Nie pamiętam dokładnie, kiedy to się zaczęło. Kiedy zaczęłam być totalnym maniakiem filmowym. Do kina chodzę zwykle sama, bo przecież jak już płacę niani za opiekę nad dziećmi, to wolę wyjść z mężem i jak człowiek pogadać, zjeść coś bez przerywania sto razy, a w końcu, aby posłuchać błogiej ciszy. Z kumpelkami też często nie wychodzi, bo żeby się zgrały dwie matki, to musi być pełnia, dwie niedziele w kupie, a w środku pierwszy maja. Więc oczywiście proponuję, ale jak nie ma z kim, to chodzę sama. Czytaj dalej