Początek jesieni dobił mnie całkowicie. Zimno rano i wieczorem, szarówka, ewidentny koniec lata. Znowu trzeba od rana mocować się z wieloma warstwami ubrania, czapkami, potężnymi rachunkami za gaz i prąd i stałą zagwostką – co dziś będziemy robić od 15.30, kiedy wrócimy po ciemku z przedszkola? Do tego jakaś pustka w głowie i notoryczna chandra, nostalgia za nie wiadomo czym. Czytaj dalej