Nikt chyba nie budzi się z myślą, że to właśnie będzie ten dzień, kiedy oleję swoje dzieci i będę złą matką. Wręcz przeciwnie – aby sprostać wygórowanym wymaganiom, codziennie próbujemy przeżyć na froncie, z potomkiem pod pachą, uchylając się przed podniesioną z dezaprobatą brwią otoczenia i bez pokusy zaglądania w Internet z obawy, że zaatakuje nas perfekcja bijąca od innych, nam niepodobnych. To znaczy wiem, że jeśli nie jestem umęczona, zapuszczona i narzekająca, to na pewno nie kocham swoich dzieci, nie dbam o nie i nie zasługuję na zaszczytny tytuł matki. Moje dzieci mają się jednak dobrze. Ja też, dziękuję bardzo. Mam po prostu wiele rzeczy w nosie. I jeśli robią tak tylko złe matki, przybijam im piątkę! Jak mnie jest dobrze w tym gronie! Czytaj dalej