Maja Bohosiewicz szuka pracownika czy niewolnika?

Maja Bohosiewicz zamieściła na Instagramie ogłoszenie o pracę. Poszukuje asystentki. Internet się zagotował. Wyzysk, gwiazdorskie wymagania, szuka niewolnika czy niewolnika? Gdyby komuś umknęło – zamieszczam. Dodam tylko, że to ogłoszenie było na Instagramie, na stories, nie w magazynie Forbes. W ogłoszeniu same konkrety, z których można wysnuć kilka wniosków. Maja szuka prawej ręki, kogoś, kto pomoże jej ogarnąć życie. Kogoś, kto zarezerwuje loty, odbierze kieckę z pralni chemicznej i zawiezie auto na przegląd. Może w jeden dzień będzie opłacał faktury, a w drugi szukał fotelika samochodowego dla synka Mai. Czyli zrobi to, na co Mai braknie czasu bądź ochoty. Nie bójmy się tego powiedzieć. Usługi powstały właśnie po to, aby ktoś zarabiał na wykonywaniu ich dla kogoś, kogo na nie stać. Wszyscy mamy prawo do życia na własnych warunkach. Po 10 latach pracy w korpo i cholera wie ilu odbytych rozmów o pracę, po obu stronach – jako kandydatka i jako potencjalna szefowa – szanuję w opór konkrety. Nie ma nic głupszego niż ogłoszenia o pracę, z których absolutnie nic nie wynika, które nawet nie przybliżają opisu stanowiska i zakresu zadań. To jest jakiś korporacyjny krąg życia. Debilne ogłoszenie, w odpowiedzi cv jak laurka, a potem żenująca rozmowa. Przysięgam, nabrałam takiej wprawy, że po kilku minutach wiedziałam, że dany kandydat nie ma zielonego pojęcia do jakiej firmy aplikuje, jak będzie wyglądał dzień pracy, połowę faktów w cv naciągnął i naczytał się poradników, w których mu poradzili, żeby na pytanie o wady mówił, że to zorientowanie na detal czy inne bzdury. Krąg życia. Ogłoszenia o pracę są tak debilnie pisane, że nic z nich nie wynika i jestem pewna, że większość osób, która je czyta, nie ma pojęcia, co tam naprawdę będzie robić. Kiedy przyjmowałam ludzi do pracy, w ogłoszeniu były „ciekawe projekty”, a tak naprawdę były nudne jak flaki z olejem i codziennie takie same. „Dynamiczne środowisko” to kolejka telefonów, jak wyrok wisząca na ogromnym ekranie nad głową, żebyś nie miał wątpliwości, że nie przyszedłeś się tutaj opierdalać, a zapierdalać. „Atrakcyjne warunki pracy” to możliwe, że ten system, do którego masz się cały czas logować i jeśli wbijesz kod przerwy, w trakcie której pójdziesz na fajkę, a wracając utkniesz w kolejce do windy, system przywita Cię wielkim, czerwonym napisem „jesteś spóźniony 3 minuty”. „Elastyczny czas pracy” oznacza, że na kolację z klientem w środku tygodnia pójść musisz, a jak Twój zespół będzie miał zaległości, to przecież co to za problem wpaść do roboty w sobotę? Nadgodziny zostaną ci wypłacone, bo nie będziesz miał ich kiedy odebrać. No i nie zapominaj, że kraj, który obsługujesz, nie respektuje polskiego kalendarza dni wolnych, więc nie będzie majówek, Dnia Wszystkich Świętych, czy Wigilii. Będziesz za to obchodzić Święto Dziękczynienia. „Wsparcie klienta” oznacza, że będzie jeździł po Tobie jak po burej suce, nigdy nie powie dziękuję, będzie się na Tobie wyżywał za swoje gorsze dni i jak cokolwiek pójdzie nie po jego myśli, rozdmucha to do wszystkich Twoich przełożonych. Widziałam szczere zdziwienie w oczach wielu kandydatów, kiedy uświadamiałam im, że ta praca w rzeczywistości