Jeśli kiedykolwiek masz wrażenie, że straciłaś głowę, bądź pewna, że to dzieci Ci ją zabrały! Nigdy nie byłam roztrzepana, właściwie oprócz paszportu, który prawdopodobnie wyrzuciłam do śmieci w Nowym Jorku (wiem, wiem, to temat na inny post), nigdy nic nie zgubiłam. Ale odkąd jestem matką i robię codziennie sto tysięcy rzeczy na raz, większości z nich nigdy nie mogąc skończyć, przy ciągłym akompaniamencie „mamo, mamo, mamo”, zdarza mi się notorycznie zgubić coś, bez czego żyć za bardzo się nie da, po czym rzucić się w gorączkowe poszukiwania z miną jak na zdjęciu. Zdarzało mi już szukać kluczyków, aby potem odnaleźć je w koszu na pranie, które w pośpiechu składałam, bo przed wyjściem z domu miałam wrażenie, że będzie padać. Nie muszę chyba dodawać, że wyjść musiałam natychmiast. Szukanie telefonu to prawie jak moje hobby. Zdarzało mi się znaleźć telefon w lodówce, gdzie upchnęłam go razem z zakupami. Oczywiście znalazł się przypadkowo, po kilku godzinach szukania i nerwów. 

Czytaj dalej