Chciałabym żeby czasami poklepał mnie ktoś po plecach i powiedział poleż sobie, spoko, ja tu dzieci ogarnę, zupę zrobię i to zalegające w pralce pranie powieszę. Czytaj dalej

Tego postu w sumie miało nie być, a potem miał być o czymś zupełnie innym. Czytaj dalej

Mam naprawdę fajnego męża, żyję w partnerskim związku. Choć po prostu się zakochałam i nigdy nie myślałam o tym, jakim mój mąż będzie ojcem, okazało się, że i na tym polu wybrałam dobrze. Mąż jest z tych, którzy nie bali się pieluch, kąpieli, karmienia, usypiania i od pierwszego dnia zostawania solo z trójką dzieci. Odrabia z dziećmi zadania, nauczył ich jeździć na rowerze, chodzi na treningi, włazi do wody, nawet jeśli to jest Bałtyk i ma akurat 7 stopni w lipcu. Wraca z pracy, w której się raczej nie nudzi i od progu wpada w wir drugiej pracy. Nie ma dla niego obowiązków mało męskich. Może i uczesać córce kucyka i naprawić synowi rower. Jak widzi gary w zlewie, myje. Koszule sam sobie prasuje. I tak dalej. A jednak, kiedy byliśmy rozmawiać o naszej finansowej przyszłości i doszło do kwestii testamentu, to pierwsze, co przyszło mi do głowy, kiedy omawialiśmy scenariusz, w którym to mnie by zabrakło, to była przerażająca myśl „Jak oni sobie beze mnie poradzą”? Czytaj dalej

Każdego dnia jako rodzic masz do zrobienia 4 podstawowe rzeczy. Tylko cztery. Serio. To znaczy wiadomo, że aby dziecko było szczęśliwe, czuło się kochane i nie wyrosło na gnoja znęcającego się nad psem, to trochę więcej niż te cztery. Ale jak zrobisz te cztery rzeczy to masz pewność, że dziecko przeżyje. To jest takie rodzicielski basic, 4 przykazania. No dobra, ale skoro tylko cztery rzeczy jako rodzic muszę robić, to chyba to całe rodzicielstwo nie jest aż takie trudne? A, no właśnie, to złudzenie! Bo właśnie tych czterech rzeczy dziecko nie chce robić i w większości domów te cztery rzeczy to cztery różne bitwy, w których każdego dnia są jeńcy i zwycięzcy. I to kilka razy dziennie! Czytaj dalej