A gdyby tak…


Mam ubaw, kiedy poruszam kontrowersyjny temat, a potem widzę jak ludzie, pełni oburzenia go komentują, dodając na końcu każdego zdania grupki wykrzykników i pytajników, snując spiskowe teorie, pisząc obraźliwe komentarze i w punktach udowadniając mi i innym o podobnych poglądach, że są w błędzie. I na własnych przykładach próbują mnie “nawrócić”. A przecież opinia jest jak dupa. Każdy ma swoją. Łatwiej jest nauczyć psa miauczeć, niż skłonić kogoś do zmiany własnego zdania.

Mnie to śmieszy, bo tak naprawdę zastanawiam się skąd w ludziach tyle niewiary w siebie i potrzeby udawadniania innym, że ich racja jest jedyną możliwą? I po co się tak strasznie przejmują tym, że ktoś uważa, że robią coś inaczej, może nawet gorzej? Współczuję im nieistniejącego poczucia własnej wartości. O właściwej ocenie sytuacji i zwykle nieumiejętności czytania ze zrozumieniem, chwytania się zdania wyrwanego z kontekstu i dopisywania do niego otoczki, nawet nie wspomnę. Można pokusić się o dyskusję opartą na swoich doświadczeniach, ale twierdzenie, że MUSISZ zmienić zdanie, bo racja nie leży po Twojej stronie, jest zwyczajnie absurdalną stratą czasu.

Jak czytam teorie, do których autor mnie nie przekonuje, prycham sobie pod nosem i zamykam temat. Co on tam wie o mnie, mojej rodzinie, o życiu w ogóle. Nie mam potrzeby hejtowania i nawracania nikogo. W nosie mam to, że ktoś przeczyta mój post i pomyśli sobie “ale głupia baba”! Nie mam misji zbawiania świata i ludzie z taką misją mnie zastanawiają. Grzmią, że to i to jedyne słuszne, a potem życie ich zaskakuje i kompletnie zmieniają nastawienie.

Ciągle ktoś pisze, żeby przestać osądzać innych, ale przecież się nie da. Bo wszyscy jesteśmy specjalistami. Tak było z Euro 2016. Przynajmniej 20 milionów Polaków uważało się za najlepszych piłkarskich sędziów, wpieprzając w domu chipsy, zagryzane kiełbaską z grilla. Najłatwiej i najciekawiej jest pogrzebać w cudzych majtkach.

A gdyby tak odwrócić ten medal i zamiast pomstować na osądzanie – olewać? Przestać się martwić tym, że ktoś nas ocenia i zacząć wierzyć w słuszność własnych decyzji i wyborów? Może gdybyśmy sobie wyhodowali troszkę grubszą skórę, trudniej byłoby nas zranić byle dziabnięciem?

Weźmy na przykład rodziców. Przecież obcy ludzie najlepiej wiedzą jak wychować Twoje dziecko! Cudze dzieci są zawsze grzeczniejsze, mądrzejsze, zdrowsze. Tego się nie da zmienić. Jest mnóstwo zachowań, nad którymi powinniśmy już dawno przejść do porządku dziennego i skupić się na innych rzeczach. O, na przykład na dzieciach. Swoich. Jasne, nie szerzmy znieczulicy i reagujmy, jeśli dzieciom dzieje się krzywda. Ale czy naprawdę długo jeszcze będziemy się ekscytować wyborami innych ludzi? I tym, że krytykują nasze? Kiedy widzę rodzica stosującego inne praktyki niż ja… odwracam wzrok. Co mi do tego? Dopóki nie krzywdzi, nie czuję się na siłach wtrącać w cudze relacje. Najbardziej po chorobach boję się dobrych rad. Nie przyjmuję i nie udzielam.

Kogo, do cholery, interesuje, czy pozwalam mojemu dziecku spać w naszym łóżku, czy nie? Kogo to obchodzi jakie są ustawki łóżkowe w moim domu? Mnie w ogóle nie interesuje kto i kiedy komu chucha do ucha. Podobnie jak nie dbam o to, czy dziecko przyszło na świat naturalnie czy przez cesarkę. Czy matka przy porodzie błagała o znieczulenie, czy malowała pazury. Kłaniam się nisko każdej, która przez to przeszła. Jak się to odbyło, w ogóle mnie nie interesuje. Karmienie piersią też średnio mnie interesuje. Butelka czy pierś – każda matka robi co może najlepiej. Nawet jeśli tylko najlepiej dla siebie, a w konsekwencji dla dziecka.

Trochę przytyjesz i od razu ktoś Ci wypomina, że uda jakby szersze. A gdyby tak z kawałkiem pysznej pizzy odrzec, że może i są, ale co Ci do tego? Ja schudnę, ale Ty na zawsze będziesz głupkiem. Gdyby tak mieć w nosie to, co ktokolwiek uważa o naszym spaniu z dziećmi, wegetarianizmie, nie braniu ślubu, dawaniu dziecku ton słodyczy czy zatrudnianiu pani do sprzątania?

“Jeżeli będę zajmował się tym, co myślą głupcy, nie będę miał czasu na to, o czym myślą ludzie inteligentni*”. Może tak trochę dystansu, do siebie, do głupoty i wścibstwa innych? Łatwiej się żyje, kiedy nie trzeba myśleć o cudzych opiniach. Po co się nimi przejmować, skoro tacy ludzie  nie znikną. Nie mają swojego życia, więc zajmują się cudzym. Nie są pewni swoich wyborów, więc jakakolwiek ich krytyka chwieje ich świat. Tacy ludzie byli, są i będą. Myślcie o nich jak o rozwolnieniu. Pomęczy i przerzuci się na kogoś innego. A Wy róbcie swoje. Przecież sami wiecie najlepiej co.

*Éric-Emmanuel Schmitt (“Oskar i pani Róża”)

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!