Jestem hedonistką, czerpię z życia! Skąd mam na to kasę?

Lubię swoje życie. Takie jakim jest, choć przyznaję, czasami muszę się nieźle nagimnastykować, żeby wszystko się spięło i „pykło”. Kto tego nie zna? Praca w domu, która nigdy się nie kończy, bo przecież ciągle wszyscy są głodni, stale jest bałagan i pranie samo się nie robi. Rodzina to wyzwanie, które wymaga niesamowitej koncentracji i wielozadaniowości!

Pamiętaj o każdych zajęciach, wycieczkach, projektach, przypomnij o ćwiczeniu ręki i skończeniu lektury, a już musisz myśleć jak zaplanować czas wakacyjny, bo przecież jest marzec, czas szybko minie, a wakacje długie. Do tego praca, hobby, pies. A jeszcze poczytać by wypadało i babcię odwiedzić czasami. Jest tego sporo. Przy życiu trzymają mnie przyjemności i przeżycia. Mam takie marzenia, żeby tak żyć, żeby nie czekać na weekend, czy wakacje, ale codziennie, w miarę możliwości, szukać małych przyjemności. Bo kto powiedział, że nie można mieć codziennie fajerwerków? Jestem zajętą, pracującą mamą, która lubi żyć pełnią życia. Kocham spełniać swoje pasje, realizować się, to mnie nakręca do działania i do wyskakiwania co rano z łóżka!

To jednak kosztuje. Bo i wyjście do restauracji i wspólnie spędzony czas, i podróże i nowe książki, domowe rośliny i kawa na ukochanym Rynku w Krakowie kosztują.

Skąd mam na to kasę? Kombinuję! Trochę sprytu i wszystko się da! Codziennie szukam okazji, opcji i inspiracji, aby sobie te przeżycia zapewnić. Szukam tanich lotów, to już chyba mój codzienny rytuał, udaje mi się odnaleźć prawdziwe perełki! Korzystam ze specjalnych cen festiwalowych w restauracjach, z różnych kuponów i happy hours.

No i oczywiście regularnie pozbywam się rzeczy, których już nie używam. W domu by się tylko kurzyły, a tak daję im drugie życie. Uwielbiam to, że coś, co dla mnie jest już niepotrzebnym gratem, dla kogoś staje się zdobyczą. Stale wędruję po domu i robię czystki. A to w ciuchach, a to w grach, które już moich dzieci nie cieszą, a to w sprzętach, które przestały pasować do nowej aranżacji.

Daję drugie życie przedmiotom, które są w dobrym stanie, są użyteczne, tylko nam już niepotrzebne. To działanie proekologiczne – zamiast wyrzucać, puszczam w drugi obieg, daję drugie życie, oddaję w dobre ręce przeczytane książki, nie pasujące meble, czy zabawki dzieciaków, z których wyrosły. To mój sposób na ekologię i oszczędzanie. Dzięki temu mogę sobie częściej pozwolić na kawkę na Rynku, rozwój moich pasji, czy nowe książki!

Z OLX to jest naprawdę dziecinnie proste. Sprzedać każdy może! Ja korzystam z bardzo przystępnej aplikacji, albo ze strony www.olx.pl – wystarczy, że wybiorę przedmiot, który chcę sprzedać, zrobię mu zdjęcia, wybiorę właściwą kategorię i lokalizację i już – gotowe. W taki sposób pozbyłam się wielu przedmiotów, na przykład klocków lego, szafy, która stała się dla nas za mała, furminatora, który kupiłam dla psa, a potem się dowiedziałam, że tej rasy tym urządzeniem czesać nie wolno, strojów na Halloween, z których dzieciaki po jednym założeniu wyrosły, czy stosów dziecięcych książeczek, które my znaliśmy już na pamięć.

Jest mnóstwo opcji przesyłek, wybieram Przesyłkę OLX, ustawiam taką opcję już przy wystawianiu przedmiotu na sprzedaż. Kiedy dostanę powiadomienie, że ktoś chce kupić mój przedmiot, w zakładce Twoje Przesyłki/Sprzedajesz potwierdzam sprzedaż towaru w ciągu 24 h, czekam na wygenerowanie etykiety, drukuję, naklejam na przesyłkę (InPost udostępnia możliwość nadania przesyłki bez etykiety nadawczej), wysyłam, korzystam z paczkomatu, bo tak jest mi najwygodniej, nie muszę stać w kolejce na pocztę, potem czekam, aż paczka dotrze do Kupującego, w ciągu 3 dni roboczych od momentu potwierdzenia przez Kupującego, że zamówienie jest ok dostaję przelew i gotowe.  To takie proste! OLX! Teraz uczę moje dzieciaki puszczania rzeczy w drugi obieg, to też dobra życiowa lekcja.

Odkąd używam OLX, niczego, co jest w dobrym stanie, nie wyrzucam.  Moje marzenia i przeżycia zaczynają się w domu. Wystarczy się rozejrzeć! Sprzedać każdy może!

Post powstał przy współpracy z OLX.