Oczywiste oczywistości matek.

Niezmiennie odkąd urodziłam, towarzyszy mi jedno pytanie. Dlaczego do cholery NIKT mi nie powiedział jak naprawdę wygląda życie z dziećmi? Dlaczego nawet przyjaciółki przyznają się do niektórych macierzyńskich prawd dopiero wtedy, kiedy zdesperowana, otwarcie spytam, czy też tak miały? Chciałabym, żeby ktoś codziennie wręczał mi listę, a na niej oczywiste oczywistości matek. Odczuwałabym wtedy ulgę. Uff, skoro inne matki też tak mają, może ze mną nie jest aż tak źle? To poczucie solidarności dodaje skrzydeł, przecież wszystkie siedzimy w tym po uszy.

Ponieważ nikt wcześniej takiej listy mi niestety nie pokazał, napisałam ją sama i będę sobie czytać co wieczór. Do czytania w fazie planowania potomka, w ciąży, przy ząbkowaniu, buncie dwulatka, buncie trzylatka, buncie pięciolatka, przy pierwszych dniach w szkole i… w każdej innej sekundzie tej fascynującej przygody zwanej macierzyństwem.

Będziesz powtarzać.

Oesu, jak bardzo będziesz powtarzać. O Panie, jak często! Od książeczki, którą przeczytasz dziesięć razy, a Twój maluch wysepleni “jesce”, przez powtarzane codziennie zaklęcia „nie siadamy na stole, nie ciągniemy psa, myjemy rączki, nie liżemy podłogi”, do „nie gryziemy brata”, wycedzonego przez zęby. Bycie rodzicem to niekończący się dzień świstaka. Bywają dni, że jedziesz na automacie. Ale i te, kiedy Twoje dziecko przestaje w końcu gryźć brata. Nie poddawaj się.

Dzieci są brudne.

Nie tylko Twoje. Zawsze potrafią znaleźć paproch, którym można się wysmarować, coś im zwykle upada, lubią bawić się błotem, przewracać się i jeść rękami. Dzieci to ciągłe pytanie „czy tutaj coś dziwnie śmierdzi”. Kiedy jesteś mamą, nie musisz pytać, bo odpowiedź to zawsze jest „tak, cuchnie”. A to pełna pielucha, a to kawałeczek jabłka wciśnięty w samochodowy fotelik poprzedniego lata, a to resztki obiadku zaschnięte we włosach. Życie z dziećmi to kupa, pot i łzy. I lizaczek zaschnięty w kieszonce Twojej nowej torebki. 

Będziesz prać.

W domu, w którym są dzieci, pranie nigdy się nie kończy. Będziesz prać, wieszać, składać i prasować. W kółko. Dojdziesz do recyclingu rzeczy, zakładania tych mniej brudnych po domu, przebierania dzieci przed jedzeniem i kontemplowania zakupu śliniaków w rozmiarze XXXXL (od stóp do głów). To i tak nie pomoże. Kosz na brudne rzeczy nigdy nie będzie pusty. Życie kobiety to tragedia w sześciu aktach: ślub, dziecko, pranie, pranie, pranie, śmierć. 

Będziesz zmęczona.

Matki są zmęczone ciążą, potem nocnymi karmieniami, kolkami, ząbkowaniem, nocnikowaniem, rozszerzaniem diety, ciągłymi chorobami, pytaniami „a dlaczego”, nauką jazdy na rowerze, wiecznym bałaganem, wiecznym szukaniem czego w tym bałaganie, pustą lodówką, po tym jak znowu wszystko zeżarli, co nagotowały, szkołą, dojrzewaniem, itp., itd. A i tak jak już to wszystko ogarniesz, zostanie Ci pranie.

Będziesz mieć bałagan.

Jest fajny tekst, który to opisuje. „Brudne naczynia dowodzą, że moja rodzina jest nakarmiona. Pełny kosz oznacza, że sprzątam. Zabawki na podłodze świadczą o tym, że dzieci dobrze się bawią. Stos prania dowodzi, że moja rodzina ma czyste ubrania. Mokra podłoga w łazience oznacza, że dzieciaki właśnie brały prysznic. Następnym razem, kiedy do nas przyjdziesz, zastanów się, zanim ocenisz. Jeśli przychodzisz zobaczyć się z nami, zapraszamy. Jeśli przychodzisz obejrzeć dom, umów się na wizytę”.

Zrobienie porządku zajmuje kilka godzin, a Twoje dziecko zrobi bałagan w kilka minut. Perfekcyjną panią domu, w którym mieszkają dzieci, być się nie da. Jeśli się da przejść z jednego pokoju do drugiego, nie przyklejając się do podłogi – jest czysto. 