jest powtarzalna i nudna, że trafią do molocha, w którym jeden na stu będzie miał okazję na karierę, gdzie nie będą się liczyły ich umiejętności poza dopasowaniem się do reguł. Nie będzie rozwiązywania ciekawych zadań, będzie realizowanie założeń serwisu. Kreatywnie to sobie będą mogli kawę zrobić w kuchni, a nie pracować. Bo w pracy będzie się liczyło postępowanie zgodnie z instrukcją. I nie wyskakiwanie poza szereg. Dlatego ogłoszenie Mai, w którym padły konkrety w stylu „prowadzenie kalendarza”, czy „kontakt z urzędami”, „pomoc w obowiązkach domowych” to dla mnie była nowość i ulga. Bo z tego ogłoszenia jasno wynika, że asystentką nie może być osoba niedyspozycyjna, lubiąca spokój, przewidywalność i pracę przy biurku. Tu potrzeba kogoś gotowego na wszystko, sprytnego, z otwartą głową. Jak pracodawca. Każdy dzień może być niespodzianką i wyzwaniem, jak to życie. Nigdy nie wiadomo, kiedy coś się spieprzy. Dla mnie jasna sytuacja i konkret, jeśli w ogóle pomoc w ogarnianiu życia da się jakoś opisać. I to może być świetna praca dla wielu osób. Osób, które nie chcą odwalać 9 godzin za biurkiem, codziennie na akord wprowadzając faktury do systemu! Dla osób, które chcą w jeden dzień pracować 18 godzin, a potem mieć cały dzień wolny. Dla osób, które będzie jarała ciągła zmiana i obcowanie z „wielkim światkiem”. Mnie by jarało. 15 lat temu. Teraz nie, bo nie jestem osobą ani elastyczną, ani dyspozycyjną, ani nie mieszkam w Warszawie, czyli nie spełniam żadnego z 3 podstawowych warunków szefowej. Internet nie pozostawił na Mai suchej nitki, bo przecież nie napisała dokładnie o jakie chodzi wynagrodzenie. W żadnym ogłoszeniu o pracę, które pisałam lub na które odpowiadałam, nie były podane nawet widełki wynagrodzenia. Czasami nawet po pierwszej rozmowie nie wiedziałam, ani nie ujawniałam tych zarobków. Temat zamykałam stwierdzeniem „średnia rynkowa”. Po co miałabym komuś zdradzać takie delikatne informacje, skoro możliwe, że ten kandydat pracy nie dostanie? Sama nie pytałam na pierwszej rozmowie ile potencjalnie będę wymagać, bo dalej grałam rolę w tym kręgu życia – oni udają, że oferują mi rozwój, a ja udaję, że przyszłam tu po szansę na rozwój. Czyli nie gadamy o kasie, chociaż obie strony tylko to interesuje. Ich, czy mogą sobie na mnie pozwolić, mnie, czy za inwigilowanie i stanie z batem nad pracownikami zapłacą mi 500 więcej niż w innej firmie, w której na rozmowie byłam wczoraj. Czyli oni nie wiedzą, że my wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy. Feministki aktywistki się piekliły, ze Maja nie napisała, co ona oferuje, przecież praca to też rozwój! Czy ja wiem, czy pani, która pracuje w kiosku tak bardzo się rozwija? Czy pan z serwisu sprzątającego pnie się po szczeblach kariery? Nie każda praca daje cokolwiek ponad etat i wynagrodzenie. Nie każdy człowiek marzy o pracy pełnej wyzwań. Są ludzie, którzy są usatysfakcjonowani byciem szkolną woźną przez 30 lat. W życiu piękne jest to, że jesteśmy różni. Wynagrodzenie w korpo to były zwykle widełki. Zdarzało się notorycznie, że osoby, które pracowały w tym samym zespole, na tych samych stanowiskach, dostawały inne wynagrodzenie. Myślę, że to … Czytaj dalej Maja Bohosiewicz szuka pracownika czy niewolnika?