Kolejny dzień. Krótko spałam, poranki to bardziej zmartwychwstanie, niż pobudka. Codziennie chcę położyć się wcześniej, ale nie wiem jak, skoro życie upycham w dwie godziny między położeniem dzieci spać, a zaśnięciem. Od rana brakuje siły, pokłady cierpliwości dawno się już wyczerpały. Codziennie te same sytuacje, każdy dzień podobny do poprzedniego. Mój dzień świstaka trwa już kilka lat. Proszę, ubierz buty, nie bij siostry, odłóż ten flamaster, umyj zęby, daj buziaka, wychodzimy, no chodź. Czytaj dalej