Żółć

Ciągle się mówi że w Polsce jest źle. Ano jest, ale głównie przez to, że atmosfera jest ciężka. Warunki ekonomiczno-bytowe nie zachęcają. Kraj historycznie umęczony. Wiele osób ciężko pracuje a na nic ich nie stać. Zaplecze socjalne leży. Zżera nas korupcja i idiotyczni politycy. Nawet pogoda do dupy..o czym już dawno śpiewał Kazik “Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca/nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące/tylko zimno i pada zimno i pada na to miejsce w środku Europy”.

Wierzcie mi – mieszkałam już w UK, w Australii, w Ameryce. Wszędzie ludzie mają swoje bolączki. Na przykład Australia – kraj otoczony wodą i pustynią. Paradoksalnie, wody słodkiej jest o wiele za mało, więc są ograniczenia. Sąsiad Cię podpierdoli do straży miejskiej, jak sobie ogródek podlejesz w nieodpowiedni dzień (bo w zależności od tego pod jakim numerem mieszkasz możesz tylko we wtorek, czwartek i sobotę lub w poniedziałek, środę i piątek). Śmieciarka przyjeżdża pod dom o 6 rano budząc absolutnie wszystkich naokoło, łącznie z dzikimi wężami i pająkami. W lecie upał, więc są dni, że jest 46 stopni a klimy sobie w domu nie włączysz, bo są braki energii, a potrzeba jej w szpitalach. Wszędzie daleko. Ogromna dziura ozonowa zmusza wszystkich do krycia się przed słońcem, nawet jak idziesz sobie pranie powiesić musisz posmarować się kremem z filtrem 50, założyć czapkę i okulary, inaczej szybko Cię szlag trafi, nabawisz się raka skóry lub Twoja skóra zacznie przypominać rodzynkę.

W Australii żyje mnóstwo najniebezpieczniejszych zwierząt na świecie, szybciutko musisz się nauczyć, który pająk może Cię zabić, a który tylko Cię przestraszy. Dwa miasta w Australii są w dziesiątce najdroższych miast na świecie. Mniejszości walczą intensywnie o swoje prawa, nie powiesz już Wesołych Świąt, bo słowo Święta jest dla muzułmanów obraźliwe. Średni czas pracy w Australii to 50 h w tygodniu, wiele osób pracuje na dwóch etatach, żeby spłacić kredyt na dom. W 90% firm kobiety dostają 4-6 tygodni macierzyńskiego, żłobki przyjmują dzieci od 6 tygodnia życia. W ciągu roku przeciętnie Australijczyk ma 10 dni na chorobowe, jeśli je wykorzysta, a zachoruje – idzie na bezpłatny urlop. A jednak Australijczycy są przeszczęśliwi, choć na dobrobyt muszą bardzo ciężko pracować – cieszą się życiem.

Nie to co u nas.

Zazdrość

Jak się komuś w Polsce za dobrze powodzi – najlepiej nasłać na niego skarbówkę. Ktoś ma lepsze miejsce pod blokiem – a przekłuć mu opony niech ch.j wie. Sąsiadka zadbała o siebie – zdzira, na pewno kochanka ma co ją sponsoruje. I tak w kółko. Aż jest to u nas nagminne, że jak komuś się coś udaje, czy się powodzi, to boi się pokazać, czy pochwalić, bo go ludzie zlinczują.
Narzekanie

Chcemy zimy, prawdziwej. Ale jak tylko śnieg spadnie to od razu nie, nie, po co ten głupi śnieg. W zimie jest za zimno, ale zacznie się tylko lato – od razu jest narzekanie, że za gorąco, że duszno, że do dupy. Mamy najdłuższe w Europie weekendy – źle, bo wszędzie drogo i korki! Runął komunizm – od razu było narzekanie, że teraz to kasy nie ma, a za komuny wszyscy na wczasy mieli. Możemy sobie wybrać sami prezydenta, to nie głosujemy, a potem narzekamy, że wybrali debila. Oni. Nigdy nikomu nie dogodzisz. Masz kasę, no ale szef głupi. Masz męża, no ale mieszkanie małe. Masz dzieci, nie masz czasu. Jesteśmy jednym z nielicznych narodów, który na pytanie “Jak leci” nie odpowiada “OK!”, tylko rozpoczyna gorzkie żale.

Wrodzony wkurw

Wstajesz wkurwiony, więc rano najlepiej zacząć od wkurwienia kogoś. Czyli zamknij sąsiadowi drzwi od windy przed nosem, zajedź komuś drogę, a potem machaj rękami, okno otwórz i zwyzywaj od palantów, sprzedawaj fucki środkowym palcem, udawaj w autobusie, że nie widzisz matki z dzieckiem, nie powiedz nikomu dzień dobry w pracy, ponarzekaj w kuchni, siedź przy biurku i klnij pod nosem. Ludzie naokoło są po prostu cały czas źli, smutni i zrzędliwi. Gotowi wybuchnąć w każdej chwili. Albo umęczeni, bez życia. Źle im samym ze sobą, więc całe życie mają nos na kwintę, nawet w lustrze nie widzą uśmiechu, więc z czego tu się cieszyć?

Kolejka

Pchanie się i szturchanie jest u nas sportem narodowym. Jestem pewna, że gdyby zrobić to dyscypliną olimpijską, Polska nie miałaby sobie równych, zgarnialibyśmy wszystkie medale, a nasz czas byłby nie do pokonania. Najlepsze u lekarza “Ja tylko chcę o coś spytać”!!!!!!! Nic mnie tak nie denerwuje jak ktoś mi tak powie gdy z trójką dzieci stoję w kolejce do pediatry. Nie chodzę już prawie w ogóle do supermarketów i odczuwam z tego powodu dziurę w moich cotygodniowych Polaków obserwacjach. Ten bieg kurcgalopkiem, żeby o jedną osobę wcześniej wcisnąć się do kolejki przy kasie. Na łeb na szyję. No brakuje mi tego.

Byłam ostatnio na filmie “Ziarno prawdy” w którym pada bardzo trafna definicja polskości. “Żółć”. Nie tylko składa się z samych liter zarezerwowanych dla języka polskiego, ale i wiele mówi o tym, co w nas, Polakach, siedzi.

„Żółć oddaje pewien charakterystyczny nad Wisłą stan mentalno-psychiczny. Zgorzknienie, frustrację, drwinę podszytą złą energią i poczuciem własnego niespełnienia, bycie na »nie « i ciągłe nieusatysfakcjonowanie”. Frustracja jako fundament normalności. Frustracja jako gromadzące się w człowieku poczucie niespełnienia – bezpodstawny uraz do ludzi, jątrząca się rana niepowodzenia. Pewnego dnia eksploduje pod postacią agresji. Frustrat nie atakuje jednak domniemanych sprawców swojego niepowodzenia. Uderza w najbliższych – zwłaszcza jeśli nie dość go szanują. Podłożem polskiej codzienności jest więc płynna żółć – stan nieustannej irytacji, która w każdej chwili może przejść w agresję”*.

Tak więc upuśćmy trochę żółci rodacy, będzie nam się lepiej żyło w tym kraju nad Wisłą.

*źródło