Miewam takie momenty z dziećmi, które przekształcają się w ciąg dni, tygodni, a potem miesiąc, kiedy gorsze dni przeważają. Ciągi wieczorów, kiedy czuję się pokonana. Kiedy matka, jaką chciałabym być i znam z teorii, zamienia się w nerwową, zestresowaną jędzę, która od 8 rano marzy, żeby była już 20. Wredną babę, która nie potrafi śmiechem zareagować na kolejny raz rozlane mleko, trzydziestą prośbę o umycie zębów i przypominanie o sprzątanie pokoju do zdarcia gardła. Czytaj dalej

W urzędzie emigracyjnym w Sydney wisi wielki na całą ścianę napis: „wszyscy uśmiechamy się w tym samym języku”. To jedno zdanie często mi się przypomina w codziennym życiu. Nie chodzi tutaj przecież tylko dosłownie o język innych narodowości. Chodzi o to, że nieważne kim jesteś, uśmiech każdy z nas rozumie i odbiera tak samo – to coś pozytywnego, zdarza się, że łamie wszelkie bariery i naprawia wyrządzone zło. Uśmiech to darmowe lekarstwo na życie. Czytaj dalej

Gdziekolwiek się nie pojawię z dziećmi, każdy, kto się zorientuje, że to trojaczki, zadaje jedno, najważniejsze, kluczowe pytanie. Jak zareagowałam na wieść, że to trojaczki?* Czytaj dalej


Mam ubaw, kiedy poruszam kontrowersyjny temat, a potem widzę jak ludzie, pełni oburzenia go komentują, dodając na końcu każdego zdania grupki wykrzykników i pytajników, snując spiskowe teorie, pisząc obraźliwe komentarze i w punktach udowadniając mi i innym o podobnych poglądach, że są w błędzie. I na własnych przykładach próbują mnie “nawrócić”. A przecież opinia jest jak dupa. Każdy ma swoją. Łatwiej jest nauczyć psa miauczeć, niż skłonić kogoś do zmiany własnego zdania. Czytaj dalej