Bardzo mnie bawią te wszystkie internetowe posty z pomocą dla tych, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić w tym czasie domowego aresztu. Czy może film, czy jednak przewrócić się na drugi bok, może jakiś kurs, wiosenne porządki? Kiedy kilka dni temu napisałam, że różowo nie będzie, babeczki chciały mnie zjeść żywcem. To wspaniały czas! Można się przytulać, grać całymi dniami w planszówki, piec, nadrobić wspólny czas. Serio? 

Czytaj dalej

Mój dom był kiedyś moją twierdzą. Sanktuarium, do którego można było wracać po ciężkim dniu w pracy, można było płakać w poduszkę ze złamanym sercem, łazić pół dnia w piżamie, w zielonej masce na twarzy, moczyć sobie stopy i mieć wszędzie porozwalane czekoladki, żeby były pod ręką. 

Czytaj dalej

W Internecie wszystkie dzieci są idealne. I to naprawdę jest zupełnie obojętne, jakiego tematu tyczy się dyskusja. 

Czytaj dalej

Wiele osób pyta mnie, dlaczego uczę dzieci języka angielskiego, skoro mieszkaliśmy blisko 3 lata w Australii i ich ojciec rozmawia z nimi po angielsku? Mam zawsze dla tych osób jedno pytanie, które ucina rozmowę. Czy polskiego uczyliśmy się w domu, od mamy i taty, czy jednak przez minimum 12 lat w szkole?

Czytaj dalej