Luksusy, których nie ma przy dzieciach.

Wysłałam dzieci do dziadków na całe dwa dni. I z premedytacją pławię się w luksusie. To znaczy trochę też tęsknię. Ale głównie doceniam moje małe luksusy. Luksusy, których nie ma przy dzieciach.

Zachowuję się trochę jak nastolatka, która ma wolną chatę. Wywaliłam sobie zawartość torebki na blat, zostawiłam na noc telefon i otwarty tablet na wierzchu, wstałam o której chciałam, ominęłam śniadanie na rzecz kawy i gazety, zjadłam na legalu czekoladkę, wyszłam z domu w szpilkach, w aucie powiedziałam siarczyste przekleństwo i wzięłam prysznic głośno słuchając ostrego hip-hopu, przy otwartych drzwiach! A to dopiero pierwszy wieczór i poranek, co będzie dalej? ?

Luksusy, których nie ma przy dzieciach są banalne, a jednak czasami gdzieś tam pojawi się za nimi tęsknota. I ciężko uwierzyć, że kiedyś, w dawnych czasach przed dziećmi, mogliśmy sobie na to wszystko pozwolić codziennie, nie doceniając w ogóle tego, co mamy.

Na przykład taka cenzura. Bo dziecko to niezły cenzor. Nie puścisz sobie Sławomira polewającego się szampanem, czy też Liroya, który będzie Cię badał z tyłu i z przodu na cały regulator, nie powiesz sobie ani nic na k, ani na ch, ani nawet na c. Nie mówiąc już o tym, że, kolokwialnie rzecz ujmując, nie obrobisz nikomu dupy, bo dziecko, nawet z drugiego pokoju usłyszy, że powiedziałaś, że teściowa jest starą wiedźmą, sąsiadka spod czwórki to zdzira, a szef to palant do kwadratu. Ale nie, nie. Nie myśl sobie, że dziecko da Ci od razu jakiś sygnał, że słyszy, co mówisz. Nie. Bez żadnego ostrzeżenia i bez pardonu Twoje słowa zabłysną jak neon w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Oczywiście na obiadku u teściowej dziecko, pomiędzy jednym a drugim serniczkiem, wypali, że „mama powiedziała, że babcia to stara wiedźma”.  Take that.

Chowaj się kto może. To znaczy nie kto, ale co. Bo mając dzieci w wieku 0-10 lat, nie waż się niczego zostawiać na wierzchu. Jeśli się do tej wskazówki nie zastosujesz, może się okazać, że na Twoim Facebooku pojawi się relacja live z dużego pokoju, w której kulminacyjnym momencie pojawiasz się Ty, w ręczniku na głowie i burej masce na twarzy, Twój szef dostanie czterdzieści zamazanych zdjęć sufitu, Twoja nowa szminka posłużyła za pisacek, ze szpilek pięciolatka zrobiła sobie obuwie korekcyjne, oprawki okularów spotka mało przyjemne lądowanie pod kołami resoraka, miś doskonale będzie się prezentował w Twoich stringach, z faktury na prąd można zrobić ekstra samolocik, a Twoja skórzana torebka lepiej się prezentuje z warstwą sudocremu. Siebie też lepiej schować za zamkniętymi drzwiami, szczególnie w momentach mocno intymnych. Bądź też wtedy, kiedy w trakcie odprężającej kąpieli nie chcesz usłyszeć „muszę kupę”!

Nasłuchiwanie. Rodzice dzień i noc nasłuchują. Nawet jak śpią, to nasłuchują. Jest to dość upierdliwy nawyk, aczkolwiek konieczny. Moment nieuwagi bowiem skutkować może koniecznością przemalowania ścian po radosnej twórczości permanentnym pisakiem, koniecznością zakładania potomkowi czapki w środku lata, aby ukryć trening fryzjerski siostry dwulatki, która obcięła grzywkę. Do cebulek. Bo dopiero wtedy było prosto. Mamusiu. Że też już nie wspomnę o tym, że niejeden sprzęt elektroniczny nie przeżył spotkania tête-à-tête z wciśniętą weń świecową kredką lub parówką. Lepiej nasłuchiwać.

