Przyznaję, co już niejednokrotnie pisałam – trafiło mi się przynajmniej jedno dziecko, które spokojnie można nazwać dzikuskiem. To dziecko, którego nijak nie da się wpasować w jakiekolwiek normy. Samo sobie potrafi krzywdę zrobić, biegnąc na oślep przez życie. Pokryte siniakami, walczy z ograniczeniami. To dziecko potrzebuje jakby więcej. Jest bardzo wrażliwe, choć dla społeczeństwa wydaje się głównie niegrzecznym. Co najmniej o rok inteligencją przeskakuje dzieci w swoim wieku. Bo ono, choć niespokojne i ciągle żądne atrakcji, wie więcej i czuje więcej. Czytaj dalej

Trafiło mi się trudne dziecko. Chociaż może to złe słowo. Szalone, dzikie, temperamentne, nieokiełznane. Było to wiadomo od pierwszych chwil życia, że pokornie i łagodnie nie będzie. Kiedy zaczęło się raczkowanie, trzeba było zakładać kask, bo pojawiały się coraz to nowe siniaki, a to małe uciekało rozbawione i wchodziło gdzie się dało. Pierwsze wstało, pierwsze wyskoczyło z łóżeczka i pierwsze powiedziało mama. Pierwsze też doprowadzało nas do rozpaczy, nie bacząc na bezpieczeństwo, na jakiekolwiek normy, tłumaczenia i zakazy. Czytaj dalej