Kiedy moje dzieci ze mną współpracują, są radosne i posłuszne, kiedy dobrze się razem bawimy i spędzamy dzień w zgodzie, czuję, że mogę przenosić góry. Nie boję się kolejnego dnia, zasypiam spokojnie myśląc, że dzieci to najlepsze, co mnie kiedykolwiek spotkało. Są jednak takie dni, kiedy nawet wakacje w tropikach, nowa torebka i pięć godzin nic nie robienia, nie są w stanie poprawić mi humoru. Poświęcam wszystko, co mam, dla bycia mamą, a to mi nie wychodzi. To jest mój osobisty dramat i porażka, która boli nawet fizycznie. Zapadam się w sobie i nie chce mi się żyć. To te dni, kiedy krzyczę, biję głową w ścianę i myślę, że to się nigdy nie skończy. Mam ochotę wysiąść, trzasnąć drzwiami i wrócić za 15 lat. W te dni kwestionuję sens rodzicielstwa. Nie dam rady. Czytaj dalej