Ładne rzeczy kupisz sobie jak dzieci się wyprowadzą z domu. Białe dywaniki, wazoniki, ramki na zdjęcia ze szklaną szybką, zasłony, kremowe sofy. Hehe. Zrób mały test – jeśli dowolna rzecz nie może być z całej siły rzucona na podłogę, podeptana i podlana soczkiem, do domu z małymi dziećmi się nie nadaje.

Relaks. Że co? Najlepiej zapomnij, że w ogóle jest coś takiego. Mając dziecko nie ma nawet po co siadać, bo i tak zaraz musisz wstać – ciągle trzeba coś wytrzeć, podnieść, poszukać, wynieść. Nawet gdybyś cały dzień gotowała, prała i sprzątała i tak wszyscy są głodni, dna kosza na pranie nie widać, w domu jest tor przeszkód i nikt niczego nie potrafi znaleźć. Dzieci mają radar, kiedy tylko usiądziesz, wyrastają znikąd. Podobnie rzecz ma się wtedy, kiedy chcesz w ukryciu zjeść coś słodkiego, kiedy siadasz na toalecie lub kiedy zrobisz sobie kawę. Dopóki Twoje dziecko nie ma własnego, działa to również w przypadku telefonu. Kiedy tylko zadzwoni, od razu masz widownię. Najczęściej jęcząco-zakłócającą.

Znajomi. Tych najlepiej zredukować do tych o podobnym do Twojego inwentarzu. Inaczej szybko się może okazać, że pomiędzy podejściem Twoim, a bezdzietnych do zmęczenia, bałaganu, wakacji, wolnego czasu i wychowania dzieci wyrósł co najmniej Wielki Mur Chiński.  Życie jest o wiele prostsze, kiedy mając dzieci otaczasz się „mamą Julianka” i „tatą Antosi”.

Klucze do swojego królestwa oddaj bez walki. Mając dzieci nie wstaniesz wtedy, kiedy się obudzisz, a wtedy, kiedy zapragnie tego dziecko, w praktyce około 5:30 w weekend. Nie obejrzysz ulubionego programu, nie posłuchasz debaty w radio, nie kupisz sobie fajnego samochodu, bo musisz mieć mini autobus, który pomieści tonę mokrych chusteczek, przekąsek, miśków, ciuchów na zmianę, kocyków, bujaczków, fotelików, smoczków i kocyków, nie pójdziesz do ulubionej restauracji, bo przecież nie narobisz tam obory, musisz szukać „przyjaznej dzieciom”, czyli z kurczakowymi nuggetsami w menu i z placem zabaw, najlepiej zamykanym i dźwiękoszczelnym. Przywyknij, to tylko dwadzieścia lat. Szybko minie.

Z pieniędzmi dla siebie też się pożegnaj. Kupienie tych wszystkich „najpotrzebniejszych” dziecku rzeczy kosztuje majątek, a przecież jeszcze musisz dbać o rozwój, posłać do przedszkola, w którym trzylatek uczy się co najmniej pięciu języków obcych (ale przez zabawę, to spoko), ćwiczy grę na ukulele i projektuje aplikacje. Nie zapominaj również o zajęciach dodatkowych, w końcu musisz rozwijać talent potomka. Zdrowa dieta, ubranka z organicznej bawełny, retro zabawki, wypasione urodziny to tylko wierzchołek potrzeb. Mam nadzieję, że do roli rodzica jesteś dobrze przygotowana i masz solidne oszczędności?

No bo czy nie jest tak? Luksusy, których nie ma przy dzieciach, takie banalne. Tylko szczerze! Przyznaj się. A Tobie? Czego Tobie najbardziej brakuje?

* Post pisany jest z przymrużeniem oka. Oczywiście, że głównie tęsknię, co chwilę dzwonię i oglądam na przemian zdjęcia i filmiki dzieci. 😉

Zdjęcie: źródło

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!