Obcy ludzie będą wiedzieć lepiej.

Czy dobrze karmisz, usypiasz, czy Twoje dziecko jest odpowiednio ubrane? Czy już czas odpieluchować i czy “r” dobrze wymawia. Masz trzy możliwości. Zignorować, zgnoić lub nauczyć się asertywności. Na pytanie o czapeczkę zawsze można zapytać „a gdzie sąsiadki berecik”, uwagi teściowej skwitować szybką ripostą, że z efektem jej rodzicielskich starań przyszło Ci codziennie cierpieć, a na pytanie, czy będziesz karmić, odpowiadać „nie, głodzić”. Wyjdziesz może na jędzę na dzielni ale za to nikt nie śmie zaczepiać Cię duperelowatym komentarzem. Sztos! 

Możesz też po prostu to olać. To najlepsza opcja dla zachowania zdrowia psychicznego. Brak komentarza, podniesiona głowa i uśmiech, to bardzo dobry sposób, ucinający wszelkie dyskusje z życzliwymi, którzy uznali, że lepiej niż Ty wiedzą, jak wychować Twoje dziecko.

Będziesz mieć gorsze dni.

I lepsze. I takie, w których opadną Ci ręce. I cycki.  takie, w których zabawa w dom dobrze Ci wyjdzie. I te z przypalonym ciastem. I te, w których zaskoczysz pysznym obiadem. I te na pełnej petardzie i takie, kiedy nawet 5 kaw nie pomoże. Żaden człowiek na świecie nie ma samych dobrych dni, nawet Brada Pitta rzuciła żona, a Donald Trump ma codziennie bad hair day.

Dlaczego nawet idealne matki nie mają samych dobrych dni? Bo nie zależą one tylko od nas. Jasne, możesz codziennie wstawać prawą nogą, ale jak lewą nadepniesz na klocek Lego, a za ręce będą Cię ciągnęły małe marudy, ten dzień wcale nie musi być taki znowu radosny. I dobrze. Życie nie może składać się tylko ze Świąt i urodzin, bo przestalibyśmy je doceniać. Dobra wiadomość jest taka, że bardziej pamięta się te lepsze dni, drobiazgi, które się wydarzyły. Nie zepsute zabawki i ciasto z zakalcem, ale spacer po plaży, ulubiony film oglądany wspólnie pod kocem i zabawy w chowanego z tatą. Po latach to, jak dziecko zrobiło na Ciebie kupę, a potem Cię obsikało nawet zdaje się zabawne. Na razie uwierz na słowo. 

Twoje dzieci będą chorować.

Zazwyczaj wtedy, kiedy będziesz mieć coś zaplanowane, na co czekasz od dawna. Wtedy, kiedy w pracy dzieje się coś ważnego i na bank wtedy, kiedy po długiej chorobie były trzy dni w przedszkolu. Będą chore w lecie, w weekend i na urlopie. Będą wymiotować, będą marudzić, będziesz je gonić z lekarstwem po całym domu, inhalator stanie się Twoim najlepszym przyjacielem, będziesz czuwać przy małym pacjencie nocami, wydasz miliony w aptece, spędzisz godziny w poczekalniach lekarzy. Będziesz zamierać, kiedy Twoje dziecko kichnie, obawiając się kolejnej choroby. Dzieci mają radar i jeszcze nikomu nie udało się go zdetonować. 

Popełnisz masę błędów.

Jeśli mówi się, że trzeba zjeść beczkę soli, żeby się z kimś dogadać, to żeby obczaić o co chodzi w byciu matką, musisz zjeść ze dwa tiry soli.  A przynajmniej urodzić bandę krasnali, przy trzecim coś niecoś się rozjaśnia. Jak to w życiu bywa, na własnych błędach dopiero najwięcej się nauczysz. Kiedy tylko pojawi się małe światełko nadziei, że może coś tam już kumasz w te klocki, dziecko znowu zrobi coś, co kompletnie Cię zaskoczy. Bierz wszystko na klatę. 

Będą mamy, które znienawidzisz.

Od tych trzymaj się z daleka. Ale i poznasz matki, które staną się Twoją deską ratunku. To do nich będziesz dzwonić po radę, kiedy Twojemu dziecku wyskoczy podejrzana wysypka i na ich ramieniu będziesz płakać, kiedy braknie Ci sił. Stwórz swój własny klan, bo jak to mówią, potrzeba całej wioski, żeby wychować człowieka.

