miliony rodzin na całym świecie. Jeszcze gorszej, bo można mieć trójkę dzieci w innym wieku i przerabiać materiał z drugiej podstawówki i 1 klasy liceum, a do tego mieć u boku noworodka. 

Praca z domu, w którym są dzieci, jest niesamowitym wyzwaniem. Nie mówiąc już o tym, że dzieci trzeba nieustannie jak nie pilnować, to chociaż wspierać. W rzeczywistości nikt z nas nie jest w stanie poświęcić 8h na pracę, bo musimy żonglować czasem pomiędzy dbaniem o jedzenie, na które w tym dziwnym czasie jest nieustanne zapotrzebowanie, zadania domowe, sprzątanie, zdrowie i bezpieczeństwo naszych bliskich. Prawda jest bardzo smutna – wieczorami siadamy do pracy, na którą w dzień nie starczyło czasu, lub nie mogliśmy się skupić, aby ją wykonać. A spróbuj wykonać biznesowy telefon, kiedy trójka dzieci w domu. Te sytuacje są niesamowicie stresujące, choć cały świat nawołuje do zwolnienia, w domach, gdzie są dzieci i praca zdalna, nie ma czasu na relaks. 

Kumam, że jest wiele mam na macierzyńskim, dla których niewiele się zmieni. Wiem, że wiele osób wzięło opiekę, więc rzeczywiście siedzi z dziećmi i potencjalnie tylko takie ma teraz zadanie. Może to one tak się cieszą z tego wspaniałego czasu? Nie wiem. Szukam plusów, ale niestety, obawa o świat po wirusie mnie przeraża. Nie każdy jest w stanie pracować z domu, bo wielu z nas zostało bez pracy! Nie każdy jest w stanie zrobić sobie zapasy, bo zwyczajnie nie ma pieniędzy na koncie, żeby zrobić duże zakupy, żyje przerażony wizją bezrobocia, utraty źródła utrzymania, zagrożenia chorobą. Fajnie jest mieć oszczędności i się nie martwić, ale w praktyce tylko niewielki procent społeczeństwa je ma. A i te szybko mogą się skończyć. Trochę empatii, nie dla każdego ta sytuacja jest wspaniałym przerywnikiem, dla wielu osób jest prawdziwą tragedią. 

Chcę wspomnieć o rodzicach dzieci, które dostały nadmiar materiału do przerobienia. Szkoły postanowiły nadrobić materiał, a to nie tędy droga! To tylko wszystkim dodaje stresu i niepotrzebnych problemów. Sytuacja dla wszystkich jest nadzwyczajna i tak to traktujmy, nie jak czas, w którym wszyscy będziemy egzystować normalnie. Bo nie będziemy, a skutki odczuje prawdopodobnie każdy człowiek na świecie, będziemy do tyłu. Doceniam zaangażowanie nauczycieli, ale rodzic nie ma kompetencji, a w tym momencie również czasu, aby wykonywać i swoją robotę i nauczyciela. No nie da się. Warto chyba trochę spuścić z tonu! 

Wiele osób, w tym ja, cieszy się możliwością wyjścia na pola, gdzie nie ma nikogo. Szczerze powiem, że obok zajęć ze szkoły, która świetnie się zorganizowała, ratuje to nasz dzień. Ale nie każdy może wyjść! Znam wiele rodzin, które utknęły w blokach, z których nie ma ucieczki. Nie wyjdziesz z małym dzieckiem, jeśli mieszkasz na 9 piętrze i musisz użyć windy. Bo jak? Narazisz swoją rodzinę na zarażenie? Jestem pewna, że wielu osobom, które deklarują, jaki to wspaniały czas na wycieczki, zrzednie teraz mina. Kilka tygodni w dwóch pokojach w bloku, na 50m2, z trójką dzieci może nie napawać już takim optymizmem, hę? Nie każdy ma ogródek. 

Tak więc polecam wszystkim odrobinę chociaż empatii. Nie dla każdego ten czas to beztroskie zabawy z rodziną, porządki i godziny przed tv. Osobiście jestem przerażona i choć wiem, że wszystko jakoś będzie, staram się myśleć pozytywnie i szukać dobrych stron tej sytuacji, jestem daleka od rzygania tęczą. Jeden dzień na raz, spokój, dystans. Tylko to może nas uratować, nawet w czasach, kiedy paraliżuje nas strach o nasze zdrowie i sytuację materialną. Powodzenia. Trzymam za nas kciuki.

Photo by L N on Unsplash