Zanim zapiszesz dziecko na zajęcia dodatkowe, przemyśl to.

Jaki piękny ten wrzesień! Powrót do przedszkola, do szkoły i rokroczny dylemat – na jakie dodatkowe zajęcia zapisać dziecko, aby wykorzystać jego potencjał i zapewnić jak najlepszy start i rozwój? Zanim zapiszesz dziecko na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe, przemyśl to, nim zapełnisz kalendarz po brzegi i nie pozostawisz ani jednej wolnej minuty.

Poranek.

Pobudka na budzik, od rana bieganina. Chodź na śniadanie, zęby umyj, przebierz się szybciutko, gdzie masz buty, plecak masz spakowany, nie zapomnij drugiego śniadania! Szybko, szybko, do samochodu! Uff, papa, miłego dnia, do zobaczenia o 15!

Szkoła.

Od lekcji do lekcji, krótka przerwa, w trakcie której ledwo można zdążyć ze zjedzeniem kanapki i szybką wizytą w toalecie. Siedź cicho, nie gadaj, słuchaj, wstań, usiądź, czytaj.

Po szkole.

Relaks? Jaki relaks? O nie. Po szkole idziemy dalej się kształcić! Karate, piłka, balet, instrumenty muzyczne, basen. W korkach z jednego końca miasta na drugi, w pośpiechu, w samochodzie połykany na szybko podwieczorek.

W domu.

Odpoczynek. Co? Nie, nie. Teraz robimy zadanie domowe.

Wieczór.

Zabawa? Ależ skąd! Nie ma czasu na pierdoły! Trzeba szybko jeść kolację, kąpać się i kłaść się spać. Przecież jutro masz szkołę!

Ręka do góry – u kogo w domu tak to właśnie wygląda? Bo u mnie tak bywało. Aż zaczęłam zauważać, że moje dzieci są przeładowane nadmiarem. Nadmiarem bodźców, wrażeń i emocji. I choć robimy same fascynujące rzeczy, moje dzieci są szczęśliwe, kiedy w końcu mogą zamknąć się w swoim pokoju, oazie spokoju i pobawić, poleżeć i popatrzeć w sufit. Jednym słowem: spędzić czas tak, jak im się podoba. Bez gderania, dyscypliny, reguł i dzwonka, który odlicza czas.

To bywa dla mnie trudne, bo wtedy tracę kontrolę nad tym, co robią i bywa, że mam potem więcej sprzątania, muszę strzelić pouczającą pogawędkę lub muszę rozdzielać walczące plemiona. Ale to czasem, bo zwykle zyskuję uśmiechnięte dziecko, które w końcu mogło poczuć wolność.

Całe nasze życie to reguły, zakazy i nakazy. Życie dzieci właściwie jest jednym wielkim zakazem. Bo o ile my, dorośli, choć żyjemy przestrzegając reguł społecznych, mamy jednak wolną wolę i możemy decydować, przynajmniej o części swojego życia. Brak tej możliwości w jakiejkolwiek formie musi być dla dzieci ogromnie frustrujący. W domu, w szkole i często po szkole też, cały czas ktoś je kontroluje. Jasne, taka nasza rola, tak jest ten świat urządzony. W końcu rodzice są po to, żeby wychować, wiedzą lepiej, co dla dziecka jest najlepsze. Ale czy zawsze?

Wydaje nam się, że dzieci mają teraz lepiej, bo my mieliśmy tylko Kaczora Donalda, a one mają nieograniczoną bibliotekę Netflix, Internet i telewizor z kilkunastoma kanałami, na których lecą bajki, bo każdy maluch potrafi obsługiwać smartfona, a my to mieliśmy co najwyżej telefon na kablu i w dodatku nigdy nie wiedzieliśmy kto dzwoni, dopóki nie usłyszeliśmy halo, bo kiedyś to była jedna złamana ławka w parku, a teraz w tym miejscu nasze dzieci bawią się na wypasionym placu zabaw.

Mieliśmy jednak coś, czego naszym dzieciom będzie brakować. Mieliśmy autonomię. Dorośli nie zapewniali nam pakietu rozrywkowego 24 godziny na dobę, wiedzieliśmy co to nuda, bezczynność i nic nierobienie. I tylko od nas zależało to, co z tą nudą zrobimy. Mogliśmy chodzić po drzewach, bez obawy, że sobie potargamy dezajnerskie spodnie, oczywiście po starszej kuzynce, z modnymi łatami. Mogliśmy się wymieniać papierkami z gum Turbo, które były synonimem luksusu i kto je miał, rządził na podwórku. Mogliśmy urządzać zawody w pluciu, które na owe czasy były taką właśnie kreatywną zabawą. Ile trzeba było się nakombinować, wyginać i przechylać, żeby wygrać! Mogliśmy biegać po lesie, bez obawy, że pożre nas kleszcz.

Teraz jednak wydaje nam się, że dzieciom nie należy się luz i swoboda. Jakbyśmy nie potrafili im zaufać, że moment dla siebie mogą wykorzystać po swojemu, jak dzieci, na zabawie. Czy dzieciom należy się już tylko więcej dyscypliny i obowiązków? Przecież muszą mieć lepiej, niż my, a my już dawno wiemy, że umiejętności i kompetencje są w cenie. Trzeba więc pakować w tę małą głowę, ile się da, od najwcześniejszych lat.

Ktoś powie, że życie to przecież pasmo obowiązków, nie można cały czas się tylko bawić. No pewnie, że nie. To dlatego nasze dzieci chodzą najpierw do przedszkola, potem do szkoły, zapisujemy je na zajęcia dodatkowe, kupujemy edukacyjne zabawki i zachęcamy do czytania książek, a jak starczy nam pieniędzy, pokazujemy świat.

Ale nasze dzieci muszą się nauczyć zarządzania własnym czasem. Muszą mieć chociaż czasami, chociaż minimalnie, chociaż przez chwilę, możliwość na robienie tego, co im się podoba. I o ile są bezpieczne, pozwólmy im na to do woli. Nie 5 minut dziennie. Niech będzie rutyna, niech będą jasne oczekiwania, ale niech będzie też czas bez planu. Najlepiej po szkole, w domu, na placu zabaw, na boisku. W każdy dzień niech to też będzie naszym priorytetem.

Jeśli dzieciom na to nie pozwolimy, jeśli nie podarujemy im odrobiny powietrza, może się okazać, że te bunty, te sprzeciwy, ten grymas, ten brak współpracy, to wszystko dlatego, że dzieci po prostu potrzebują przestrzeni. I w tym zakresie nie różnią się niczym od dorosłych, którzy dążą do momentu dla siebie, a kiedy on długo nie nadchodzi, pojawia się frustracja.

Zanim zapiszesz dziecko na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe, przemyśl to, zanim zapełnisz kalendarz po brzegi i nie pozostawisz ani jednej wolnej minuty. Nadmierna stymulacja jest bardziej niebezpieczna niż nuda.

Nieźle się napracowałam, żeby napisać dla Ciebie ten post, uff. Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie. Jest kilka opcji:

  • Zostaw proszę komentarz. Dla Ciebie to moment, a dla mnie istotna wskazówka.
  • Polub mój fanpage na Facebooku, dzięki temu będziesz na bieżąco.
  • Jeśli ten tekst trafia do Ciebie – podziel się nim ze znajomym.
  • Możesz śledzić mnie na Instagramie, gdzie oprócz fotek moich dzieciaków znajdziesz całą masę zdjęć żarcia i butów!