Będziesz mieć wyrzuty sumienia.

Matki już tak mają. Choćby harowały od rana do nocy i dawały swoim dzieciom gwiazdkę z nieba, będą miały wyrzuty sumienia. A bo krzyknęły, a bo niepotrzebnie oczami przewracały, a bo na setny raz zadane pytanie „a dlaczego” odpowiedziały „bo tak”. Pogódź się z tym, to część tej wyboistej jazdy bez trzymanki. 

Będziesz mieć dość.

Ciąży. Swojego dziecka. Partnera. Bycia rodzicem. Nieprzespanych nocy. Pobudek o 5 rano. Ciała, które nagle stanie się sflaczałe. Braku pomysłu na przeżycie kolejnej godziny ząbkowania. Brokułów wciśniętych w zakamarki wysokiego krzesełka. Odpowiedzialności. Swojego dziecka. Teściowej. Swojego dziecka. 

To zupełnie normalne. Niektórym z nas zdarza się to codziennie. A jednak wstajemy i idziemy dalej. To, co robisz, to najtrudniejsza życiowa wyprawa. Nic dziwnego, że niejeden raz się potkniesz po drodze. Popraw koronę i zapychaj do przodu. 

Nie będziesz mieć czasu.

Kiedy się nie ma dzieci, to zdanie wydaje się absurdalne. A potem rodzisz małego człowieka i nagle się okazuje, że bywają dni, kiedy nie masz czasu się uczesać i do 17 chodzisz w piżamie. Tych dni jest tyle, że potem samotna wyprawa do Biedry wydaje się relaksem na miarę all inclusive w Turcji. Wykorzystuj wolne momenty, aby zadbać o siebie i chwilę odpocząć, wypić (nawet zimną) kawkę. Należy Ci się, zanim Twoje małe tornado znowu zawoła „maaaaamooooo”!!

Nigdy nie zamkniesz listy.

Codziennie będziesz mieć listę rzeczy do zrobienia i rzadko (jeśli nie nigdy) nie zrobisz wszystkiego, co zaplanowałaś. Nigdy nie starczy Ci na wszystko czasu, środków i siły. To zupełnie normalne. Podziel listę na rzeczy konieczne i mniej ważne. I jak Scarlett O’Hara, niektórymi rzeczami pomartw się jutro. Albo nigdy. 

Nie ma dzieci idealnych.

Bywają niegrzeczne. Nie chcą jeść. Nie lubią się kąpać. Nie słuchają. Wolniej się uczą. Mówią niewyraźnie. Są nieśmiałe. Pobudzone. Nie potrafią się same bawić. Są absorbujące. Wybuchają na środku supermarketu. Kłócą się o to, jak pokrojona jest kanapka. Jęczą przed pójściem spać. Są na nie. Nie lubią swojego rodzeństwa. Bałaganią. Mają deficyt uwagi. Wolniej się uczą. Mają alergie. Cierpią na ADHD. Każde dziecko dostarcza swoim rodzicom problemów. Jeśli miało być cały czas perfekcyjne, trzeba było sobie kupić lalkę.

Nie ma matek idealnych.

Są matki prawdziwe. Z brudną podłogą, kilogramami po ciąży, która była pięć lat temu i permanentnym brakiem czasu. Jeśli kochasz swoje dziecko i na swój sposób starasz się mu dać to, co potrafisz, to wystarczy. Wystarczy, że jesteś. Dla swojego dziecka będziesz zawsze najlepszą matką. I tej myśli się trzymaj.

Będziesz kochać swoje dziecko tak bardzo, że nawet w ten dzień, kiedy najchętniej wysłałabyś je w podróż bez biletu powrotnego w kosmos, kiedy w końcu padnie, będziesz patrzeć, jak śpi i nakrywać kołderką. I uśmiech mimowolnie zagości na Twojej twarzy. Bo bycie mamą jest najwspanialszą rzeczą, jaka kiedykolwiek Cię spotkała. Co tam zmęczenie, przecież jesteś mamą, a mamy dają radę.

Ty też wspaniale sobie poradzisz. Głowa do góry. Mamo.

A teraz napij się wina/meliski/herbaty z sokiem i pośmiej się z tego, co kiedyś myślałaś o macierzyństwie. Moje dzieci miały być zawsze czyste, a ja miałam być kwiatem lotosu na tafli jeziora. Też miałaś taką wizję? Też minęłaś się o jakieś sto lat świetlnych z prawdą? Witaj w klubie. 🙂 

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:i

    • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
    • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
    • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
    • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!