Jednym z planów na wakacje 2016 było odwiedzenie ZOO we Wrocławiu, a w szczególności niedawno otworzonego Afrykarium. Chciałam sprawdzić, czy wszystkie achy i ochy to prawda i co tam się w tym Wrocku wyrabia, że o tych kolejkach tak wszyscy stale wszędzie.
Muszę od razu na wstępie przyznać, że ZOO we Wrocławiu jest rewelacyjne i imponujące. To jedno z nielicznych takich miejsc, w którym miałam wrażenie, że zwierzęta mają cień szansy na przyzwoite życie. Jestem pod ogromnym wrażeniem i nie dziwię się, że wszyscy wypowiadają się o nim pozytywnie.
Po pierwsze – doskonała informacja – na każdym kroku w ogrodzie są drogowskazy, więc nie ma żadnego problemu z odnalezieniem interesujących nas zwierząt, czy ważnej dla rodziców toalety, placu zabaw, jedzenia. Można też zabrać sobie mapę i mieć ją przy sobie w każdym momencie zwiedzania. Wszystkie eksponaty są ciekawie opisane, nie brakuje też materiałów edukacyjnych. Dobrze planując wycieczkę, można trafić na porę karmienia, ważenia lub kąpieli zwierząt.
Czystość – ZOO we Wrocławiu jest czyste i zadbane. Klatki dla zwierząt są chyba bardzo regularnie sprzątane (i odnawiane!), nie zauważyłam resztek jedzenia, odchodów, pleśni, które niestety są losem zwierząt np. w ZOO w Krakowie.
Ogród jest ogromny, zielony i piękny. Wszędzie są ławki, cień, który dają drzewa, miejsca na piknik. Zwierzaki mają wielkie i pomysłowe wybiegi. Jest tam po prostu przyjemnie i przestronnie. Można spokojnie spędzić w ZOO cały dzień. Oprócz podziwiania zwierząt, dzieciaki mogą skorzystać z parku linowego i dużego placu zabaw.
Ogromnym plusem dla rodziców są wózki, w których można ciągnąć dzieci. Wózek wynajmiesz obok głównego wejścia, koszt 10 zł/dzień, pomieści 2-4 dzieci. Polecam, bo jak wiadomo, małe nóżki bardzo bolą.
Afrykarium jest cudowne. To unikatowy na skalę światową kompleks przedstawiający różne ekosystemy związane ze środowiskiem wodnym Czarnego Kontynentu. W 19 akwariach i basenach prezentowane są zwierzęta zamieszkujące plaże i rafę koralową Morza Czerwonego, rzekę Nil, krainę Wielkich Rowów Afrykańskich, głębię Kanału Mozambickiego, plaże Wybrzeża Szkieletów (Namibia) i Dżunglę dorzecza Kongo.
Afrykarium nie powstydziłoby się nawet ZOO w Sydney, które dotychczas uważałam za najlepsze, jakie widziałam (taka ciekawostka – bilet wstępu do ZOO w Sydney dla jednej osoby jest droższy niż bilety dla 4 dorosłych i 3 dzieci w ZOO we Wrocławiu). Bardzo nowoczesna rzeźba, w środku modny beton, szkło, metal. Rewelacyjne akwaria, ogromny tunel, cudny las tropikalny, a na zewnątrz akweny dla kotików (prawie jak foki), kaczek i pingwinów, robią niesamowite wrażenie.
Duży plus za Bistro Laguna, w którym można znaleźć normalne, w miarę zdrowe, jedzenie. Zwykle w tego typu miejscach nie ma żadnej opcji, oprócz śmieciowego żarcia w postaci hot dogów, hamburgerów i frytek. A tutaj miła niespodzianka. Duży wybór grillowanych potraw, sałatek, świeżych soków, owoców. Wybraliśmy 7 różnych dań, wszystkie były smaczne i świeże. Szybka i miła obsługa to wisienka na torcie. Brawo dla tych Państwa! Afrykarium jest częścią ZOO, nie potrzeba do niego osobnego biletu.
Ogromnym minusem ZOO we Wrocławiu są kolejki. Wiem, że ciężko je ominąć, że ZOO przeżywa teraz prawdziwe oblężenie, a ja wybrałam się w możliwie najmniej odpowiednim momencie – w sezonie letnim, w pogodną niedzielę. Już się gorzej wybrać nie dało. Realia są jednak takie, że większość rodziców pracuje, lato sprzyja wycieczkom, a niedziela jest idealnym dniem na takie wypady. Trudno oczekiwać, aby ktoś brał dzień wolny, żeby wybrać się z dzieciakami do ZOO.
W dobie triumfu pracy tymczasowej i leasingu pracowników, zakręcane kolejki do kasy na kilka godzin czekania, uważam za pomyłkę. Nie dziwię się, że wiele osób, szczególnie rodzin z dziećmi, rezygnuje z wejścia. Godzina naszego czekania, w upale, z trójką znudzonych dzieci, skutecznie popsuła nam początek dnia. W końcu wiadomo, że dzieci nie potrafią czekać.
Wydawać by się mogło, że bilet rodzinny będzie najłatwiejszym do kupienia. W końcu kto najczęściej przychodzi do ZOO? Niestety, okazuje się, że i w automatycznej kasie obok głównego wejścia i przez Internet, biletu rodzinnego kupić się nie da. A jest duża różnica w cenie – dla rodziny z trójką dzieci bilet normalny kosztuje 2x 40 zł dla dorosłych i 3x 30 zł dla dzieci, czyli 170 zł, przy czym bilet rodzinny to 120 zł (2 dorosłych i max. 3 dzieci). Duża różnica.
Dziwi mnie trochę ten brak myślenia. Bardzo wiele osób chętnie kupiłoby bilet przez Internet, co jednocześnie zmniejszyłoby kolejki. Same plusy. Nie rozumiem za bardzo w czym jest problem. Jakby dyskryminacja rodzin i karanie ich na czekanie w kolejce?
Mam nadzieję, że ZOO wkrótce pójdzie po rozum do głowy i rozwiąże ten problem. Po pierwsze – możliwość zakupu wszystkich biletów on-line, po drugie – zatrudnienie kilku dodatkowych pracowników do obsługi kas w weekend. Chętnie wybrałabym się kolejny raz, ale kolejki skutecznie mnie zniechęcają.
I chociaż o mało nie wyzionęłam ducha, kiedy oczekując w kolejce do wejścia, zabawiałam dzieciaki wyścigami po schodach, polecam każdemu wycieczkę do ZOO. Zabierzcie swoje dzieciaki, wnuki, siostrzeńców. To wspaniała, pouczająca wycieczka. Warto!
Przydatne informacje: ZOO Wrocław.
Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i
- Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
- Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
- Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
- Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!