Najważniejsze zadanie każdego rodzica.

Musisz dyscyplinować, uczyć reguł i pokazywać, że życie nie jest usłane różami, są zasady i obowiązki. Oczywiście. Ja się z tym zgadzam i pierwsza się podpisuję. To według mnie drugie najważniejsze zadanie każdego rodzica. Drugie? Czemu dopiero drugie, ktoś spyta? Drugie, bo pierwsze to kochać. Kochać bezinteresownie. A jak kochać, to pokazywać to dziecku na każdym kroku!

Jestem zdruzgotana, kiedy ktoś przewraca oczami, jak całuję, przytulam, podnoszę, sto razy mówię, że kocham moje dziecko. Bo niektórym się wydaje, że tylko twardy chów, że trzeba zawsze pokazywać dzieciom, gdzie ich miejsce, wychowywać twardzieli, tak, jakby objęcie pięciolatka mogło spowodować, że nasze wyrośnie na popychadło. Spokojnie. Nie mylmy czułości z wychowaniem bezstresowym. To nie to samo.

Mówi się stale o tym, żeby nie spać z dzieckiem w jednym łóżku, żeby nie całować w usta, nie nosić, nie bujać. Ciężko mi sobie wyobrazić, jakby te rzeczy miały popsuć dziecko? Rozpieścić? Zmiękczyć? Świat oszalał, jeśli za bulwersujące i wymagające nagłaśniania mediów uważa się danie dziecku całusa, nawet jeśli zdarzył się on w usta, a gwałty, znęcanie i bicie dzieci przechodzi bez echa. Przytulanie powoduje rozlazłość, za to klaps, szarpanie, popychanie przywołuje do pionu? Czy rzeczywiście chcemy żyć w takim świecie?

Nie całować własnych dzieci, nie tulić, bo wyrośnie mazgaj, tłumić emocje, bo to teraz modne, nie okazywać zbytnio czułości, bo to przecież niemoralne. Więc co jest moralne? Hodowla? Byle tylko zgodnie z wzorcem, z oczekiwaniami przyszłości, którą już teraz dla dzieci przewidujemy. To będzie człowiek sukcesu, łzy ma znać tylko z ckliwych filmów. Płaczą przegrani. Czy koniecznie chcemy wychować nieczułych twardzieli?

Dzieci bardzo szybko rosną i nagle przychodzi ten czas, kiedy nie chcą już być obejmowane, całowane, przytulane. Na szczęście ten okres buntu krótko trwa. Jestem dorosła, a nadal miewam dni, że chciałabym się do kogoś przytulić, może czasami usłyszeć, że wszystko będzie dobrze. Czy mam pozbawiać tego prawa dzieci, bo komuś postronnemu zależy na wychowywaniu RoboCopa?

Płacz, zniżanie się do poziomu dziecka, tulenie, całus w usta – budzi odrazę, bo przecież dziecku trzeba pokazać, kto tu rządzi, trzeba autorytet siłą wyszarpać, trzeba w szeregu ustawić. Tak, to się podoba, nie dajesz sobie wtedy wleźć na głowę. Jakby ten całus czy objęcie obdzierało z rodzicielskich kompetencji i było jedynie oznaką słabości.

Dorośli ludzie nie potrafią się przytulać. Tak bardzo zwiększyliśmy między sobą dystans, że jesteśmy zdziwieni, kiedy ktoś nas dotknie, poklepie po ramieniu. Tak po prostu, żeby gestem wyrazić sympatię. Wszystko wydaje nam się podejrzane, rodzi niezdrowe skojarzenia.

Nie jesteśmy za to zdziwieni jak ktoś komuś sprzedaje środkowy palec na drodze, jak ktoś się głośno wykłóca na poczcie lub wciska do kolejki. To nas jakoś nie dziwi. Spodziewamy się raczej razów, bezczelności i chamstwa, niż miłego odruchu i dotyku. Tak, jakby był on czymś zarezerwowanym na czas, kiedy nikt nas nie widzi, jakby należało się go wstydzić.

Możliwe, że jestem staroświecka, ale najważniejsze zadanie każdego rodzica, okazywanie miłości w moim domu oznacza, że gnieciemy się wieczorami w jednym łóżku, przytulamy, gilgotamy, całujemy. Delikwentowi, który pakuje się na kolana, robię miejsce. A jak ktoś w nocy przyczłapie do łóżka, nie odsyłam do swojego pokoju, a ciasno kołdrą otulam. To dla mnie nie jest oznaką niczego poza potrzebą bliskości, którą ja, jako rodzic MAM zaspokoić.

Moje dzieci, dopóki kręgosłup pozwoli, będę podrzucać pod sufit, nadal, mimo 6 dużych (i ciężkich) lat, lubię je brać na ręce. I będę się do nich zwracać zdrobnieniami, które tylko my rozumiemy, choć mogą wydawać się dziecinne. Będę tulić, głaskać, trzymać za rękę, szeptać do ucha, sto razy dziennie powtarzać, że jestem, że kocham, że są najlepsze, piękne i mądre. Bo dla mnie są. Zawsze pod moimi skrzydłami znajdą schronienie, nawet wtedy, kiedy przerosną mnie o głowę.

Miłość rodzica nie jest produktem deficytowym. Nie jest nagrodą za dobre zachowanie. Nie trzeba na nią zasłużyć. Możliwe, że moje dzieci powiedzą, że czasami cierpliwości brakło (kupię ze dwie ciężarówki, ktoś, coś?), ale zawsze i wszędzie będą wiedzieć, że kocham je nad życie. Pokazuję to na każdym kroku i nie wstydzę się tego przed innymi. To jest dla mnie naturalne, najważniejsze zadanie każdego rodzica i szczerze powiem, że mam w nosie tych, dla których całowanie własnego dziecka jest dziwne. Wy tak na serio???

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!