Produkty, których nie podaję dzieciom.

Kiedyś też byłam mamą, która uważała, że to, co reklamowane jako produkt dla dzieci, jest przebadane i dobre. Wierzyłam, że nikt nie byłby na tyle perfidny, aby wciskać mi coś, co dla moich dzieci jest niezdrowe i w długim okresie może prowadzić do problemów z wagą, odżywianiem, a w konsekwencji ze zdrowiem. Oprzytomniałam, kiedy moje dzieci zaczęły chorować. Niestety, nadal widzę, że wielu rodziców nie przeżyło jeszcze swojego “Aha!” momentu, w którym dostrzegli, że to, czym karmią dzieci, nie jest dla nich najlepsze.

Produkty, których nie podaję dzieciom, to długa lista. Dzisiaj podaję tylko jej część, najpopularniejsze produkty, które na co dzień nie powinny gościć w menu żadnego malucha. Produkty dla dzieci, a wcale nie dla dzieci (łyżeczki symbolizują zawartość cukru).

1. Biała buła, drożdzówki, 7 days.

W zasadzie nie mam nic przeciwko dawaniu dziecku bułki. To jest stary jak świat sposób na ząbkowanie, na nudę w trakcie zakupów, na łatwą przekąskę. Ale czy ta bułka musi być biała? Czy nie mogłaby być pełnoziarnista, na zakwasie, z dobrej jakościowo mąki? Czy musi być wypchana spulchniaczami i polepszaczami?

Popularność drożdżówek jest dla mnie przerażająca, szczególnie w czasach, kiedy w każdym sklepie można kupić coś, czego zjedzenie nie będzie zamachem na nasze zdrowie. Drożdżówka to przecież sam podły tłuszcz i cukier w dużej ilości. Jedna drożdżówka to 4 łyżeczki (20g) cukru!

7 days  – nie wiem jak ktoś może wierzyć, że coś, co zamknięte jest w paczce i zachowuje termin przydatności do spożycia przez kilka miesięcy może być świeże i zdrowe?

www.calareszta.pl

2. Bakuś, monte, danonki.

Jogurty rzekomo dla dzieci. Napakowane cukrem. Znikoma zawartość wapnia, którą wychwalają producenci, na pewno nie wyrównają negatywnych efektów wynikających z nadmiernego spożycia cukru. 1 Monte to 4 łyżeczki (20g) cukru!

www.calareszta.pl

3. Kubuś Waterrr.

To mój osobisty faworyt w tym zestawieniu. 5 łyżeczek (25g) cukru w jednej butelce! Reklamowany jako WODA, woda, niezbędna do życia, czyli coś, co można pić cały czas. Niestety, Waterrr nie powinien być pity w ogóle.

www.calareszta.pl

Załóżmy teraz, że są dzieci, które na porannym spacerze dostają drożdżówkę, popijają ją Kubusiem, a po obiedzie jedzą Monte na deser. Razem 13 łyżeczek cukru, a przecież w pozostałych produktach żywieniowych też znajduje się cukier. To, co przytoczyłam, to bardzo częsty widok. Jestem pewna, że taka dieta króluje w wielu domach. W moim też tak kiedyś było.

Każdy model odżywiania jest dobry, jeśli tylko cechuje go bezpieczeństwo,  rozwaga, umiar i równowaga. Mimo tego, że cały tydzień piję zielone koktajle i jem sałatki, w weekend i sobie i dzieciom pozwalam na kawałek domowej roboty ciasta. Zjedzona przy okazji wizyty u Babci szarlotka nikomu nie zaszkodzi. Sposób żywienia to coś, co powtarzamy każdego dnia, codziennie, mozolnie budowane zdrowie. Nie możemy tego zdrowia, małego jeszcze dziecka, opierać na białym cukrze.

Wielu rodziców narzeka, że poddaje się i podaje swojemu dziecku produkty, które wie, że są niezdrowe, bo dziecko inaczej nic nie zje. To znaczy, że dobrowolnie, zupełnie świadomie, zgadzamy się na karmienie naszych dzieci (a właściwie tuczenie) świństwem, byle tylko coś zjadło. Brakuje nam cierpliwości, bo to ona jest kluczem do zmian. Widzę rodziców borykających się z dużą nadwagą, których dziecko opycha się cukrem i sklepowymi łakociami. Rodzice skarżą się, że ich dzieci chodzą bardzo późno spać. To też często wina nadmiaru cukru, który znajduje się w jedzeniu dzieci. Każdy z nas byłby ożywiony po takiej dawce. Nie od dziś wiadomo, że nabiał jest przyczyną wielu dolegliwości. AZS, częste problemy z zatokami, a w konsekwencji ciągły katar.

Nie jestem ani lekarzem, ani dietetykiem. Jestem po prostu mamą, która chce dla swoich dzieci tego, co najlepsze. Dlatego nie daję im produktów, które nie dość, że nie mają żadnych składników odżywczych, zawierają w sobie nadmiar produktów niedozwolonych, takich, jak cukier.

Zmiany w moim domu pojawiły się radykalnie – waterrrki i inne udające wodę mikstury zastąpiłam wodą. W sklepach jest ogromny wybór wód “z dziubkiem” i ulubionymi bohaterami. Kolorowe jogurty zastąpiłam jogurtem naturalnym z owocami lub musem owocowym (łatwo zrobić z mrożonych owoców). Dodaję do nich ekspandowane zboża np. proso. Wygląda i smakuje rewelacyjnie. Nie kupuję w ogóle białego pieczywa, drożdżówek i innych produktów piekarniczych, które są zbyt przetworzone.

Dzięki zmianom w diecie, moje dzieci mniej chorują, poprawiła się ich skóra, odporność, która rodzi się przecież w układzie pokarmowym, zachowanie. Przez ograniczenie cukrów i modyfikowanej żywności, bardziej doceniają smaki i zapachy ziół, warzyw i owoców.

Co robić? Wystarczy czytać etykietki, po jakimś czasie wybieramy już nawykowo produkty, które nam służą. I nie poddawać się. Próbować różnych potraw, do skutku w którym cała rodzina chętnie je zje. Wciągnąć dzieci w przygotowanie potraw – od planowania menu, przez zakupy, po gotowanie, aż do nakrywanie do stołu.

Zmiana diety to proces, niezbędny jednak do zachowania zdrowia naszego dziecka i całej rodziny. Nie chodzi o to, aby popadać w paranoję i przejść na jedzenie glonów popijanych naparem z pokrzywy. Chodzi o to, aby diety naszych dzieci nie opierać na cukrze, który “lekarz” w telewizyjnej reklamie poleca jako zdrowe. Te produkty mogą występować, ale rzadko, jako odskocznia od diety, nie unikniemy tego. Budujmy jednak codzienne nawyki żywieniowe naszych dzieci na jakości. To, że my to jedliśmy i “jakoś” żyjemy to nie to samo.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!