Odkąd zostałam mamą, nie zrezygnowałam z wyjazdów dla siebie, na które jadę bez dzieci (i czasami bez męża nawet). I bardzo Was do tego namawiam. Kiedy stale opiekujemy się dziećmi, taki wyjazd bez dzieci jest po prostu zbawienny. Zupełnie nowa perspektywa, przemyślenia, pomysły. No i przede wszystkim relaks. Jest to też jedna z tych okazji, kiedy można po prostu obrócić się na pięcie, popatrzeć z góry na tornado w domu, otworzyć drzwi i krzyknąć “no to pa”! W myślach dodając “a radźcie sobie tutaj sami”. I z satysfakcją trzasnąć drzwiami po drugiej stronie. A potem szybciutko uciec, żeby zdania nie zmienić. Czytaj dalej